Wiceszef MON Cezary Tomczyk poinformował w czwartek w Sejmie, że podkomisja smoleńska doprowadziła do zniszczenia i zagubienia 23 części Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem w 2010 r. Wiceminister przekazał, że MON będzie wnioskowało o pociągnięcie do odpowiedzialności osób za to odpowiedzialnych.


Tomczyk przedstawił w czwartek w Sejmie okresowe sprawozdanie z działań zespołu badającego prace podkomisji smoleńskiej.
Poinformował, że w toku prac zespół dotarł do korespondencji Prokuratora Krajowego i Prokuratora Generalnego z Antonim Macierewiczem oraz Mariuszem Błaszczakiem. „To jedna z najbardziej bulwersujących spraw, na jakie natrafiłem podczas mojej kilkunastoletniej pracy w parlamencie i w rządzie” – powiedział.
"Wyparowały" 23 elementy samolotu
Jak mówił Tomczyk, w 2016 r. Prokura Krajowa udostępniła, stanowiące dowody w śledztwie, elementy i części samolotu Tupolew 154-M podkomisji smoleńskiej. „Prokuratura przekazała komisji 23 elementy Tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Z raportu wewnętrznego wynika, że dowody zostały przejęte bez żadnego sprawozdania” – zaznaczył.
Wiceszef MON poinformował, że części Tupolewa zostały zdeponowane w siedzibie podkomisji na ul. Klonowej w Warszawie, a 5 z 23 elementów wysłano do badań do Wojskowej Akademii Technicznej.
„Wiecie, co stało się z dowodami rzeczowymi? Zostały zniszczone w toku badań” – podkreślił Tomczyk. Jednak - jak dodał - najbardziej bulwersujący jest fakt, że "pozostałe 18 części oryginalnego samolotu Tupolew, który roztrzaskał się pod Smoleńskiem, podkomisja zgubiła". "Te dowody zniknęły i pan Macierewicz doskonale o tym wiedział” – stwierdził Tomczyk.
Wiceszef MON poinformował również, że od 2020 roku, prokuratura wielokrotnie zwracała się do Macierewicza o zwrot dowodów, ale wszystkie pisma pozostały bez odpowiedzi. "W międzyczasie odbywa się postępowanie przed sądem. Sąd Okręgowy w Poznaniu 27 maja, wyrażając zgodę PK na udostępnienie podkomisji materiałów, zajmuje się również tymi sprawami. Jest prawomocny wyrok sądu, z którego Antoni Macierewicz nic sobie nie robi” – stwierdził.
Sprawa trafi do prokuratora?
Kolejne pisma prokuratury z prośbą o zwrot dowodów, jak mówił Tomczyk, wysyłano zarówno do Macierewicza, jak i b. szefa MON Mariusza Błaszczaka. „Zacytuję jedno z pism z-cy Prokuratora Generalnego: +Nieprzekazanie dowodów stanowi utrudnianie śledztwa Prokuraturze Krajowej i odmowę realizacji prawomocnych orzeczeń Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu. W przypadku nieprzekazania żądanych materiałów prokuratura będzie zmuszona do podjęcia działań zgodnych z przepisami Kodeksu postępowania karnego” – odczytał Tomczyk.
Ostatnie pismo w sprawie zwrotu skierował b. prokurator krajowy Dariusz Barski bezpośrednio do Błaszczaka. Barski zwrócił się do b. szefa MON z prośbą o spowodowanie zwrotu dowodów rzeczowych. „Te pisma będą dowodami w tej sprawie” – oświadczył Tomczyk. „Zniszczono i zagubiono dowody pierwotne ws. katastrofy smoleńskiej. Prokuratura nie potrafiła przez siedem lat wyegzekwować chociażby informacji o tym, co się z tymi dowodami stało” – mówił.
Tomczyk podkreślił też, że prokuratura rozważała nawet przeszukanie siedziby podkomisji Antoniego Macierewicza przy użyciu Żandarmerii Wojskowej. „Szkoda, że do tego nie doszło” – dodał.
Jak ironizował, ludzie, którzy „tak bardzo dążyli do prawdy”, czyli Jarosław Kaczyński oraz Antoni Macierewicz, doprowadzili do zniszczenia pierwotnych dowodów. „Zrobili to w pełnej świadomości, posiadając pełną wiedzę. Pozostaje zadać pytanie, czy to jest zaniedbanie, głupota, czy może celowe działanie?" – mówił.
Macierewicz: To kłamstwo
Tomczyk poinformował też, że szef MON pilnie zwróci się do prokuratora prowadzącego sprawę w celu podjęcia niezwłocznych działań zmierzających do wyegzekwowania żądań prokuratury. „MON będzie wnioskowało o podjęcie działań prawnego karnych mających na celu ustalenia osób odpowiedzialnych za te działania, a w konsekwencji pociągnięcia ich do odpowiedzialności” – oświadczył.
Podczas debaty Antoni Macierewicz zarzucił Tomczakowi kłamstwo. „Wiceminister wie, że to, co opisywał, zdarzyło się wtedy, kiedy byłem szefem MON, a nie członkiem podkomisji. Nie zostały zniszczone żadne dokumenty ani żadne materiały dowodowe” – oświadczył.
Jak mówił, części Tupolewa zostały przekazane do amerykańskiej firmy NIAR, by mogła dokonać analizy struktury samolotu. „Chodzi o malutkie kawałki samolotu mniej więcej między 5 a 6 cm” – dodał. Macierewicz podkreślił, że przekazał te informacje prokuraturze.
Z kolei wiceszef klubu KO Dariusz Joński stwierdził, że podkomisja to było „kosztowne wariactwo jednego człowieka, który aż tyle w Polsce zniszczył”.
Cytując Pawła Wrońskiego, powiedział: „Gdy rosyjski szpieg likwiduje polski wywiad i kontrwywiad, to zdarzenie z gatunku groteski. Fakt, że dzieje się to pod patriotycznymi hasłami Macierewicza kategorię groteski przekracza” – oświadczył Joński.
Stwierdził również, że to „kosztowne szaleństwo” zafundował Polakom prezes PiS Jarosław Kaczyński i jego słabość do Antoniego Macierewicza. Kaczyński, jak kontynuował Joński, doskonale wiedział, że nie ma zadania, którego Macierewicz się nie podejmie. „Nie było absurdu, którego by nie zbadał” – ocenił. To właśnie dlatego, w ocenie Jońskiego, Macierewicz przez lata był nietykalny.
„Od nas zależy czy tak go pozostawimy, czy zostanie rozliczony za to wszystko co zniszczył. Zrobię wszystko, by ustalić ile kosztował Polskę Antoni Macierewicz i nie chodzi tylko o wielkie pieniądze” – zapewnił.
Posłanka PiS Joanna Lichocka powiedziała, że z zadziwieniem przyjmuje, „jak bardzo rząd wierny jest linii Putina”. „Wtedy nie mieliście odwagi zająć się tą katastrofą. Pokornie przyjęliście raport Rosjan. Dziś, kiedy wszyscy wiedzą, że Putin jest mordercą, powtarzacie to samo. Występujecie przeciwko tym, którzy mówią, że nie była to wina polskich pilotów. Może posłuchalibyście prezydenta (Wołodymyra) Zełenskiego, który nie ma wątpliwości, że był to zamach” – oświadczyła.
Urszula Nowogórska (PSL) zwróciła się do wiceszefa MON z pytaniem, "czy to prawda, że do badań komisji został zadysponowany sprawny, wyremontowany samolot, wart ok. 40 mln? Jeśli tak, kto wydał taką dyspozycję?” – pytała.
Dowody trzymane w domu
Poseł Lewicy Tadeusz Tomaszewski stwierdził, że informacje przedstawione przez Tomczyka stawiają w nowym świetle zaniedbania Macierewicza jako szefa podkomisji. „Zaniedbania te, prowadzące do utrudniania śledztwa muszą budzić reakcję organów państwowych. Skoro sąd w Poznaniu zajmował się tą sprawą, to była okazja, by przekazać dokumenty, o których mówił Antoni Macierewicz” – oświadczył.
Trela zwrócił się do Tomczyka z pytaniem, czy po przejęciu siedziby podkomisji odnaleziono ślady po zagubionych elementach.
Barbara Bartuś (PiS) oceniła natomiast, że rząd zamiast działać przeprowadza audyty. „Co zamierza zrobić rząd, by przejść do prawdziwego wyjaśnienia przyczyn tragedii z 2010 r., czy zostaniecie przy rosyjskim raporcie?” – pytała posłanka.
Tomczyk, odnosząc się do słów Macierewicza, zapewnił, że ma możliwość weryfikacji faktów. „Tak się składa, że mam tu umowę z NIAR i okazuje się, że to pan ją podpisał” – mówił, zwracając się do Macierewicza. Dodał, że Macierewicz został przewodniczącym podkomisji w styczniu 2018 roku, zatem nie mógł być wtedy ministrem obrony narodowej.
Powołując się na inne pismo wysłane przez Macierewicza do prokuratury, Tomczyk powiedział, że sam Macierewicz wskazuje w nim nazwisko osoby, którą obwinia za zagubienie elementów. „To jeden z ekspertów podkomisji, który jak się okazuje, trzymał część dowodów w domu. Wiemy, to z dowodów zebranych przez administrację Mariusza Błaszczaka” – dodał.
Dwa raporty o katastrofie smoleńskiej
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji, ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 r. podpisanego przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
W kwietniu 2022 r. szef podkomisji Antoni Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia komisji Millera. "Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi" – powiedział, prezentując raport, Macierewicz.
Prezes PiS o katastrofie smoleńskiej: Siły, które działały na samolot, były większe niż przy zwykłym zderzeniu
Kaczyński był na konferencji prasowej pytany, jakie są jego zdaniem dowody na to, że katastrofa lotnicza w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku była efektem zamachu.
"Jeżeli chodzi o prokuraturę - to przykro mi bardzo, ale mam zerowe zaufanie do prokuratury wojskowej, która musi być utrzymywana w jakiejś formie, a dzisiaj jest to już forma szczątkowa" - powiedział Kaczyński.
Jak zaznaczył, kwestie dot. przyczyn katastrofy badała tzw. podkomisja smoleńska, działająca przy MON i kierowana przez polityka PiS Antoniego Macierewicza do grudnia ub.r.
Odwołując się do ustaleń podkomisji, wskazał "sprawy takie jak to, co można było naocznie zobaczyć, czyli sposób rozpadu samolotu - siły, które musiały tu działać były dużo, dużo większe niż takie, które mogłyby być wywołane zwykłym zderzeniem z miękką nawierzchnią".
"To, że ta nawierzchnia była miękka, to mogłem sam sprawdzić, bo brodziłem w tym błocie, które tam było; to zupełnie inaczej wyglądało w przypadku innych katastrof tych samolotów (...) Bardzo często wtedy wielu pasażerów wcale życia nie traciło w trakcie tego rodzaju wypadków, zdarzało się nawet, że tych, którzy życie stracili, było bardzo niewielu" - mówił prezes PiS.
"Po drugie - sprawa ciał rozerwanych na strzępy. Tutaj też te siły musiały być nieporównanie większe (...) Mnóstwo tego rodzaju szczegółów, a także kwestia tego, że samolot mimo wykonania wszystkich właściwych działań ze strony pilotów podnosił się tylko przez chwilę, a potem zaczął opadać. Wreszcie ślady materiałów wybuchowych, które tam zostały odnalezione, a także innych szereg spraw związanych z prowadzonymi badaniami" - dodał Kaczyński.
Prezes PiS zwrócił uwagę, że ponadto rosyjski dyktator Władimir Putin "miał powód" do tego rodzaju działań i, jak zaznaczył, z pewnością był i jest do nich zdolny. "To z mojego punktu widzenia w zupełności wystarczy, żeby uznać, że doszło do zamachu smoleńskiego i że to, co działo się później w Polsce, pokazuje potężne oddziaływanie lobby rosyjskiego" - stwierdził.
Autorka: Daria Al Shehabi
dsk/ ann/