Zgodnie z naszymi przypuszczeniami sprzed tygodnia początek października przyniósł pierwsze od pół roku podwyżki cen na stacjach paliw. Zaskakiwać może jedynie skala tej zwyżki – zwłaszcza w przypadku oleju napędowego.


Opłaciło się zalać kanistry. Sprawdziło się bowiem to, co pisaliśmy tydzień temu, gdy średnie ceny detaliczne benzyn i oleju napędowego osiągnęły wielomiesięczne minima. Od tego momentu przy dystrybutorach zaczęły się podwyżki. W ich efekcie w mijającym tygodniu litr benzyny Pb95 kosztował średnio 5,96 zł/l i był o 5 groszy na litrze droższy niż przed tygodniem – wynika z danych BM Reflex.
Jeszcze mocniej – bo o 10 gr/l – w górę poszła średnia cena detaliczna oleju napędowego, która w skali całego kraju osiągnęła poziom 6,03 zł/l. Bardzo wyraźnie w górę poszły też ceny autogazu, który tankowano średnio po 2,91 zł/l, czyli o 6 gr/l drożej niż przed tygodniem.
Były to pierwsze od kwietnia tak powszechne podwyżki cen paliw. Przez poprzednie pół roku przyzwyczailiśmy się, że z tygodnia na tydzień tankowało się coraz taniej. Łącznie od kwietnia do początku października średnie ceny Pb95 i ON obniżyły się po ok. 80 gr/l i osiągnęły poziomy po raz ostatni widziane przed rosyjską inwazję na Ukrainę w lutym 2022 roku. Co więcej, ówczesne stawki detaliczne były obłożone tymczasowo obniżonym, 8-procentowym VAT-em. Teraz VAT na paliwa znów wynosi 23% (tj. stawka „tymczasowo” podniesiona w 2012 roku).
Bliski Wschód, mocny dolar i inne nieszczęścia
Przyczyny październikowych podwyżek na polskich stacjach leżały daleko poza granicami naszego kraju. Przede wszystkim był to efekt eskalacji napięć na Bliskim Wschodzie, gdzie Izrael rozpoczął wojnę w Libanie, co wywołało groźbę starcia militarnego z Iranem. W efekcie kurs ropy naftowej podskoczył z 70 USD do przeszło 80 USD za baryłkę, ale w końcówce mijającego tygodnia sytuacja na rynku „czarnego złota” nieco się uspokoiła. Z punktu widzenia polskich kierowców sytuację pogarszał mocny dolar, który podnosił koszty importu paliw.
Na giełdowych rynkach paliwowych sytuacja pozostaje dynamiczna – ceny benzyny i oleju napędowego w ostatnich dniach potrafią się zmieniać po kilka procent dziennie. Przykładowo, „diesel” na londyńskiej giełdzie ICE w piątek wyceniany był na ok. 703 USD/t. Dla porównania, jeszcze na początku tygodnia było to 730 USD/t, a miesiąc temu niespełna 630 USD/t. Nieco bardziej stabilne są notowania benzyny, która na nowojorskiej giełdzie towarowej wyceniana była na 2,15 USD za galon wobec niespełna 1,90 USD jeszcze na początku października.
Przeczytaj także
To wszystko przekłada się na wyższe ceny hurtowe w polskich rafineriach. W piątek, 11 października, Orlen oferował benzynę Eurosuper95 po 4664 zł/m3, co po doliczeniu 23% VAT przekładało się na 5,74 zł/l. To o 13 gr/l drożej niż przed tygodniem i aż o 24 gr/l drożej niż jeszcze dwa tygodnie temu. Niemniej jednak przy utrzymaniu obecnych cen w hurcie średnia cena detaliczna nie powinna już za bardzo rosnąć.
Pod koniec tygodnia ustabilizowały się też hurtowe ceny oleju napędowego, który w piątkowym cenniku płockiej rafinerii figurował po 4821 zł/m3 netto, co daje ok. 5,93 zł brutto. W przypadku tego paliwa implikowana marża detaliczna jest już bardzo „cienka”, co może przełożyć się na dalsze podwyżki cen ON przy dystrybutorach.
Na koniec zwyczajowo przypomnę, że moglibyśmy tankować znacznie taniej gdyby nie bardzo wysokie podatki wliczone w cenę detaliczną. Podatki stanowią ok. 40% ceny detalicznej benzyny i oleju napędowego. Gdyby np. stawka VAT nadal wynosiła 8%, to benzyna mogłaby kosztować ok. 5,30 zł/l a olej napędowy ok. 5,40 zł/l. Władza mogłaby też znieść „opłatę emisyjną” wprowadzoną przez swych poprzedników, co pozwoliłby obniżyć ceny brutto o ok. 10 gr/l. Ale wiemy, że tego nie zrobi.























































