Izraelski rząd zatwierdził w nocy z czwartku na piątek pierwszą fazę planu pokojowego dla Strefy Gazy. Oznacza to formalne przyjęcie umowy i początek zawieszenia broni. Izrael w ciągu 24 godzin ma wycofać wojska na ustaloną linię w Strefie Gazy, a Hamas ma w ciągu 72 godziny uwolnić wszystkich izraelskich zakładników.


Kancelaria premiera Benjamina Netanjahu poinformowała, że izraelscy negocjatorzy podpisali zgodę na pierwszą fazę porozumienia podczas negocjacji w Egipcie w nocy ze środy na czwartek.
Decyzja musiała zostać jeszcze zatwierdzona przez izraelski rząd. Ministrowie wydali zgodę na jej przyjęcie w piątek w nocy, po wielogodzinnym posiedzeniu, które poprzedziły obrady gabinetu bezpieczeństwa.
Pierwsza faza przygotowanego przez prezydenta USA Donalda Trumpa porozumienia zakłada zawieszenie walk, wymianę izraelskich zakładników na palestyńskich więźniów, częściowe wycofanie się izraelskich wojsk i zwiększenie napływu pomocy humanitarnej.
Według upublicznionego przez media dokumentu, przyjętego podczas negocjacji w Egipcie, po zatwierdzeniu umowy przez rząd w Jerozolimie mają ustać wszystkie działania zbrojne.
Izraelskie wojska mają w ciągu 24 godzin wycofać się na ustaloną linię wewnątrz Strefy Gazy. Według mediów Izrael będzie kontrolować 53 proc. palestyńskiego terytorium i opuści okolice obleganego wcześniej miasta Gazy. Obecnie armia zajmują co najmniej 75 proc. Strefy Gazy.
W ciągu 72 godzin Hamas powinien uwolnić wszystkich 20 żywych porwanych i wydać ciała 28 zabitych zakładników. Według izraelskiego wywiadu Hamas może nie być w stanie zlokalizować wszystkich zwłok, więc część szczątków może nie zostać przekazana w terminie - podał serwis Ynet.
Następnie Izrael zwolni 250 Palestyńczyków skazanych na dożywotnie pozbawienie wolności i 1700 mieszkańców Strefy Gazy zatrzymanych po wybuchu wojny dwa lata temu.
Według Ynet uwolnienie więźniów było szeroko dyskutowane przez izraelski rząd. Wielu spośród tych, którzy mają zostać uwolnieni, zostało skazanych za organizowanie zamachów terrorystycznych, w których zginęły dziesiątki izraelskich obywateli.
Reprezentujący ugrupowania skrajnej prawicy ministrowie Itamar Ben Gwir i Becalel Smotricz zapowiedzieli wcześniej, że będą głosować przeciwko porozumieniu. Ynet podał jednak, że rząd przyjął umowę przez aklamację, bez głosowania.
Pod koniec obrad do izraelskich ministrów dołączyli wysłannicy Trumpa, Steve Witkoff i Jared Kushner, którzy wcześniej spotkali się z Netanjahu.
Kolejne zapisy 20-punktowego planu Trumpa obejmują m.in. złożenie broni przez Hamas i przekazanie władzy w enklawie tymczasowej administracji palestyńskiej pod nadzorem międzynarodowym, a także odbudowę Strefy Gazy. Te kwestie nie zostały jeszcze omówione. Według mediów katarskich rozmowy na ten temat mają się zacząć dzień po uwolnieniu zakładników.
Lider Hamasu: mamy gwarancje USA, państw arabskich i Turcji o trwałym zakończeniu wojny
Jeden z liderów Hamasu, Chalil al-Hajja, ogłosił w czwartek, że uzyskał gwarancje ze strony USA, państw arabskich i Turcji, iż wojna z Izraelem w Strefie Gazy została trwale zakończona. Hamas i Izrael zgodziły się na pierwszy etap planu pokojowego prezydenta USA Donalda Trumpa.
Hajja podkreślił, że umowa kończy wojnę w Strefie Gazy, pozwoli otworzyć zajmowane obecnie przez Izrael przejście graniczne z Egiptem w Rafahu i przewiduje uwolnienie wszystkich uwięzionych po wybuchu wojny kobiet i dzieci.
W ramach wymiany Hamas ma wydać 20 żyjących zakładników i ciała 28 zabitych, a Izrael uwolni 250 skazanych na dożywocie palestyńskich więźniów oraz 1700 osób zatrzymanych w Strefie Gazy, w tym wszystkie kobiety i dzieci z tej grupy.
Hamas wielokrotnie podkreślał wcześniej, że warunkiem zwolnienia porwanych jest trwałe zakończenie wojny i wycofanie się Izraela ze Strefy Gazy. Palestyńskie ugrupowanie żądało więc gwarancji bezpieczeństwa, w obawie, że bez nich Izrael wznowi walki, gdy odzyska zakładników.
Władze Izraela deklarowały z kolei, że nie zgodzą się na zakończenie wojny bez gwarancji rozbrojenia Hamasu i odsunięcia go od władzy w Strefie Gazy.
Nie jest jasne, jak zostaną rozwiązane punkty dotyczące m.in. złożenia broni przez Hamas. Jeden z jego wyższych urzędników, Osama Hamdan, powiedział w czwartek, że „żaden Palestyńczyk nie akceptuje rozbrojenia”.
Przedstawiciele Hamasu wielokrotnie deklarowali, że grupa jest gotowa oddać władzę, ale nie złoży broni, dopóki nie powstanie niepodległa Palestyna.
W zniszczonej wojną Strefie Gazy nie wstrzymano jeszcze walk. Izraelska armia ogłosiła w piątek zawieszenie działań ofensywnych, ale według mediów i mieszkańców Strefa Gazy była wciąż atakowana, a w walkach nadal ginęli Palestyńczycy.
Kontrolowana przez Hamas obrona cywilna poinformowała, że w czwartek wieczorem w wyniku izraelskiego ataku na przedmieścia miasta Gazy zwalił się budynek. W gruzowisku jest uwięzionych ok. 40 osób, wydobyto ciała czterech zabitych. Izraelska armia potwierdziła uderzenie, zaznaczając, że celem byli bojownicy Hamasu, którzy „działali w pobliżu sił izraelskich, stwarzając bezpośrednie zagrożenie”.
Przedstawiciele Białego Domu: wyślemy 200 żołnierzy, by monitorować rozejm w Gazie
Centralne Dowództwo USA zorganizuje siły zadaniowe, które będą nadzorować przestrzeganie rozejmu w Strefie Gazy - powiedzieli w czwartek wysocy rangą przedstawiciele administracji USA. W skład sił ma wejść około 200 amerykańskich żołnierzy.
O roli amerykańskiego wojska mówili podczas telekonferencji prasowej dwaj wysocy rangą przedstawiciele Białego Domu, bezpośrednio zaangażowani w negocjacje w sprawie rozejmu w Strefie Gazy. Jak poinformowali, Dowództwo Centralne z admirałem Bradleyem Cooperem na czele pomoże w organizacji wspólnych sił zadaniowych, złożonych z 200 żołnierzy USA. Jak stwierdził jeden z urzędników, w skład tych sił wejdą również żołnierze z Kataru i Egiptu oraz prawdopodobnie również Turcji i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
- Początkowo on (admirał Cooper) będzie miał 200 ludzi na miejscu. Jego rolą będzie nadzorowanie, obserwowanie, upewnianie się, że nie dochodzi do naruszeń, wtargnięć itd. - mówił jeden z amerykańskich negocjatorów. Jak zapowiedział, na podstawie tych początkowych sił miałyby powstać pełne Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne, o których mówi plan prezydenta Trumpa. Urzędnicy zaznaczyli jednak, że żaden amerykański żołnierz nie będzie bezpośrednio w Strefie Gazy, choć nie potrafili dokładnie określić, gdzie będą stacjonować.
Negocjatorzy przekonywali, że rola Coopera przyczyniła się do poczynionego w środę w negocjacjach przełomu, dając pewność partnerom z Bliskiego Wschodu. Zasugerowali, że wiąże się to też z gwarancjami dla Hamasu, że warunki umowy będą przestrzegane.
- I dlatego przekazano Hamasowi, że będziemy odgrywać bardzo silną rolę, że prezydent będzie zajmował bardzo zdecydowane stanowisko, stojąc za swoimi gwarancjami i zobowiązaniami, że ludzie (Izraelczycy) nie będą angażować się w działania ofensywne, gwarancjami i zobowiązaniami, że Hamas, jeśli chce amnestii, musi wyrzec się przemocy jako metody - zaznaczył jeden z przedstawicieli Białego Domu.
Urzędnicy, którzy w czwartek spotkali się z premierem i prezydentem Izraela oraz izraelskim gabinetem, wyrazili nadzieję, że izraelski rząd szybko zatwierdzi plan pokojowy, po czym izraelskie wojsko wycofa się do uzgodnionej linii poza miastem Gazą, a w ciągu 72 godzin dojdzie do wymiany więźniów między Izraelem i Hamasem.
- Myślę, że to zdejmie presję ze wszystkich. A potem będziemy współpracować ze stroną izraelską i myślę, że CENTCOM będzie zaangażowany w utworzenie wspólnej grupy zadaniowej, a następnie od tego zacznie się budowa Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne - powiedział jeden z urzędników.
Jak stwierdzili, rozmowy z premierem przebiegły pozytywnie a wysłannicy Trumpa zostali powitani oklaskami. Urzędnicy przestrzegali przy tym, by nie przywiązywać większej uwagi do wypowiedzi izraelskich i innych oficjeli sugerujących, że może dojść do wznowienia wojny.
- Nie zwracałbym zbytniej uwagi na publiczne oświadczenia kogokolwiek z Bliskiego Wschodu (...) ważniejsze jest to, co ludzie mówią prywatnie, a dopiero potem to, co faktycznie zrobią, więc nie przejmowałbym się zbytnio publicznymi oświadczeniami. Wszyscy próbują ratować twarz - wyjaśnił jeden z urzędników.
Z Jerozolimy Jerzy Adamiak, z Waszyngtonu Natalia Dziurdzińska oraz Oskar Górzyński (PAP)