"Jak rośnie, to spada, jak spada, to rośnie", powiedział kiedyś prezes NBP Adam Glapiński, odnosząc się do cyklu gospodarczego. Na giełdzie codziennie obserwujemy takie sytuacje, zwłaszcza kiedy w grę wchodzą duże emocje. W poniedziałek na Wall Street ceny akcji regionalnych banków dramatycznie spadały, a we wtorek rosną o kilkadziesiąt procent, chociaż do odrobienia strat jest jeszcze daleko.


Duża niepewność wśród akcjonariuszy regionalnych banków notowanych na Wall Street w obliczu bankructwa Silicon Valley Banku i Signature Banku sprawiła, że ceny akcji uległy panicznym spadkom w czasie sesji w poniedziałek.
Akcje First Republic Banku przeceniono o 61,83 proc., PacWestu spadły o 21,05 proc., Western Alliance o 47,06 proc., Zions Bancorp. zniżkował o 26 proc., a KeyCorp spadł o 27 proc. To tylko kilka przykładów kursów, które momentami ulegały przecenie, nawet sięgającej 80 proc., doprowadzając do chwilowych zawieszeń handlu.
We wtorek w pierwszej godzinie sesji nastąpiło odbicie i tak kurs First Republic zyskiwał 46 proc., PacWest rósł o 45 proc., Western Alliance o 38 proc. ZionBnacorp, zwyżkował o 13 proc.


Oczywiście nawet takie wzrosty nie pozwalają na odrobienie dotychczasowych spadków. Są natomiast idealną okazją do spekulacji. Tym bardziej że trudno przewidzieć, co przyniosą kolejne dni i czy uwaga rynków nie zostanie zwrócona np. na Credit Suisse, który poinformował, że audytorska firma PwC wydała negatywną ocenę sprawozdawczości finansowej banku.
Wracając do USA, o ile klienci tamtejszych regionalnych banków mogli spać w miarę spokojnie, po tym, jak władze zagwarantowały wypłaty wszystkich depozytów, nawet nieobjętych ubezpieczeniem, tak część akcjonariuszy, widząc w poniedziałek co się stało z akcjami SVB i Siganture Banku, wolała sprzedać papiery z olbrzymią stratą, niż narazić się na utratę całości kapitału włożonego w akcje, w przypadku kolejnego bankructwa.
W ciągu kolejnych godzin okazało się, że efekt domina nie postępuje, tzn. nie upadł na razie żaden kolejny bank z aktywami liczonymi w dziesiątkach i setkach miliardów dolarów. W dodatku gwarancja wypłaty nieubezpieczonych depozytów i dostarczenie przez władze płynności w ramach nowego instrumentu Bank Term Funding Program (BTFP), opierającego się na pożyczkach pod zastaw (Treasuries, agend rządowych czy MBS-ów) po cenie nominalnej uspokoiło nastroje.
Ponadto okazało się, że przecenę wykorzystali zarządzający funduszami i np. Citadel Advisors odsłoniło się z pozycją długą na walorach Western Alliance. W bieżących komentarzach echem odbił się wywiad Jima Cramera, który relacjonował swoją rozmowę z prezesem banku First Republic Jimem Herbertem. Powiedział, że bank spełnił poniedziałkowe żądania wypłat, dzięki płynności dostarczonej przez JP Morgana.
„Jim Herbert powiedział Cramerowi, że bank nie widzi masowych odpływów depozytów i że biznes działa normalnie. Cramer zaznczył jednak, że Herbert odmówił podania konkretnej kwoty, jaka została wypłacona” – relacjonuje CNBC.
W międzyczasie przeorientowano scenariusze rynkowe dotyczące działań Fedu w sprawie stóp procentowych. Po przemówieniu Jerome’a Powella przed Kongresem sprzed tygodnia najwyżej wyceniana była podwyżka o 50 pb. na posiedzeniu w marcu, ale wobec systemowego ryzyka teraz nie jest w ogóle brana pod uwagę. Po danych o inflacji CPI w USA, zgodnej z prognozami, na blisko 85 proc. rynek wycenia „tylko” 25 pb. i pierwszą obniżkę już w czerwcu z prawdopodobieństwem na 60 proc.
Taki scenariusz wspiera wzrosty indeksów na Wall Street, które we wtorek w pierwszej godzinie handlu zyskiwały 1,3 proc. w przypadku DJI, 1,9 proc. na S&P500, 2,2 proc. na Nasdaq i nawet 3,7 proc. na Russell2000., a sektorowy indeks KBW Banks odbijał o 5,7 proc.