Unijna dyrektywa mająca na celu wprowadzenie restrykcji w sprawie posiadania półautomatycznej broni palnej znalazła grono przeciwników w Szwajcarii. Tamtejsza grupa ProTell chce przeprowadzić referendum, by przeciwstawić się Brukseli. Jeśli Helweci nie wprowadziliby nowego prawa, ceną mogłoby być wykluczenie kraju ze strefy Schengen.


Według badania Small Arms Survey Szwajcarzy posiadają jedną sztukę broni palnej na cztery osoby. Mimo to wskaźnik zabójstw z użyciem takiej broni jest wyjątkowo niski – na 100 tys. osób śmierć w wyniku użycia broni palnej ponosi tam zaledwie 0,2 osoby – to 15 razy mniej niż w USA. Na tych statystykach swoje postulaty opiera ProTell. Według nich nowe przepisy UE sprawią, że zachowanie wojskowej broni półautomatycznej będzie droższe i bardziej skomplikowane – donosi Forsal.
- Oznaczałoby to, że w dniu, w którym opuścisz armię i zatrzymasz swój karabin SIG 550, stracisz zaufanie rządu i traktowany będziesz jak potencjalny terrorysta lub przestępca – uzasadniał Robin Udry, sekretarz generalny organizacji. ProTell chce więc zebrać 50 tys. podpisów wymaganych do przeprowadzenia referendum w sprawie.
Szwajcarski rząd popiera rozwiązanie proponowane przez Unię Europejską i podkreśla, że byli żołnierze mieliby prawo do posiadania swoich karabinów. Dodaje także, że przepisy poprawiłyby „identyfikowalność posiadania broni”.
Jeśli alpejski kraj nie wprowadzi narzucanych przez Unię regulacji, może zostać wykluczony ze strefy Schengen, a co za tym idzie – oberwałaby szwajcarska gospodarka. Wyrzucenie ze strefy kosztowałoby Helwetów nawet 10,8 mld dolarów rocznie.
Forsowane przez Brukselę przepisy to element działań antyterrorystycznych. Mają zapobiec atakom podobnym do tego w Paryżu w 2015 r., kiedy to islamiści wtargnęli do redakcji magazynu „Charlie Hebdo” i zabili 12 osób. Broń, którą dysponowali, nie była właściwie dezaktywowana i została potem odkupiona zgodnie z prawem. Grupa ProTell twierdzi, że gdyby paryżanie byli uzbrojeni, mogliby odeprzeć ataki z 2015 r.
AŚ