REKLAMA

SPOILERY"Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to nie jest prof. Rafał Wilczur", czyli netfliksowa wariacja na temat "Znachora"

Agata Wojciechowska2023-10-08 12:30, akt.2023-10-11 09:39redaktor
publikacja
2023-10-08 12:30
aktualizacja
2023-10-11 09:39

Proszę Państwa, Wysoki Sądzie - to nie jest profesor Rafał Wilczur (jakiego znaliśmy). Nie jest to też Antoni Kosiba (jakiego znaliśmy). Choć "Znachor" od Netfliksa bije rekordy oglądalności, to zmiany wprowadzone w scenariuszu... no cóż... omówimy niżej, ostrzegając przed spoilerami. 

"Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to nie jest prof. Rafał Wilczur", czyli netfliksowa wariacja na temat "Znachora"
"Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to nie jest prof. Rafał Wilczur", czyli netfliksowa wariacja na temat "Znachora"
fot. Bartosz Mrozowski / / Netflix

"Forgotten love" - pod takim tytułem figuruje na platformie streamingowej nasz "Znachor" i tak naprawdę już na samym tłumaczeniu tytułu można by zakończyć recenzję. Zapewne przejdzie ono do historii, podobnie jak "Wirujący sex" ("Dirty Dancing), "Szklana pułapka" ("Die Hard") i czy ktoś jeszcze pamięta, że "Terminator" funkcjonował pod tytułem "Elektroniczny morderca". 

Netflix jak to Netflix, wziął materiał źródłowy w postaci powieści Dolęgi-Mostowicza, ekranizację Jerzego Hoffmana, która - nie wszyscy wiedzą - była drugą próbą przeniesienia tej historii na ekran i dodał kilkanaście wiader tzn. nowoczesności, by wyszedł z tego kogiel-mogiel, który co prawda przyjemnie się ogląda, ale nie wiadomo, czy co święta (czy Wielkanoc, czy Boże Narodzenie, czy 11 listopada) będziemy sięgać po wersję z 2023 roku.

Netflix robił to, co robi nie najlepiej, czyli odszedł od materiału źródłowego

Nie unikniemy porównań ze słynną hoffmanowską wersją, w której zdaje się wszystko grało i z czegoś wynikało. Siłą poprzedniego "Znachora" był fakt, że po tragedii, jaka nim wstrząsnęła, profesor chirurgii zapomina o wszystkich i wszystkim: żonie, karierze, majątku. Zostaje mu tylko pamięć mięśni (dzięki którym leczy), kołatająca się w głowie wiedza medyczna i utajona, bo nienazwana, miłość do córki, która każe mu przemierzać kraj w poszukiwaniu właśnie tego nienazwanego. 

- Nasz „Znachor” opowiada o miłości w różnych jej wcieleniach. Na pierwszym miejscu postawiliśmy - wiernie za Dołęgą-Mostowiczem - odzyskaną od losu miłość ojca i córki, to ona jest dramaturgicznie i emocjonalnie najważniejsza. Marysia zyskała w naszej „tandemowej” narracji zupełnie równorzędną wobec Wilczura rolę. Dzięki temu ta rodzicielska miłość staje się pełniejsza, zyskuje na wiarygodności i - mam nadzieję - wzbudza silniejsze wzruszenia - mówi reżyser Michał Gazda o swojej ekranizacji "Znachora" z 2023 roku.

W najnowszej wersji wszystko zdaje się być nowocześniejsze. Od Netfliksa dostajemy wyraźnie rozbudowaną wersję przed znachorem, a więc szpital, karierę, rodzinę i jej rozpad, co stanowi duży plus, gdyż kontrast między tymi dwoma wcieleniami tej samej osoby jest wyraźniejszy. Plenery są także kręcone z większym rozmachem, pokazując nieokreślone miejsce w Polsce. Scenografia plus kostiumy na dobrym - prawie nienetfliksowym - poziomie i choć można się oczywiście przyczepić do lekkiego pomieszania stylów przedwojnia z czasami późniejszymi, to bardzo one nie rażą (np. chłopi na co dzień ubrani dość odświętnie).

Feminizm, seks, studia. To dwudziestolecie, ale nie XX wieku

Marysia, podobnie jak Czyński, chcą zmienić skostniały świat szlachecko-wiejskich konwenansów. (fot. Bartosz Mrozowski / Netflix)

A teraz zgrzyty. Marysia, córka profesora, walczy, by pójść na studia, od czasu do czasu rozstawiając po kątach okolicznych mieszkańców i rzucając feministyczne slogany. Zbiera, chyba "na akademik", pracując w żydowskiej karczmie - taki fikołek jedynie "śmieszy, tumani, przestrasza". Uznawanej za sierotę dziewczynie promil takich akcji by nie uszedł płazem w hermetycznej wiejskiej społeczności. Choć rok wcześniej straciła matkę i doskonale pamięta swojego ojca, to nawet nie stara się go odnaleźć.

Nie jest to jedyne "ale dlaczego", które stawia sobie widz. Skąd w ogóle oczarowanie między Marysią a hrabią Leszkiem Czyńskim? Dlaczego przed nim uciekła? Co do diaska robiła przy wycince? Dlaczego zawsze krzyczy? Jak zaprzyjaźniła się z Kosibą? Dlaczego Antoni mieszkał u samotnej kobiety w młynie (co już z punktu widzenia ówczesnej moralności było nie do pomyślenia)? I dlaczego w dwudziestoleciu międzywojennym jest przyzwolenie na seks przedmałżeński i to w ilości hurtowej? No i, na boga, peruki oddajcie do "Korony królów". 

Znachor Kosiba i młynarzowa Zosia tworzą na ekranie niesamowity duet. (fot. Bartosz Mrozowski / Netflix)

Leszek Lichota doskonale zagrał Wilczura/Kosibę, zmagającego się ze swoimi demonami, a towarzysząca mu Anna Szymańczyk, która wcieliła się w rolę Zosi - wybornie.

- Wcielenie się w tak kultową postać, która zmaga się z wielkim bagażem doświadczeń, ogromną traumą i odnajdywaniem swojej tożsamości na nowo było dla mnie ogromnym wyzwaniem aktorskim. Historia profesora Wilczura pokazuje od pokoleń, że dzięki niezłomności ludzkiego serca, pokorze i chęci do poszukiwania prawdy, losy zawsze mogą się odwrócić - mówił Leszek Lichota o swojej roli.

Ta para też znakomicie wygląda i współgra razem na ekranie. W netfliksowej wersji są oni bardziej ludzcy, więc nie tylko stoicko podchodzą do zachodzących wokół nich zmian, ale i pożądają, kochają, cierpią. Ci aktorzy starają się naprawić niedociągnięcia fabuły i to niestety widać (niedociągnięcia oczywiście).

Na ekrany wrócił też Artur Barciś, który jednak tym razem wcielił się w kamerdynera hrabiostwa Czyńskich Franciszka. Wymazano za to niemal doszczętnie rodzinę Prokopa, który przyjął Kosibę pod swój dach, a ten później mu zadośćuczynił, operując nogi syna Wasila. Co prawda operuje on nogi kolegi Marysi, ale bez całego tła tej części historii. Znachor już nawet nie popełnia przestępstwa, bo narzędzia do operacji kradnie mu kto inny. 

Czego zabrakło w nowym "Znachorze"?

Nie ma słynnej sceny z kwiatami, kiedy to zamiast na cmentarz młody hrabia rzuca je do stóp ukochanej. Kto czeka na słynną scenę sądową, będzie musiał obejść się smakiem. Słynne zdanie "Szanowni Państwo, Wysoki Sądzie, to jest profesor Wilczur" zostało przez Jerzego Hoffmana wymyślone (zresztą ma on "pióro" do takich legendarnych stwierdzeń jak przy Oleńkowym "Jędruś ran Twoich niegodnam całować"). Netfliksowemu zakończeniu brakowało głębi. Rach ciach i wszyscy wszystko sobie przypomnieli, domyślili, nie wyjaśnili. Mamy tylko podwójny ślub. Kogo z kim? Łatwo się domyślić.

Na pewno jednak "Forbidden love" stała się ekranizacją, która podoba się za granicą. Film znalazł się w zestawieniu najpopularniejszych nieanglojęzycznych produkcji na Netfliksie z 2. lokatą i wynikiem 11,9 mln wyświetleń. Na 1. miejscu znalzła się hiszpańska produkcja "Nigdzie" z 23,8 mln wyświetleń. 

Zagraniczni krytycy, nieskażeni ani książkową, ani hoffmanowską wersją, chwalą "Znachora", uprzedzając jednak, że widzowie muszą się przygotować na niespieszny 2,5-godzinny film. Na IMDB ma wysoką notę 7,6/10 przy prawie 2 tys. opinii  (część nie pochodzi z Polski). Podobnie na "Rotten Tomatoes". "A Good Movie to Watch" określa ekranizację jako "zachwycającą". "Rzuć wszystko i chodź oglądać "Forgotten Love" - napisał serwis "But why tho?". "Ten film ma w sobie wszystko", by dalej wyjaśnić, że "amnezja profesora nie jest w żaden pokazana w sposób ośmieszający [...] Widzimy w nim człowieka słodkiego, zbyt pokornego dla dobra, które czyni. [...] Zosia jest idealną postacią, ani nie jest typem żony, która reaguje na każde zawołanie Kosiby, ani nie jest męską kobietą z Europy Wschodniej, przy której mąż wygląda jak karykatura. [...] W każdej scenie wypatrujemy szczęścia bohaterów".

Netflix ma gotowy dalszy ciąg na podstawie powieści "Profesor Wilczur"

To druga część napisana przez tego samego autora - Tadeusza Dołęgę- Mostowicza.

Po odzyskaniu pamięci profesor Wilczur wraca do swojej kliniki w Warszawie, która do tej pory była zarządzana przez jego asystenta - także profesora - Jarzego Dobranieckiego. Jednak w książce wyraźniej pokazano, że choć podziwia swojego mentora, to jednocześnie mu zazdrości. Po degradacji negatywne uczucia wzięły górę i wraz z żoną wszelkimi sposobami podkopywał jego autorytet. Apogeum osiągnęła śmierć słynnego tenora na stole operacyjnym (niezawiniona przez Wilczura), co rozpoczęło kampanię oszczerstw kierowaną przez Dobranieckiego. Kolejny błąd medyczny z powodu przemęczenia profesora spowodował, że zaczął się on wycofywać. Wraz z zakochaną w nim lekarką Łucją Kańską opuszcza Warszawę i udaje się na dobrze znaną sobie wieś. Tam zakładają razem klinikę. Po ataku wściekłego psa Wilczur zaczął cierpieć na niedowład ręki. Dodatkowo na wiejskiej zabawie zdał sobie sprawę, że dopada go starość. Prosi Łucję, by wróciła do stolicy, a nie poświęcała się dla niego. 

Po jakimś czasie do wsi przyjechała żona Dobranieckiego, prosząc Wilczura o pomoc w leczeniu męża, u którego zdiagnozowano nowotwór. Z sukcesem przeprowadza operację, która jednak odbija się na jego zdrowiu. 

Tutaj ekranizacja rozbiega się z książką - w książce wraca do pracy w swojej wiejskiej klinice, by zdać sobie sprawę, że doktor Łucja zakochała się w jego asystencie. Daje im swoje błogosławieństwo przed powrotem do Warszawy. Zostaje sam i leczy.

W filmie, który miał premierę w 1939 roku, umiera na sali operacyjnej, na której uratował Dobranieckiego w otoczeniu bezradnych asystentów. Być może sam mógłby siebie uratować. Żegna się ze swoją córką słowami, że "należy mu się spokój". 

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

Źródło:

Redaktor działu newsroom w portalu Bankier.pl. Absolwentka historii, którą studiowała dłużej niż statystyczny student, ale za to przeszła przez kilka uniwersytetów, w tym uczelnię w Edynburgu. Swoje życie zawodowe rozpoczęła dziesięć lat temu z portalem Bankier.pl. Później współpracowała z licznymi redakcjami, pisząc dla "Gazety Wrocławskiej", nagrywając dla Polskiego Radia i - ku zgorszeniu niektórych - kreując rzeczywistość w "Fakcie". Na pewno nie napisze nic o WIG20, a jeśli już to tylko w kontekście plotek, pogłosek czy domysłów. Dla czytelników siedzi nocami, oglądając seriale, podliczając gaże, czytając książki, śledząc nietypowe aukcje czy podróżując palcem po mapie. Nienawidzi wyrazu “dedykowany”, przeciw któremu prowadzi osobistą krucjatę w internecie. Telefon: 502 924 211

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (11)

dodaj komentarz
magdalenakierszka
Pani redaktor, polecam poczytać książkę - przedostania strona Potopu - Jędruś! Ran twoich niegodnam całować! - jest jednak autorstwa Sienkiewicza.
marysia123
Nie szukała ojca, bo go nie pamiętała, a matka jej powiedziała, że popełnił samobójstwo. Oksza nie żył, gdy przyjechała do Radoliszek.
Uciekła od Leszka, bo sądziła, że w ten sposób uchroni Antoniego przed więzieniem za kradzież narzędzi. Zbierała na studia, na które przyjmowano już kobiety, a które były bardzo drogie. Seks pozamałżeński
Nie szukała ojca, bo go nie pamiętała, a matka jej powiedziała, że popełnił samobójstwo. Oksza nie żył, gdy przyjechała do Radoliszek.
Uciekła od Leszka, bo sądziła, że w ten sposób uchroni Antoniego przed więzieniem za kradzież narzędzi. Zbierała na studia, na które przyjmowano już kobiety, a które były bardzo drogie. Seks pozamałżeński ostro skrytykowała w sądzie wieśniaczka zazdrosna o Antoniego.
A więź ojca i córki pokazano jako metafizyczną, niewytłumaczalną... I to chyba najbardziej wzruszający motyw tej adaptacji książki. NIe zawsze krzyczała :-), a na wycince pojawiła się pewnie dopiero, gdy usłyszała o wypadku Michała. Mnie tam zgrzytało jedynie to, że nie było róż z ogrodu Leszka, które miały trafić na grób Marysi, a rozsypał je u jej stóp...bo żyła :-)
vinietune
Dzięki Pani Agato, za ukazywanie tych pato-ekranizacji, bezczeszczących oryginalne dzieła w imię jakichś chorych ideii. W dzisiejszych czasach zamętu, umiejętność rozróżniania prawdy od fałszu jest bardzo potrzebna i przydatna. Dobra robota.
faramir_z_gondoru
Niektórych filmów nie powinno się kręcić ponownie. To jest dobry przykład. Aczkolwiek po netfliksie spodziewałem się jeszcze czegoś gorszego - Marysia mogła być Afroamerykanką, a Kosiba o niesprecyzowanej orientacji seksualnej.

Powiązane: Popkultura i pieniądze

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki