Po kilku miesiącach, podczas których wielkość przelewów z ZUS na konta funduszy emerytalnych nie zachwycała, doczekaliśmy się wreszcie bardziej konkretnej kwoty. W lipcu padł rekord - największy miesięczny przelew gotówki z ZUS do OFE w historii. Kwota niebagatelna, bo aż prawie 1 miliard 149 miliona złotych, z czego 424,5 miliona złotych zostało przelane w dniu 31 lipca. Jeśli chodzi o rekord dziennego przelewu, to nadal palmę pierwszeństwa dzierży dzień 27 grudnia 2001, gdy na konta OFE wpłynęło prawie 510 milionów złotych.
Być może lipcowy rekord będzie przełomem i od tej pory pieniądze z ZUS do OFE będą spływały coraz większym strumieniem. Oby tak właśnie było. Może nasze konta emerytalne w drugim filarze nareszcie zaczną się szybciej napełniać. Zanim przejdę do dalszej części komentarza chciałbym przypomnieć iż w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy z ZUS do OFE wpłynęło 9,172 miliarda złotych, a w analogicznym okresie roku ubiegłego (czyli od sierpnia 2000 do lipca 2001) było to odpowiednio 8,513 miliarda złotych. Jak widzimy postęp faktycznie jest, choć oczekiwalibyśmy więcej.
Zwiększone przelewy z ZUS na nasze konta są warunkiem koniecznym otrzymania w przyszłości emerytury z tego źródła, ale niestety nie wystarczającym. Drugim elementem jest bowiem przyrost stanu konta wynikający z udanych inwestycji przeprowadzanych przez fundusze na rynku kapitałowym. A te póki co pozostawiają wiele do życzenia. Jeśli policzymy przeciętny wzrost wartości jednostki uczestnictwa (mierzony indeksem IFE-10), to sprawa nie wygląda jeszcze tak źle, choć średnioroczny zysk w wysokości 12,83% w okresie, gdy na obligacjach można było osiągnąć lekką ręką ponad 19%, wydaje się być przeciętnym. Jeśli jednak policzymy efektywny zysk osiągnięty przez fundusze, czyli po odliczeniu prowizji za zarządzanie, to wynik okaże się zwyczajnie MARNY!.
Zobacz także
Okazuje się bowiem, iż od początku reformy na konta OFE wpłynęło 24 miliardy 347 milionów 220 tysięcy złotych. Wartość aktywów netto natomiast (według stanu na dzień 31 lipca 2002) podana przez OFE - czyli wartość papierów wartościowych i gotówki będącej przedmiotem zarządzania - wynosi 25 miliardów 226 milionów 210 tysięcy złotych. Jak łatwo policzyć, dodatkowy przyrost stanu naszych kont emerytalnych osiągnięty w wyniku działań inwestycyjnych OFE wyniósł 878,99 miliona złotych, co stanowi 3,61% kwoty otrzymanej przez OFE z ZUS. Tak więc przez 38 miesięcy (pierwsze przelewy z ZUS do OFE miały miejsce w czerwcu 1999 roku) zarządzający aktywami powiększyli stan naszych kont (po potrąceniu sobie wynagrodzenia za zarządzanie w wysokości około 1,7 miliarda złotych) o 878,99 miliona złotych, czyli "aż o 3,61%". Wynik rzucający na kolana ;-). Ale i tak powinniśmy się cieszyć, gdyż obecnie stan naszego konta powinien być wyższy niż wartość wysłanych pieniędzy z ZUS. Wcześniej bywało z tym różnie, o czym świadczyć może ten oto wykres.
Czy ostatnie doniesienia prasowe na temat dziwnych transakcji zawieranych na rynku kapitałowym pomiędzy funduszem OFE Winterthur (obecnie po zmianie nazwy Credit Suisse Life & Pensions) a kilkoma osobami fizycznymi potocznie nazywanymi "szwagrami") są tylko czubkiem góry lodowej? Czy takich transakcji, przy których OFE traciły, a zyskiwała druga strona mogło być więcej? Chyba nie prędko się dowiemy, jeśli w ogóle.
Zastanawiam się, czy ewentualna zmiana sposobu wynagradzania towarzystwa emerytalnego mającego pieczę nad naszymi pieniędzmi, mogłaby zwiększyć efektywność i pomnażanie naszego przyszłego kapitału emerytalnego? Wydaje mi się, iż zamiast obecnej prowizji (4-10% od wartości składki w zależności od funduszu oraz 0,6% rocznie od wartości zgromadzonego na koncie kapitału) wolałbym płacić nawet 20%, ale od osiągniętych zysków. Policzmy. OFE zarobiły na inwestycjach około 2,6 miliarda złotych (1,7 miliarda poszło do ich kieszeni a mniej niż 0,9 miliarda powiększyło stan konta emerytów). Od tej kwoty 20% daje około 520 milionów złotych. Nawet gdybyśmy podzielili się zyskami z OFE po połowie, to i tak w naszej kieszeni (na kontach w OFE) pozostałaby kwota znacznie większa, niż ta jaką obecnie dysponujemy. Przy obecnym sposobie wynagradzania (według zasady "czy się stoi, czy się leży 8% się należy") podział zysków z inwestycji odbywa się w proporcji: 65% dla PTE, 35% dla jego klientów.
Właściciele biznesu potrafią dobrze opłacać managerów zarządzających. To bez dwóch zdań. Tylko czy 65% stawka nie jest aby za duża? W Polsce jest tylko jedna instytucja finansowa, która płaci zarządzającym więcej (BIG-BG gdzie ponad 90% zysku netto osiągniętego przez bank stanowiło wynagrodzenie dla zarządu), ale to już całkiem inna historia.
Podsumowując. Jesteśmy oskubywani ze wszech stron. ZUS nas skubie niemiłosiernie. OFE robią to samo. I pewnie nieprędko się to zmieni. Nawołuję Ustawodawcę władnego zmienić zasady gry: "Zmieńcie jak najszybciej zasady wynagradzania zarządzających w drugim filarze. Niech ich zarobki będą pochodną osiąganych zysków z inwestycji kapitałowych. Zróbcie to jak najszybciej, zanim OFE całkowicie roztrwonią nasze w poci czoła wypracowane pieniądze. A jeśli któryś z funduszy nie zechce dalej prowadzić biznesu według nowych zasad, to droga wolna. Przecież nie ma przymusu pracy w Polsce. Znajdą się inni na ich miejsce, którzy dokończą dzieła zadowalając się mniejszym wynagrodzeniem"
Jacek Maliszewski
e-mail:
Jacek.Maliszewski@waw.bankier.pl
























































