REKLAMA
ZOOM NA SPÓŁKI

Kryptowalutowa nauczka dla equity crowdfundingu

Adam Torchała2019-08-02 05:43redaktor Bankier.pl
publikacja
2019-08-02 05:43

Upadek BitMarketu zmienił nieco optykę w polskiej branży kryptowalutowej. Pytanie, czy podobna przyszłość nie czeka equity crowdfundingu.

- Wolność, anonimowość, bitcoin! Takie głosy można było usłyszeć jeszcze pięć lat temu, gdy zaczynała się dopiero hossa i popularność kryptowalut. Banki są złe, regulacje są ograniczeniem, tylko kryptowaluty są prawdziwym transferem wartości. Dziś słyszymy, że regulator zawalił sprawę, bo nie przypilnował giełdy kryptowalut, w której udziały miała spółka publiczna – pisze na bossowym blogu w komentarzu do sprawy BitMarketu Grzegorz Zalewski z DM BOŚ.

O potencjalnej odpowiedzialności KNF-u na twitterze wypowiedział się m.in. prof. Krzysztof Piech z Uniwersytetu Łazarskiego i Polskiego Akceleratora Technologii Blockchain. - Trwają analizy, czy KNF był zobowiązany do nadzorowania BitMarketu (poprzez spółkę IQ Partners). Fakt ten, że spółka giełdowa przejmowała ww. serwis (kupiła BM, domeny i znaki towarowe) uwiarygodnił go i skłonił klientów do używania tej platformy, a nie innych, zagranicznych – stwierdził Piech.

KNF-u nie chciano, KNF-u nie było

Problem jednak, że rynek kryptowalut nie jest w Polsce rynkiem regulowanym. - KNF nie licencjonuje, nie rejestruje ani nie nadzoruje giełd kryptowalutowych. Organ nadzoru nad rynkiem finansowym nie jest wyposażony w narzędzia umożliwiające pomoc osobom poszkodowanym w wyniku upadku giełdy kryptowalut – napisała Komisja w oświadczeniu w sprawie BitMarketu.

fot. Andrzej Hulimka / / FORUM

Komisja regulacjom nie mówi nie, nie ma jednak inicjatywy ustawodawczej w tym obszarze. KNF przypomina także, że zwracała wielokrotnie uwagę na ryzyka związane z lokowaniem środków w kryptowaluty, także poprzez przeprowadzenie w połowie 2018 r. szerokiej kampanii społecznej. Ta spotkała się z kpinami i krytyką części środowiska kryptowalutowego. Podobnie było z wpisywaniem niektórych giełd na listę ostrzeżeń publicznych. Teraz jednak mleko się rozlało i jedni chcą znaleźć winnego, inni zaś (klienci BitMarketu) po prostu odzyskać swoje pieniądze.

Equity crowdfunding świetny, ale niekoniecznie dla inwestora

Przykład ten warto nieco wyolbrzymić i spojrzeć na niego z perspektywy innej działki, w której również trwa zażarta dyskusja na temat konieczności regulacji, bądź utrzymania „złotej wolności”. To equity crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe połączone z emisją akcji. Ta forma finansowania nabrała wiatru w żagle po zmianie przepisów, która umożliwiła przeprowadzenie oferty do 1 mln euro (limit roczny) nawet bez memorandum, o prospekcie emisyjnym nie wspominając. Spółki mogą więc bez zbytniej papierologii wyemitować akcje za nawet 4 mln zł.

Na rynku pojawił się wysyp ofert, a liczba emisji equity crowdfundingowych przerosła liczbę debiutów na giełdzie. Wraz z sukcesem pojawiły się jednak i znaki zapytania. Bo choć spółce o fundusze łatwiej, to jednak niewielka liczba informacji utrudnia racjonalną ocenę inwestorów. Oferty equity crowdfundingowe, choć są emisją akcji, a niektóre wprost kuszą inwestorów widmem zysków, bądź hasłami „zainwestuj”, często z inwestycją mają niewiele wspólnego. W dokumencie informacyjnym brak bowiem choćby tak podstawowego elementu niezbędnego do wyceny, jak wyniki finansowe. Są za to bonusy i wizja świetlanej przyszłości. Dodatkowo, akcje takie po zakupie ciężko jest inwestorowi sprzedać. Spółki wprawdzie tłumaczą to w dokumencie informacyjnym, jednak pytanie, czy przy tak małym zasobie informacji inwestor może racjonalnie wycenić spółkę, jest jak najbardziej zasadne. Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście „Equity crowdfunding, czyli inwestowanie konsumpcyjne”.

Regulacyjny zaścianek, czy rozważny konserwatyzm?

Te kontrowersje zrodziły dyskusję na temat regulacji branży. Swoje dorzucił zresztą i KNF, który w maju ostrzegł platformy equity crowdfundingowe, że powinny przystąpić do regulacji swojej działalności. - Do 21 maja 2019 r. żadna z platform crowdfundingu udziałowego (tzw. equity crowdfunding) nie złożyła wniosku o licencję maklerską. Tymczasem miesiąc wcześniej upłynął roczny okres przejściowy, wynikający z nowelizacji ustawy o obrocie instrumentami finansowymi z marca 2018 r. Nowelizacja ta zmieniła definicję usługi oferowania instrumentów finansowych. W konsekwencji funkcjonowanie platformy crowdfundingu udziałowego może wymagać posiadania jednej z wersji licencji na prowadzenie działalności maklerskiej, a z tym w branży jest bardzo krucho – pisał w maju Kamil Kosiński na łamach „Pulsu Biznesu”.

To wywołało ostry sprzeciw części środowiska. Arkadiusz Regiec z platformy Beesfund, która jest jednym z największych propagatorów equity crowdfundingu w Polsce, na Konferencji WallStreet 23 wprost mówił, że Polska nie nadąża w tej kwestii za Europą. - To Unii zawdzięczamy podniesienie limitu emisji do 1 mln euro, gdyby bowiem decydował KNF to pewnie nadal mielibyśmy 100 tys. euro. Nasze podwórko trochę nie rozumie, że pojawił się nowy twór. Nie biuro maklerskie, a platforma crowdfundingowa i regulacyjnie trzeba do niej podchodzić nie jak do biura maklerskiego, a jak do platformy crowdfundingowej – punktował. I dodawał, że polska branża maklerska, podobnie jak giełda, są zbyt zbiurokratyzowane. - Ja śpię spokojnie, bo wiem co planuje ESMA (Europejski Urząd Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych - przyp. red.). To ona, nie KNF, będzie odpowiedzialna za platformy equity crowdfundingowe - podsumowywał.

Nieco inny punkt widzenia na problem miał Ludwik Sobolewski, były prezes GPW, który teraz rozkręca własną platformę crowdfundingową Emerging Europe Marketplace. - Rynek crowdfundingowy powstał jako pewien sprzeciw wobec nadmiernej regulacji rynku inwestycji - mówił Sobolewski w studiu Bankier.pl na Konferencji Wall Street 23 w Karpaczu. Jego zdaniem jednak regulacje są potrzebne, ale nie powinny być one zuniformizowane. - W obszarze crowdfundingu nie powinno być żadnej wolnoamerykanki. Ale nie powinniśmy też dążyć do tego, żeby był jeden standard rynku regulowanego, który by obowiązywał w każdym obszarze - podkreślał były prezes giełdy w Warszawie i w Bukareszcie.

Ryzykujesz na własną odpowiedzialność

Regiec nie jest wprawdzie zwolennikiem kompletnej wolnej amerykanki, jednak jego zdaniem odpowiedzialność powinna leżeć po stronie inwestora, a nie platformy, czy regulacji. - Coraz częściej mówimy o bezpieczeństwie, które na rynkach jest fikcyjne, a coraz mniej mówimy o ryzyku. A to przecież ryzyko pozwala osiągać duże stopy zwrotu. Idziemy w szaleństwo bezpieczeństwa i to się dla rynku źle skończy – oceniał podczas panelu poświęconego equity crowdfuningowi na Konferencji WallStreet 23.

Zdaniem Regieca platforma powinna być słupem ogłoszeniowym, a ryzyko emitujących przez nie akcje biznesów inwestor powinien brać na siebie. - Platforma nie jest od tego, żeby weryfikować biznesy i zapewniać ochronę kapitału. I dlatego hasłu „że potrzeba odpowiedzialności platform itp.” mówię „nie”. Bo ta odpowiedzialność jest złudna. I zawsze będzie złudna, trzeba to jednak jasno zakomunikować. Jestem zwolennikiem mówienia wprost: „ryzykujesz na własną odpowiedzialność” – dodawał.

Sztuka znalezienia równowagi

Równowaga między wolnością, a regulacjami to kwestia bardzo delikatna. Z jednej strony brak regulacji może rodzić pretensje w razie problemów, co pokazały historie BitMarketu, czy choćby wcześniej AmberGold. Z drugiej strony regulacje mogą stanowić przesadny ucisk dla branży i zgasić ją w zarodku. Dodatkowo regulacje zawsze są o krok za regulowanymi, pojawiają się bowiem nowe produkty, nowe rynki, nowe technologie. Nawet jeżeli więc chce się coś regulować, to ciężko to zrobić dobrze.

Problem sprowadza się do ludzkiej odpowiedzialności. Stanowisko proponowane przez prezesa Beesfunda i część rynku equity crowdfundingowego, podobnie jak wcześniej stanowisko buntujących się przeciw regulacjom kryptowalutowców, ma podstawy w szeroko rozumianej wolności i odpowiedzialności za własne czyny. Niestety, historia uczy, że wszystko jest dobrze, póki nie wydarzy się jakaś katastrofa (np. upadek giełdy kryptowalutowej, czy spółki z equity crowdfundingu). Stratni zawsze będą bowiem szukać winnych. Ostatnie afery pokazały, że nigdy nie jest tak, że wszyscy uderzają się w pierś mówiąc „ok, to ja podjąłem to ryzyko, tym razem nie udało się”. Wystarczy kilka głośnych osób dążących do znalezienia winnego, by klimat wokół branży czy pomysłu się popsuł, a bunt przeciw regulacjom przerodził się w pytanie „gdzie był nadzorca?”. Zalążek tego obserwujemy w przypadku BitMarketu, w przypadku equity crowdfundingu może się to powtórzyć.

Efektem wspominanej katastrofy może być… przeregulowanie branży i znaczne ograniczenie jej potencjału. Wówczas bowiem karty stratnych inwestorów, mogą być silniejsze od kart promujących pomysł jako świeży, świetny, dobry dla gospodarki i uwalniający od regulacji. Dlatego w interesie samych platform crowdfundingowych powinno leżeć to, by inwestorzy byli należycie informowani podczas ofert. I nie chodzi tu tylko o zapis o ryzykach gdzieś na dole dokumentu informacyjnego, ale i wyeksponowanie ryzyk już na stronie projektu, wymaganie podania wyników finansowych, czy stwarzanie rynków, na których można byłoby akcjami obracać. Inaczej bowiem katastrofa jednej ze spółek może się okazać dla branży sporym ciosem.

Źródło:
Adam Torchała
Adam Torchała
redaktor Bankier.pl

Redaktor zajmujący się rynkami kapitałowymi. Zdobywca tytułu Herosa Rynku Kapitałowego 2018 przyznanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Swoją uwagę skupia głównie na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie, gdzie trzyma rękę na pulsie nie tylko całego rynku, ale także poszczególnych spółek. Z uwagą śledzi również ogólnogospodarcze wydarzenia w kraju i poza jego granicami.

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (22)

dodaj komentarz
orle
Niektórzy uważają, że kryptowaluty przestaną być przedmiotem spekulacji gdy ich wartość nominalna się ustabilizuje. Jeśli ma to być pułap, na którym określona kryptowaluta powinna się ustabilizować, to jest to niemożliwe. Bo każda kryptowaluta jest piramidą finansową. Jej istnienie, trwanie jest uzależnione od wzrostu popytu na Niektórzy uważają, że kryptowaluty przestaną być przedmiotem spekulacji gdy ich wartość nominalna się ustabilizuje. Jeśli ma to być pułap, na którym określona kryptowaluta powinna się ustabilizować, to jest to niemożliwe. Bo każda kryptowaluta jest piramidą finansową. Jej istnienie, trwanie jest uzależnione od wzrostu popytu na nią. Gdy wzrasta popyt na kryptowalutę, wzrasta jej nominalna wartość. Gdy popyt przestanie wzrastać, a nawet gdy będzie wzrastał w tempie niższym od tempa wzrostu kosztów (i czasu) obiegu jej jednostek, to cały system danej kryptowaluty się zawali, bo regulacja płatności przestanie być opłacalna. Wtedy wartość jednostek np. bitcoinów spadnie do zera. Znikną fortuny, które zostały w nich zgromadzone! Poczekamy: zobaczymy!
awenturyn1
Cena większości kryptowalut rośnie , bo są pieniądzem deflacyjnym, a nie jak FIATY inflacyjnym. Jeśli rozliczamy krypto w dolarach, a te są drukowane na potęgę, to przy stałej wartości krypto musi rosnąć ich cena wyrażona np. w dolarze. System walczy z taką sytuacją , bo ta ukazuje w jaki sposób rządy krajów nas okradają (stosowanie Cena większości kryptowalut rośnie , bo są pieniądzem deflacyjnym, a nie jak FIATY inflacyjnym. Jeśli rozliczamy krypto w dolarach, a te są drukowane na potęgę, to przy stałej wartości krypto musi rosnąć ich cena wyrażona np. w dolarze. System walczy z taką sytuacją , bo ta ukazuje w jaki sposób rządy krajów nas okradają (stosowanie przez banki rezerwy cząstkowej) oraz uniemożliwia systemowi śledzenie podatnika , a jak wiadomo w erze tzw. globalizacji dąży się do całkowitego podporządkowania i odmóżdżenia jednostki , która ma być kontrolowana i zależna od systemu. Niedługo, tak jak w Chinach, będziemy dostawać punkty za posłuszeństwo i postępowanie zgodnie z "przyjętymi" regułami.
hfjdj
Jak cena obiegu jednostek FIAT bedzie wyzsza niz ich wartosc to rowniez sie zawali system. Wyplacisz z bankomatu 100zl jak prowizja bedzie 1000zl baranku?
orle
Dzisiaj nie potrafię przewidzieć, kiedy aktualne systemy kryptowalut, budowa i emisja których jest oparta na technologii blockchain, się zawalą. Technologia blockchain stanowi bowiem zarówno siłę kryptowalut na krótka metę jak i słabość na długą.Nawet zwolennicy i entuzjaści technologii bolckchain nie są świadomi tego, że owe rewelacyjne Dzisiaj nie potrafię przewidzieć, kiedy aktualne systemy kryptowalut, budowa i emisja których jest oparta na technologii blockchain, się zawalą. Technologia blockchain stanowi bowiem zarówno siłę kryptowalut na krótka metę jak i słabość na długą.Nawet zwolennicy i entuzjaści technologii bolckchain nie są świadomi tego, że owe rewelacyjne efekty i właściwości tej technologii są ograniczone do pewnego zamkniętego przedziału czasu, tym krótszego im bardziej intensywne są ruchy/przepływy elementów w danym systemie. "Próbując intuicyjnie wyjaśnić, co to jest Blockchain, możemy powiedzieć, że jest to "łańcuch bloków danych", czyli sposób zapisu informacji o nowych wpisach do bazy danych (transakcjach), które ułożone są w postaci następujących po sobie bloków "wpisów", z których każdy kolejny blok wpisów zawiera jednocześnie odniesienie do poprzedniego (bloku), przez co tworzy się nierozerwalny łańcuch". Blockchain działa więc na zasadzie "peer to peer", czyli bezpośredniego kontaktu "twarzą w twarz". Ponadto przy każdym nowym przepływie/przekazie jednostki monetarnej jest sprawdzany wstecz cały powiązany łańcuch przepływów. Dlatego "Blockchain może być niewrażliwy nawet na ataki komputerów kwantowych, a jakiekolwiek nadpisanie rejestru nawet przy posiadaniu uprawnień nie jest możliwe bez pozostawienia śladu. (...) Bardzo trudno jest zmieniać przeszłe aktualizacje bazy danych (np. w blockchainie bitcoinowym musi się na to zgodzić więcej niż 50% uczestników sieci). Każda aktualizacja jest znakowana czasem. Do aktualizacji bazy danych mogą być dołączane nowe elementy kodu komputerowego (np. aplikacje). Całą historię zapisów w bazie danych opartej na technologii blockchain, od początku istnienia danego blockchaina, można przejrzeć i zweryfikować." (https://www.lazarski.pl/pl/wydzialy-i-jednostki/instytuty/wydzial-ekonomii-i-zarzadzania/centrum-technologii-blockchain/co-powinnismy-wiedziec-o-technologii-blockchain/).

Z powyższego wynika, że im dana jednostka monetarna została wcześniej wygenerowana, tym ma więcej przepływów i dlatego żeby te wszystkie poprzednie przepływy sprawdzić, potrzeba coraz więcej upływu czasu, czyli w miarę starzenia się danego systemu kryptowauty, poszczególne płatności będą się wydłużały i będą coraz droższe. Na tym polega niedoskonałość działania każdego otwartego systemu opartego na technologii blockchain. Natomiast technologia ta doskonale sprawdza się dla zbiorów zamkniętych, w których zmiany są nieliczne oraz dokonują się wolno, np. dla kartotek bibliotecznych, magazynowych, dla bazy danych osobowych itp.

awenturyn1
Kryptowaluta IOTA rozwiązuje TWóJ, wydumany problem.
tigerbonzo
Już ostrzyżone baranki i owieczki szukają chłopca do bicia? Taki wałek, pamiętam wspomnianą w tekście kampanię KNFu dotyczącą kryptobadziewia i byli wówczas rzeczywiście wyśmiewani, fakt, że głównie przez naganiaczy bitcoinowych z którymi też w tym czasie się spierałem. Bierzcie na klatę swoją wspaniałą inwestycję, od publicznych Już ostrzyżone baranki i owieczki szukają chłopca do bicia? Taki wałek, pamiętam wspomnianą w tekście kampanię KNFu dotyczącą kryptobadziewia i byli wówczas rzeczywiście wyśmiewani, fakt, że głównie przez naganiaczy bitcoinowych z którymi też w tym czasie się spierałem. Bierzcie na klatę swoją wspaniałą inwestycję, od publicznych pieniędzy wara spekulanci.
henry_rearden
KNF nie radzi sobie nawet z rynkiem regulowanym a co dopiero z kryptowalutami :D
degrengolada
KNF nie posiada nawet narzędzi żeby nadzorować rynek kryptowalut, ponieważ transakcje i handlujący są anonimowi. Stąd istotne jest aby wprowadzić jawność transakcji oraz danych osobowych osób / podmiotów prawnych które tego dokonują.

Bardzo ciekawe, że tak ostro bronią anonimowości handlarze kryptem. Skoro nie mają nic do
KNF nie posiada nawet narzędzi żeby nadzorować rynek kryptowalut, ponieważ transakcje i handlujący są anonimowi. Stąd istotne jest aby wprowadzić jawność transakcji oraz danych osobowych osób / podmiotów prawnych które tego dokonują.

Bardzo ciekawe, że tak ostro bronią anonimowości handlarze kryptem. Skoro nie mają nic do ukrycia dlaczego nie chcą większego bezpieczeństwa które jest im oferowane za darmo ?

Po rozłożeniu kart może wypaść wiele trupów z szaf, np. okaże się że handluje wiele osób które na papierze nie dysponują pieniędzmi aby unikać podatków lub wzbogaciły się w sposób pozostawiający wiele do życzenia.
ruser odpowiada degrengolada
Hmmm - czy ty wiesz co to jest np BTC?
Krypto opiera sie na blockchain gdzie kazda trasakcja jest zapisana (nie jak w obecnym swiecie gdzie wpisy mozna i sie podrabia).
Kazda transakcja na gieldzie jest rejestrowana wiec po wplacie z karty masz pelen TX transakcji. To co ma powstac czy DEX to bedzie dopiero anonimowsc i wtedy
Hmmm - czy ty wiesz co to jest np BTC?
Krypto opiera sie na blockchain gdzie kazda trasakcja jest zapisana (nie jak w obecnym swiecie gdzie wpisy mozna i sie podrabia).
Kazda transakcja na gieldzie jest rejestrowana wiec po wplacie z karty masz pelen TX transakcji. To co ma powstac czy DEX to bedzie dopiero anonimowsc i wtedy dopiero bedzie sie dzialo.
Wiec zamiast walczyc trzeba zorbic przyjzdne prawo by np przychody z krypto albo byly zwolnione z podatku albo byl by w nie wliczony VAT - wtedy firmy zaczely by naplywac do PL.
Troche mnie dziwi ze niby taki artykul a brak w nim jest BitBay ktorego KNF wpisal na czarna liste a tu nic takiego nie bylo.
Polska traci cidziennie za ban na krypto, krypto nie wybiera sie nigdzie tylko zostanie z nami na kolejne 50lat.
orle
Kryptowaluty to piramidy finansowe. Gdy ustanie popyt na nie, to wszystkie się zawalą. Tak było dotąd ze wszystkimi piramidami finansowymi! Wszystkim tym, którzy dotąd zarabiają na kryptowalutach, wydaje się, że odkryli złotego GRAALA. Jest o fikcyjne bogactwo, które zniknie bez śladu z chwilą, gdy naiwni zaprzestaną nabywać/kupować Kryptowaluty to piramidy finansowe. Gdy ustanie popyt na nie, to wszystkie się zawalą. Tak było dotąd ze wszystkimi piramidami finansowymi! Wszystkim tym, którzy dotąd zarabiają na kryptowalutach, wydaje się, że odkryli złotego GRAALA. Jest o fikcyjne bogactwo, które zniknie bez śladu z chwilą, gdy naiwni zaprzestaną nabywać/kupować kryptowaluty. Wtedy kopacze będą musieli swe drogie koparki wyrzucić na złom!, a wszyscy posiadacze bitcoinów i innych coinów pozostaną z "dziurawymi kieszeniami"!

Powiązane: Kryptowaluty

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki