Decyzja Ludowego Banku Chin o podniesieniu kursu referencyjnego juana do dolara zahamowała trwającą trzy dni dewaluację. To jednak raczej chwilowe wstrzymanie ognia aniżeli wycofanie się z globalnej wojny walutowej, do której Chińczycy w tym tygodniu dołączyli.



Chiński bank centralny postanowił dziś ustalić stawkę referencyjną własnej waluty względem dolara na poziomie 6,3975 wobec ustalonego wczoraj 6,4010. Umocnienie juana o 0,05% kończy trzydniowy okres osłabienia, w trakcie którego LBC zmieniał stawkę referencyjną odpowiednio o 1,9% (wtorek), 1,6% (środa) i 1,1% (czwartek). Mijający tydzień przejdzie do historii jako tydzień największej od 1994 r. dewaluacji chińskiej waluty.
Ludowy Bank Chin postanowił umocnić juana po tym, jak wczoraj na konferencji prasowej jego przedstawiciele zapewnili, że nie widzą powodu dla dalszego znaczącego osłabiania się waluty.
Wiceprezes banku Yi Gang stanowczo zdementował także krążące w mediach pogłoski, według których chińskie władze monetarne chcą zdewaluować juana o ok. 10%, aby wspomóc eksport. W tym kontekście przypomina się ostatnie dane, według których eksport z Państwa Środka spadł w lipcu o 8,3% r/r.
Według LBC, obecne wahania kursu wynikają ze zmiany sposobu jego ustalania. Poprzednio władze monetarne opierały się na wskazaniach animatorów rynku, obecnie pod uwagę brane jest także rynkowe zamknięcie z dnia poprzedniego i popyt i podaż na juana, a także kursy innych głównych walut. Dopuszczalne dzienne pasmo wahań juana, zwanego też renminbi, wciąż wynosi jednak +/- 2 punkty procentowe.
Zaskakująca dewaluacja juana sprawiła, że na czołówki światowych mediów wrócił temat wojen walutowych. W tym kontekście warto pamiętać, że Chiny raczej dołączają do wielkiej monetarnej gry, aniżeli ją zainicjowały. Sąsiednia Japonia od 2,5 roku „dodrukowuje” miliardy nowych jenów, aby dzięki osłabieniu własnej waluty wzmocnić pozycję eksporterów. W ślad za (od)zyskującym konkurencyjność Krajem Kwitnącej Wiśni poszły też inne państwa regionu. Obniżanie stóp procentowych oraz sięganie po niekonwencjonalne instrumenty prowadzenia polityki pieniężnej (jak np. QE) w USA i strefie euro również prowadziło do osłabienia dolara i euro, choć na tym polu Europa ostatnio dystansuje Amerykę.
Wszystko wskazuje na to, że w takim otoczeniu – juan był drugą obok dolara hongkońskiego najmniej osłabiającą się względem mocnego w tym roku dolara walutą kraju rozwijającego się, a dodatkowo oraz wyraźnie zyskiwał względem walut – Pekin uznał, że nie może dłużej czekać i musi pomóc słabnącemu eksportowi, który wciąż odgrywa kluczową rolę w chińskim modelu gospodarczym.
Jak zwykle w takich wypadkach, trudno precyzyjnie oszacować, jaki kurs walutowy jest kursem oczekiwanym przez bank centralny. Jedno jest pewne – w najbliższych tygodniach większość osób śledzących rynki finansowe dzień zaczynać będzie od sprawdzenia kursu waluty drugiej pod względem wielkości gospodarki świata, która ma przemożny wpływ na globalną koniunkturę i dyktuje zarówno ceny podstawowych surowców, jak i zapotrzebowanie na wyrafinowane dobra luksusowe.