Prawie 2600 pracowników z 2850 zgodziło się odejść z firmy dobrowolnie. Poinformował o tym członek zarządu TP SA, Wojciech Roman w Paryżu, podczas spotkania zorganizowanego przez Europejską Radę Zakładową, zrzeszającą przedstawicieli różnych środowisk pracowniczych.
- Zostaliśmy zaskoczeni. To podcina skrzydła wszelkim radykalnym działaniom w obronie miejsc pracy - mówi Dariusz Adam Majewski, wiceprzewodniczący Sekcji Krajowej NSZZ "Solidarność" Pracowników Telekomunikacji z Gdańska, uczestnik spotkania w stolicy Francji. Czyżby odchodzących przekonała wysokość odszkodowań? Na głowę ma przypaść ok. 50 tys. zł.
-Uważamy, że te dobrowolne zwolnienia były w wielu przypadkach wymuszane - upiera się Majewski. Według związkowców z TP SA, pracowników zastraszano. Przykład: jeżeli nie odejdą dobrowolnie ci, którzy ukończyli 55 lat i mają 30-letni staż pracy - zostaną zwolnieni w pierwszej kolejności - bez odszkodowania.
Pracownika przed zwolnieniem z pracy nie chroni zaświadczenie lekarskie. Zostaną również zwolnieni często chorujący. Zdaniem związkowców, zarząd poinformował też, że od lipca br. pensja zostanie obniżona średnio o 430 złotych. Roman Wilkoszewski, szef biura prasowego TP SA, mówi, że powyższe informacje w dużej części są nieprawdziwe. Nie przewiduje się np. obniżenia pensji ani nie mają obowiązku odchodzić osoby, które osiągnęły określony wiek czy staż pracy. Zdaniem Marka Józefiaka, prezesa TP SA, nie ma żadnego przekroczenia prawa. Zarząd spółki dotrzymał bowiem ustawowego terminu podczas konsultacji związanych ze zwolnieniami grupowymi. O tym, czy dojdzie do zaostrzenia sporu i strajku generalnego, okaże się po rozmowach związkowców z zarządem TP SA, jakie zaplanowano na jutro.
Dziennik Bałtycki
Kazimierz Netka