Chiny ponownie wstrząsnęły rynkami finansowymi, dewaluując swoją walutę drugi dzień z rzędu. Takie działanie potwierdza obawy tych komentatorów, którzy już od dawna wyrażali niepokój o stan drugiej największej gospodarki świata.


We wtorek Ludowy Bank Chin wyznaczył kurs USD/CNY na 6,2298, w porównaniu do 6,1162 w poniedziałek. Bank zaznaczył w oświadczeniu, że tak duża dewaluacja jest jednorazowa i wynika ze zmiany sposobu ustalania kursu - od teraz uwzględniany jest m.in. poziom zamknięcia z poprzedniej sesji.
Dzień po tej największej dewaluacji w historii (1,9%), bank centralny Chin poszedł jeszcze dalej i ustalił stawkę referencyjną juana do dolara na poziomie 6,3306 (1,6%). Chiński bank centralny steruje kursem juana poprzez codzienne ustalanie kursu referencyjnego. Dopuszczalne dzienne pasmo wahań wynosi +/- 2 punkty procentowe. W efekcie chińska waluta osłabiła się w stosunku do dolara do najniższego poziomu od 4 lat - o 8.00 polskiego czasu za jednego dolara trzeba było płacić 6,44 juana.
Kurs USD/CNY
USD-CNY pic.twitter.com/ZYKJY3n5UY
— tom keene (@tomkeene) August 12, 2015
W wydanym dziś oświadczeniu LBC stwierdza, że wahania kursu są całkowicie normalne i wynikają ze zmiany sposobu ustalania kursu, który ma lepiej uwzględniać grę sił popytu i podaży. Chińskie władze monetarne przyznają, że rynek potrzebował będzie nieco czasu na dostosowanie się do nowych warunków.
- Uwzględniając wewnętrzne i zewnętrzne warunki gospodarcze i finansowe, obecnie nie widać podstaw do trwałej deprecjacji juana. W pierwszej połowie tego roku Chiny zanotowały relatywnie wysoki wzrost gospodarczy, o wiele wyższy niż w innych głównych gospodarkach. (…) Dodatkowo od jakiegoś czasu dolar się umacnia przez przyjmowanie przez inwestorów perspektywy podwyżki stóp procentowych w USA. Wierzymy, że rynki będą zachowywały bardziej racjonalny osąd w kwestii kursu walutowego po dokonaniu tej podwyżki – czytamy w komunikacie Ludowego Banku Chin.

Gospodarka hamuje
Obniżenie kursu juana względem dolara ma na celu stworzenie lepszych warunków dla eksportu i w konsekwencji pobudzenie wzrostu gospodarczego w Państwie Środka.
Wprawdzie według oficjalnych danych PKB Chin rośnie w tym roku najwolniej od 24 lat, lecz odnotowywane tempo pozwala zrealizować cel stawiany przez władze w Pekinie. Obawy o kondycję drugiej największej gospodarki świata wciąż jednak nie znikają, szczególnie, że kwestionowana jest jakość chińskich danych makroekonomicznych.
Publikowane dziś dane okazały się gorsze od oczekiwań analityków. Chińska produkcja przemysłowa w lipcu wzrosła w ujęciu rocznym o 6% wobec oczekiwanych 6,6% i 6,8% w czerwcu. Z kolei sprzedaż detaliczna w ubiegłym miesiącu wzrosła o 10,5% wobec oczekiwanych 10,6% i 10,6% miesiąc wcześniej.
Liczne kontrowersje – czy wręcz zarzuty o manipulacje – związane z danymi makroekonomicznymi (PKB, wymiana handlowa czy inflacja) sprawiły, że wielu ekonomistów patrzy na chińską gospodarkę przez pryzmat wskaźników bliższych „realnej gospodarce” – zużycia prądu, wolumenu towarów przewiezionych koleją czy wartości udzielonych kredytów bankowych. Co ciekawe, w 2007 r. podobny pogląd wygłosił obecny premier Li Keqiang, który otwarcie stwierdził, że nie wierzy danym dotyczącym PKB.
Tymczasem od dwóch lat dynamika produkcji energii elektrycznej w Chinach systematycznie maleje. Jeszcze w 2013 roku rosła w tempie niemal 10%, co mniej więcej odpowiadało oficjalnej dynamice PKB. Ale w pierwszym półroczu produkcja prądu zwiększyła się o zaledwie 1,3% rdr i wyniosła 2.662,4 mld kWh – poinformowała Chińska Rada Energetyki. W 19 prowincjach dynamika produkcji energii była wyższa od średniej krajowej, ale w 9 była ujemna.
Chiny wstrząsnęły rynkami
Obniżenie kursu juana względem dolara wstrząsnęło rynkami finansowymi na całym świecie. Na rynkach azjatyckich w większości dominują dziś spadki – Nikkei traci 1,45%, Hang Seng 1,98% - a Shanghai Composite walczy w okolicach poziomu otwarcia. Spadkami zakończyła się także wczorajsza sesja na Wall Street oraz na giełdzie we Frankfurcie.
W ślad za indeksami giełdowymi kierunek południowy obrały surowce. Ceny ropy Brent ponownie spadły poniżej 50 dolarów za baryłkę a WTI poniżej 43 dolarów za baryłkę. Inny wrażliwy na dane z chin surowiec – miedź – wyceniany jest najniżej od 6 lat. Ceny czerwonego metalu od psychologicznego poziomu 5000 dolarów za tonę dzieli już tylko 71 USD.


























































