Na wtorkowym posiedzeniu sejmowej Komisji Nadzwyczajnej ds. ochrony zwierząt odbędzie się pierwsze czytanie dwóch projektów o zakazie hodowli zwierząt na futra. Obrońcy praw zwierząt zwracają uwagę na niehumanitarne warunki, przedstawiciele branży wyliczają straty.


Projekt w sprawie zakazu hodowli zwierząt na futra złożony w Sejmie przez posłów KO, Polski 2050 i Lewicy wprowadza bezwzględny zakaz chowu i hodowli zwierząt futerkowych z wyjątkiem królika od 1 stycznia 2029 r. Drugi, złożony przez posłów PiS, Konfederacji i Kukiz'15, zakłada wprowadzenie 15-letniego okresu przejściowego.
Zgodnie z projektem, złożonym przez posłów z ugrupowań koalicji rządzącej, hodowcom przysługiwać będzie roszczenie do Skarbu Państwa o odszkodowanie za poniesioną stratę majątkową wynikającą z wprowadzenia zakazu. Wysokość odszkodowania jest uzależniona od średniego rocznego przychodu hodowcy z ostatnich trzech lat oraz daty zakończenia działalności. Im później działalność zostanie zakończona, tym mniejsze ma być odszkodowanie.
Projekt opozycyjny nie przewiduje mechanizmu odszkodowań, a jedynie odroczenie przepisów, zgodnie z którymi podmioty i rolnicy, prowadzący w dniu wejścia w życie ustawy działalność, będą mogli prowadzić ją do 31 grudnia 2039 roku. Od dnia wejścia w życie ustawy nie będą jednak wydawane nowe pozwolenia. Z kolei podmioty, posiadające pozwolenia, ale mające zawieszoną działalność, będą mogły ją wznowić na takich samych zasadach, jak pozostałe.
Wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futra od dawna postulują organizacje prozwierzęce. Pełnomocniczka Fundacji Viva! adwokat Katarzyna Topczewska w rozmowie z PAP podkreśliła, że zakaz hodowli zwierząt na futra musi zostać wprowadzony jak najszybciej. Według niej zezwolenie na dalsze prowadzenie działalności do 2039 roku jest nie do przyjęcia.
- W Polsce rocznie zabija się 4 mln norek na futra. Jesteśmy na pierwszym miejscu w Europie i drugim na świecie - po Chinach - podkreśliła.
W ocenie ekspertki hodowle zwierząt na futra nigdy nie będą humanitarne. Jak powiedziała, są to zwierzęta, które w naturze występują jako drapieżniki bytujące na obszernych terenach. - Często mają tryb samotniczy - doprecyzowała. Podkreśliła, że żyjąc w fermach, w zatłoczonych, ciasnych klatkach, nie są w stanie realizować swoich naturalnych, podstawowych potrzeb gatunkowych.
- Żadna ferma nie zapewni tym zwierzętom chociażby minimum dobrostanu - wskazała.
Zdaniem prawniczki zwierzęta cierpią nie tylko przez sposób ich bytowania, ale również metody zabijania, które bywają nieskuteczne. - W sprawach, które prowadzę w sądzie, oglądam filmy, na których nieumiejętnie rażone prądem lisy uciekają ze stołu, choć powinny być już martwe, a norki upychane są w komorach gazowych, bez sprawdzania parametrów gazu i tego, czy poprzednio do niej włożone zwierzęta już się udusiły - powiedziała. Dodała, że zwierzęta bywają również zabijane na oczach innych osobników, które to widzą, czują i są równie przerażone.
70 proc. Polaków popiera wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro
Zaznaczyła również, że społeczeństwo od lat domaga się wprowadzenia zakazu prowadzenia tego typu działalności. Przypomniała, że według sondażu Centrum Badawczo-Rozwojowego Biostat z lipca 2024 r., 70 proc. Polaków popiera wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt na futro (46,9 proc. respondentów odpowiedziało „zdecydowanie tak”; 23,1 proc. „raczej tak”).
Podkreśliła, że poza cierpieniem zwierząt fermy stwarzają niekorzystne warunki do życia dla ludzi. Jak powiedziała, osoby mieszkające w ich pobliżu często narzekają na nieprzyjemny zapach czy plagi much, a w okolicy swoich nieruchomości natykają się na martwe zwierzęta, które uciekają z hodowli. Dodała, że problemy te uniemożliwiają mieszkańcom prowadzenie m.in. agroturystyki.
Zdaniem adw. Katarzyny Topczewskiej ustawa o ochronie zwierząt wymaga kompleksowej nowelizacji. Do najistotniejszych kwestii, które wymagają zmian, zaliczyła m.in.: likwidację pseudohodowli, wprowadzenie obowiązkowego czipowania psów, poprawę warunków panujących w schroniskach oraz uszczelnienie wydatków na opiekę nad bezdomnymi zwierzętami, czy podwyższenie kar za znęcanie się nad zwierzętami.
Branża nie chce zakazu
Wprowadzeniu zakazu chowu i hodowli zwierząt futerkowych sprzeciwiają się przedstawiciele branży. W załączonych opiniach do projektu, złożonego przez posłów KO, Polski 2050 i Lewicy, sprzeciw wobec ograniczenia jakiegokolwiek sektora produkcji rolnej, niezależnie od sektora, wyraziły m.in. Federacja Branżowych Związków Producentów Rolnych, Polski Związek Hodowców Zwierząt Futerkowych czy Krajowa Rada Izb Rolniczych (KRIR).
Prezes KRIR Wiktor Szmulewicz w odpowiedzi na pismo z prośbą o zaopiniowanie projektu podkreślił, że samorząd rolniczy jest przeciwny wprowadzeniu zakazu chowu lub hodowli zwierząt futerkowych. Swoje stanowisko uzasadnił tym, że gospodarstwa specjalizujące się w tej dziedzinie, dostosowując się do projektowanych przepisów, poniosłyby znaczące koszty. Podkreślił również, że popyt na futra wciąż pozostaje wysoki, a zamknięcie polskich hodowli mogłoby spowodować, że popyt zostanie zaspokojony przez przedsiębiorców z innych krajów.
Również Komitet Nauk Zootechnicznych i Akwakultury PAN zwrócił uwagę na szerszy kontekst projektowanych regulacji. „Zakaz chowu zwierząt futerkowych w Unii Europejskiej przy wciąż istniejącym popycie nieuchronnie skutkował będzie wzrostem produkcji futer w krajach o niższym standardzie w zakresie dobrostanu zwierząt. Obrońcy praw zwierząt powinni być świadomi, że taka sytuacja doprowadzi do pogorszenia warunków utrzymania zwierząt. Rozwiązanie problemu wymaga zatem kompleksowego podejścia, które uwzględnia zarówno dobrostan zwierząt, jak i realia gospodarcze” – podkreślili naukowcy w stanowisku przygotowanym do obu projektów.
Zauważyli przy tym, że z uwagi na ocieplenie klimatu popyt na futra będzie w dłuższej perspektywie samoistnie wygasał.
Komitet wymienił też szereg zależności ekonomicznych. Wskazał m.in., że zwierzęta futerkowe są naturalnym „utylizatorem” produktów ubocznych pochodzenia zwierzęcego powstających przy produkcji żywności, więc po wprowadzeniu całkowitego zakazu hodowli zwierząt futerkowych firmy z branży mięsnej będą musiały płacić zakładom zajmującym się utylizacją przemysłową. „Będzie to zapewne skutkowało wzrostem kosztów produkcji żywności pochodzenia zwierzęcego, a co za tym idzie, także wyższymi cenami tych produktów” - czytamy w stanowisku. (PAP)
kblu/ mark/ aba/























































