Zapaść rubla przestraszyła inwestorów z Wall Street. Widmo powtórki kryzysu rosyjskiego sprzed 16 lat doprowadziło do trzeciej z rzędu spadkowej sesji w Nowym Jorku.


Obok inwestycyjnego horroru na moskiewskiej giełdzie trudno było przejść obojętnie. Rosyjska waluta pomimo desperackiej podwyżki stóp procentowych (z 10,5% do 17%) momentami traciła do dolara nawet 22%, by ostatecznie osłabić się o 15%. RTS – dolarowy indeks rosyjskich akcji – spadł o 12,4%, pogłębiając 5-letnie minimum.
Wydarzenia w Moskwie przypominają już kryzys z roku 1998, gdy silna przecena ropy naftowej doprowadziła do bankructwa Rosji i dewaluacji rubla o 75%. Finałem kryzysu rosyjskiego była upadłość funduszu Long Term Capital Management, co doprowadziło do silnych perturbacji na rynkach finansowych. Indeks S&P500 w trzy miesiące oddał wówczas 15%, ale potem kontynuował wzrosty (zyskując 50%) aż do pęknięcia bańki internetowej w roku 2000.
Zobacz także
We wtorek na Wall Street było nerwowo, choć nie aż tak jak w Europie. Nowojorskie indeksy początkowo wzrosły, reagując na uspokojenie na parze dolar-rubel. Jednak później okazało się, że był to spokój pozorny, bowiem rublem już prawie nikt nie handlował! Agencja Reuters podała, że kilka platform foreksowych wycofało się z handlu rosyjską walutą, ponieważ zamarł handel na rynku międzybankowym. Spekuluje się, że władze Rosji mogą wprowadzić ograniczenia w obrocie walutowym.
Informacje z rynku walutowego oraz z sektora obligacji śmieciowych na tyle wystraszyły inwestorów, że na Wall Street powróciły spadki. SP500 stracił co prawda tylko 0,84%, ale była to trzecia spadkowa sesja z rzędu. Układ techniczny robi się coraz bardziej nieciekawy dla giełdowych byków, a przecena zainicjowana tydzień temu po ustanowieniu historycznego szczytu nabiera rozpędu.
Źródłem niepokoju jest też sytuacja na rynku długu, gdzie szybko spadają ceny obligacji o charakterze spekulacyjnym wyemitowane przez mniej wiarygodne firmy z sektora naftowego. Za nimi podążyły już notowania tzw. obligacji śmieciowych (czyli o ratingu niższym od inwestycyjnego) emitowanych przez amerykańskie korporacje.
Jeśli w środę na Wall Street nie dotrze „kawaleria” w postaci odsieczy z Rezerwy Federalnej, to posiadacze akcji mogą się znaleźć w opałach. Już teraz spekuluje się, że z powodu perturbacji w Rosji oraz silnego spadku cen ropy Fed może odłożyć ad Kalendas Graecas oczekiwaną na przyszły rok serię podwyżek stóp procentowych.

























































