Kolejna edycja prognoz walutowych przynosi pogorszenie perspektyw dla złotego. Rynkowi analitycy systematycznie tracą wiarę w rekonwalescencję naszej waluty. Nie ma już złudzeń, że kurs euro powróci do przedkryzysowych wartości.


Polska waluta ma za sobą ponad dwa lata kryzysu. Złoty znalazł się w trendzie spadkowym w marcu 2020 roku, gdy władze zamknęły gospodarkę w ramach covidowego lockdownu i zalały rynek miliardami złotych wykreowanymi przez NBP, co z pewnym opóźnieniem wywołało niewidzianą od 25 lat inflację cenową.
Po marcu ’20 obserwujemy coraz wyższe szczyty i coraz wyżej położone dołki kursu euro do złotego. Zresztą już wcześniej PLN nie spisywał się najlepiej. Od sierpnia 2008 roku kurs euro systematycznie osiąga coraz wyższe poziomy. Poziom 3,80 zł za euro po raz ostatni widzieliśmy w kwietniu 2010 roku. Cztery złote definitywnie pożegnaliśmy pięć lat później. Po kwietniu 2018 nie udało się zejść poniżej 4,20 zł. Po marcu ’20 nowym minimum były okolice 4,40 zł. A po rosyjskiej inwazji na Ukrainę zejście poniżej 4,50 zł wydaje się marzeniem ściętej głowy. Więcej na ten temat piszemy w artykule zatytułowanym "Dlaczego złoty jest tak słaby? [Tłumaczymy]".
W ostatnich miesiącach w wartość złotego uderza nie tylko galopująca inflacja (w czerwcu i lipcu przekraczająca 15%) i ekspansywna polityka fiskalna rządu, ale też czynniki zewnętrzne w postaci wojny na Ukrainie, mocnego dolara, kryzysu energetycznego w Europie oraz przede wszystkim Rezerwy Federalnej szybko podnoszącej stopy procentowe. Szczególnie ciężkie dla złotego były poprzednie dwa miesiące. Jeszcze pod koniec maja euro kosztowało ok. 4,56 zł, a dolar 4,25 zł. W połowie lipca obie waluty były wyceniane na niemal 4,85 zł. Od tego czasu sytuacja poprawiła się tylko nieznacznie.
ReklamaCo pokazują kryształowe kule analityków?
Jeszcze w czerwcowej edycji prognoz walutowych większość rynkowych analityków zakładała, że na koniec 2022 roku kurs złotego nie przekroczy poziomu 4,60 zł, by w przyszłym roku obniżyć się do 4,50 zł. Już wtedy nie był to scenariusz zbyt optymistyczny. Zakładał bowiem, że kurs euro nie powróci do przedcovidowych wartości (czyli poniżej 4,35 zł) w całym horyzoncie prognozy.
Obecnie mediana prognoz rynkowych analityków zakłada, że 31 grudnia kurs euro znajdzie się na poziomie 4,65 zł. To wartość o 5 groszy wyższa niż dwa miesiące temu i już o 10 groszy wyższa względem tego, czego oczekiwano na początku roku. Oznacza to, że analitycy z instytucji finansowych w większości nie oczekują umocnienia złotego w drugim półroczu. Większa aprecjacja PLN nie jest też spodziewana w 2023 roku.
Mediana prognoz na koniec okresu | |||||
---|---|---|---|---|---|
III kw. 22 | IV kw. 22 | I kw. 23 | II kw. 23 | 2023 | |
EUR | 4,66 zł | 4,65 zł | 4,65 zł | 4,60 zł | 4,55 zł |
USD | 4,51 zł | 4,34 zł | 4,31 zł | 4,21 zł | 4,06 zł |
GBP* | 5,46 zł | 5,29 zł | 5,34 zł | 5,26 zł | 5,20 zł |
CHF* | 4,66 zł | 4,60 zł | 4,65 zł | 4,47 zł | 4,33 zł |
Źródło: Bloomberg. Stan na 1.08.2022 r. *obliczenia własne |
Jest to zatem kolejny miesiąc, w którym obserwujemy stopniowe przesuwanie się rynkowego konsensusu w górę, co sygnalizuje postępującą utratę wiary w polską walutę. Rok temu większość prognoz zakładała, że rok 2022 zakończymy z euro nie droższym niż 4,33 zł. We wrześniu była mowa o 4,39 zł, w październiku o 4,45 zł, a po listopadzie już 4,55 zł. Teraz konsensus leży na poziomie 4,65 zł, który - historycznie rzecz biorąc - sygnalizuje bardzo daleko posuniętą słabość polskiej waluty. Już mało kto ma odwagę prognozować, że złoty powróci do formy sprzed marca ’20 - co byłoby tożsame ze spadkiem kursu euro do strefy 4,25-4,35 zł.
Największymi optymistami względem złotego pozostają analitycy Nomury, którzy wciąż prognozują spadek kursu euro do 4,30 zł na koniec roku. Zdanie całkowicie zmienili za to eksperci z Morgan Stanley, którzy jeszcze pod koniec maja spodziewali się euro po 4,35 zł, a teraz widzą je po 4,90 zł na koniec grudnia. Obecnie jest to najbardziej pesymistyczna z prognoz w bazie Bloomberga. Inni pesymiści wieszczą 4,80 zł. Póki co nie ma jednak żadnej prognozy z piątką z przodu. Ponad połowa aktualnych prognoz mieści się w przedziale 4,60-4,80 zł.
Król Dolar I trzyma się mocno
Po wakacyjnym rajdzie dolara, który w lipcu po raz pierwszy od 20 lat na chwilę zrównał się wartością z euro, analitycy musieli zrewidować swoje nastawienie wobec amerykańskiej waluty. Choć jednak prognozy dla kursu EUR/USD uległy istotnemu obniżeniu, to większość rynkowych prognostów nadal zakłada, że w kolejnych kwartałach czeka nas osłabienie dolara wobec euro. Patrząc na historyczną (nie)sprawdzalność tych projekcji, należy do nich podchodzić ze sporą dawką sceptycyzmu. Nawet gdyby miały się one sprawdzić, to „zielony” na polskim rynku ma kosztować ponad 4 złote w całym horyzoncie prognozy.
W mojej opinii jedyną szansą na realizację antydolarowego scenariusza byłby „piwot” Rezerwy Federalnej, w ramach którego Powell i spółka szybko porzuciliby plany zacieśnienia polityki monetarnej zapowiadane na ten i przyszły rok. Na razie na to się jednak nie zanosi. Po dwóch 75-puntowych podwyżkach z rzędu rynek liczy, że do końca roku stopa funduszy federalnych wzrośnie jeszcze o przynajmniej 75 pb., czyli do minimum 3%. To i tak bardzo niski poziom zważywszy na fakt, że oficjalnie raportowana inflacja CPI w Stanach Zjednoczonych zbliża się do 10%.
Frank ma nie przebić 5 zł
Taki sam problem jak z dolarem analitycy mają wobec franka szwajcarskiego. Helwecka waluta przez ostatni rok na przekór wszelkim prognozom umacniała się względem euro, w lipcu pokonując parytet 1 do 1. Tymczasem rynkowy konsensus cały czas zakłada, że w kolejnych kwartałach jedno euro będzie warte więcej od jednego franka. Obecnie prognoza taka wygląda bardzo optymistycznie i w mojej ocenie obarczona jest wysokim ryzykiem.
Emanacją tych oczekiwań jest jednak utrzymanie kursu franka do złotego blisko historycznie wysokich poziomów i wyraźnie powyżej 4,50 zł w perspektywie następnych 12 miesięcy. W takim układzie wystarczy nawet lekka panika w strefie euro (Rosja zakręcająca gazowy kurek Niemcom) lub problemy w Polsce, by kurs franka wystrzelił w kierunku 5 zł. To zastrzeżenie względem ryzyka, którego obecnie w prognozach walutowych nie widać.
Po raz ostatni CHF kosztował mniej niż 4 złote w lutym 2020 roku. Warto też mieć świadomość, że od sierpnia 2008 roku na parze frank-złoty obowiązuje dość specyficzny trend wzrostowy. Reguła jest taka, że po wielu miesiącach konsolidacji następuje potężne wybicie w górę z bardzo gwałtowną kulminacją na nowych szczytach. Ostatnią taką „erupcję” kursu CHF/PLN obserwowaliśmy w marcu ’22, a do tego zimowego szczytu zbliżyliśmy się w połowie lipca.
Na koniec zwyczajowo przypomnę, że w niniejszym artykule mówiliśmy o medianie prognoz analityków. Przewidywania nawet najlepszych ekspertów mogą rozminąć się z rzeczywistością, co zresztą w przeszłości zdarzało się dość często. Należy też pamiętać, że kursy walut bywają bardzo zmienne i w trakcie kwartału mogą znacząco odchylać od poziomów prognozowanych na jego koniec.