

Ostatnie miesiące to pierwszy od wielu dekad okres niskiej inflacji w Polsce. Według danych GUS w całym 2014 roku indeks CPI pozostał bez zmian (0,0% rdr) – to pierwsze takie wydarzenie od lat 1971-72, jeśli w ogóle można wierzyć statystykom z epoki PRL.
Jeszcze większym zaskoczeniem jest to, że okres niskiej inflacji lub wręcz deflacji trwa tak długo. W czerwcu ceny w większości głównych kategorii zmieniły się o nie więcej niż 0,1% mdm – czyli praktycznie stały w miejscu. Wyróżniły się tylko cztery kategorie: paliwa podrożały o 1,8% mdm (podnosząc koszty w dziale „transport” o 0,8%), rekreacja i kultura o 0,5% mdm, za to łączność potaniała o 0,7% mdm, a ceny odzieży i obuwia spadły aż o 0,8% mdm.

Najciekawsza jest ta ostatnia kategoria, gdzie według GUS ceny były aż o 4,8% niższe niż przed rokiem. Co więcej, deflacja w tej kategorii cenowej trwa niemal bez przerwy od 2002 roku! Jeśli wierzyć współczesnym podręcznikom makroekonomii, gdzie deflacja = recesja, to wszyscy sprzedawcy butów i ubrań powinni już dawno zbankrutować i zwolnić pracowników. Coś więc trzeba będzie zrewidować: albo dane, albo podręczniki.