ZOOM NA SPÓŁKI

TOP 10Klocki zamiast kelnera, ordynarna obsługa i jedzenie w wodzie. Niezwykłe restauracje na świecie

Agata Wojciechowska2023-11-11 14:00redaktor
publikacja
2023-11-11 14:00

Restauracja Mini Chef stała się sławna za sprawą jednego filmiku na Tik toku, w którym użytkownik pokazuje, jak zamawia się w niej jedzenie. Należy złożyć odpowiednią kombinację klocków, by otrzymać pełne talerze. To jednak niejedyna dziwna restauracja, w której można zrobić rezerwację i zjeść. 

Klocki zamiast kelnera, ordynarna obsługa i jedzenie w wodzie. Niezwykłe restauracje na świecie
Klocki zamiast kelnera, ordynarna obsługa i jedzenie w wodzie. Niezwykłe restauracje na świecie
fot. Sopotnicki/ topimages / / Shutterstock/ The Rock Zanzibar/ Shutterstock

"Mini Chef" to lokal znajdujący się w tym samym mieście co najsłynniejszy Legoland, a więc w Billund w Danii. Przy każdym stołku położono... paczuszkę klocków i menu z instrukcją. Zamówienie składa się za pomocą skonstruowanej własnoręcznie wieży z klocków, w której każdy odpowiada określonemu składnikowi dania: czerwone to mięso lub ryby, niebieskie to "ziemniaczane dodatki", czarne to warzywa a zielone to chrupiące dodatki tj. sałata. . Złożoną przez klienta wieżę należy włożyć na specjalną tackę i wsunąć do komputera.

fot. BRICKLOVER18.com / Tik Tok

Robot przygotowuje jedzenie, a postępy można oceniać na monitorze. Za czteroskładnikowy posiłek dla dorosłych trzeba zapłacić ok. 125 zł, a za trzyskładnikowy dla dziecka - ok. 75 zł. 

@bricklover18 the best part about this whole experience… the food is actually delicious! #lego #legofood #mustgorestaurant #legorestaurant #legohouse #legodenmark ♬ original sound - BRICKLOVER18.com

Jednak zaskakujących restauracji na świecie jest coraz więcej. Istnieje sieć "Karen's Dinner", która szczyci się najbardziej opryskliwą obsługą na świecie. Karen to anglosaski odpowiednik polskiej wiralowej "Grażynki". Wystrój jest żywcem wzięty z lat 50., a więc dużo pasteli, ale pastelowa na pewno nie jest atmosfera. Środkowy palec można tam zobaczyć przy składaniu najgrzeczniejszego zamówienia (szczególnie frytek), a posprzątanie po sobie należy prawie do "obowiązków klienta". Jeśli chodzi o ceny, to za "podstawowego" burgera trzeba zapłacić ok. 60 zł (12 funtów). Jeśli dodamy do tego frytki i napój, będzie to już koszt około 100 zł. 

W Tajlandii w Tajpej znajdowała się jedyna na świecie "toaletowa restauracja", gdzie wszystko (ale to dosłownie wszystko) ma kształt muszli klozetowej - krzesełka z deskami klozetowymi czy nawet talerze. Część potrwa i żyrandole uformowano w kształcie fekaliów. Piwo pije się tam ze szpitalnych basenów. Jednak dzięki popularności, którą zyskała, stworzyła już franczyzy w 13 lokalizacjach w południowej Azji. 

Za danie podobne do tego na zdjęciu, a więc pierś z kurczaka, trzeba zapłacić ok. 50 zł.  Na hot-doga, który zamiast klasycznej parówki, ma uformowane odchody (nawet z kawałkami kukurydzy), turyści muszą wydać 36 zł. Za deser - lody kakaowe w kształcie fekaliów - 30 zł.

W "Modern Toilet" przed posiłkiem warto umyć ręce, ale w tej restauracji nawet umywalki są stylizowane na... pisuary. (fot. topimages / Shutterstock)

Restauracje w portach to zdaniem Filipińczyków nuda. W San Pablo otworzyli lokal w wodospadzie, który nomen omen nazywa się "The Labassin Waterfall". Niestety nie jest to naturalny wodospad, a element elektrowni wodnej. Bambusowe stoliki ustawiono bezpośrednio w wodzie. Ci z pierwszych rzędów mogą wyjść nawet mokrzy, gdyż spadająca z kilku metrów woda może ich całych opryskać. W tej restauracji nie trzeba zamawiać nic do picia, ponieważ woda jest tak czysta, że można ją pić prosto z rzeki. Należy jednak uważać, czy aby metr powyżej nasz restauracyjny sąsiad akurat nie zanurzył swoich nóg w niej po kostki.  Część turystów jest oczarowana miejscem, nazywając je "rajskim".

Całodniowe zwiedzanie Villa Escudero z możliwością kąpieli w basenie, skorzystaniu ze spływu i lunchu to koszt około 400 zł. 

Obok Labassin Waterfall Restaurant znajduje się też hotel i muzeum przyrody. (fot. ichywong / Shutterstock)

Jeśli już jesteśmy przy żywiołach, to w Lanzarote na Wyspach Kanaryjskich znajduje się restauracja "El Diablo", bo podgrzewa grill... ogniami piekielnymi? Blisko. Jedzenie jest podgrzewane geotermalnym ciepłem wulkanu, którego temperatura sięga nawet 450 stopni. Ciekawe, jaka firma im ubezpiecza pracowników kuchni. Technikę pieczenia wymyślił słynny miejscowy architekt César Manrique. Restauracja serwuje steki, kurczaka, kiełbaski, ryby i owoce morza oraz ziemniaki. Atrakcją jest nie tylko sam sposób gotowania, ale i widok na rozciągające się poniżej wulkaniczne góry parku narodowego Timanfaya (noszące nazwę Gór Ognia), sięgające aż po błękit Oceanu Indyjskiego.

Przystawki zaczynają się od ok. 30 zł. Zestaw dań wegetariańskich to koszt 120 zł (łącznie z deserem), a mięsa - od 70 do 100 zł.

Restauracja "El Diablo" powstała w latach 70. (fot. Sopotnicki / Shutterstock)

W przeciwieństwie do "El Diablo" są i lodowe restauracje. Wśród nich wyróżniają się "Chillout Ice Lounge" w Dubaju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. To około 2500 metrów kwadratowych lokalu, którego ściany, podłoga i sufit są wyłożone lodem. W środku panuje temperatura -6 stopni, dlatego przed wejściem obsługa proponuje odzież termiczną. Zanim się tam jednak wejdzie, trzeba spędzić chwilę w swoistej śluzie adaptacyjnej o temperaturze 5 stopni C. Cała zastawa jest także lodowa, więc ze zjedzeniem ciepłej zupy trzeba się spieszyć. Dodatkową atrakcją są rzeźby lodowe. Za samo wejście i kubek ciepłego napoju (podają dobrą czekoladę) trzeba zapłacić 100 zł. Za kanapkę z kurczakiem trzeba dodatkowo zapłacić około 35 zł, zupa - 18 zł, a za kawałek ciasta (do wyboru red velvet, czekoladowe lub marchewkowe) - 30 zł. Ciepłe napoje to koszt od espresso - 12 zł po gorącą czekoladę - 24 zł. 

W tej lodowej restauracji podają m.in. zupę pomidorową i rosół. (Chillout Ice Lounge)

Bliżej - bo w Laponii - w miejscowości Kittila jest inna lodowa restauracja (o wiele mówiącej nazwie "Ice Restaurant") położona zaledwie 200 km od koła podbiegunowego. Specjalnością tej restauracji, w której temperatura oscyluje wokół 0 stopni, są dania regionalne, a więc m.in. wędzony lub gotowany renifer z dżemem z malin. W tym lokalu można zjeść tylko od połowy grudnia do połowy kwietnia - później lód, z którego jest zbudowany, się topi. Obok znajduje się lodowy hotel. Obydwie "nieruchomości" są co roku na nowo budowane. 

"Ciemność widzę, ciemność" mogą mówić klienci sieci "Dans le Noir". Oni nie zobaczą swoich dań, gdyż jedzą w zupełnej ciemności. Obowiązuje ścisły savoir-vivre, który nie pozwala na używanie w środku telefonów komórkowych, podświetlanych zegarków czy zapalniczek. Obsługę stanowią kelnerzy wyposażeni w noktowizory lub osoby niewidome. Nie widać jedzonych dań, przez co wyostrzają się inne zmysły, tj. smak, węch i dotyk. Z opinii klientów wynika, że to intensywniejsze doświadczenie. Menu także jest pełne niespodzianek - najczęściej klienci nie wiedzą co jedzą (o alergiach i preferencjach informuje się przy rezerwacji). Kolacja złożona z trzech dań dla jednej osoby to koszt 260 zł, a złożona z pięciu dań dla dwóch osób to 1200 zł (ceny z restauracji w Londynie). 

Dla fanów mocnych nerwów poleca się japońska restauracja "Cannibalistic Sushi", w której potrawy są ułożone w naturalnej wielkości zwłoki, które podawane są na stołach przypominających te chirurgiczne. Jeśli odetnie się kawałek, danie zaczyna krwawić... czerwonym sosem. To jednak nie wszystko. W środku znajdziemy sushi udrapowane w ludzkie narządy wewnętrzne. Tym sposobem restauracja na swój sposób kontynuuje zaskakującą dla niektórych tradycję podawania sushi na ciele nagiej kobiety (określaną jako nyotaimori). Niestety nie podają cennika. 

Dla fanów dreszczyku kolejną restauracją na liście "do odwiedzenia" powinna być Fortezza Medicea w Toskanii we Włoszech. To nic innego jak... więzienie o zaostrzonym rygorze, w którym kelnerami są sami osadzeni. Rezerwacje muszą się odbywać z co najmniej dwumiesięcznym wyprzedzeniem, by śledczy mieli czas prześwietlić klienta pod kątem kryminalnym. Na salę jedzący nie mogą wnosić długiej listy przedmiotów, m.in. telefonów komórkowych. Jeść za to będą plastikowymi sztućcami. Taki obiad może zaskoczyć paragonem, bo to koszt około 120 zł. 

Fortezza Medicea to jedna z nieliczny restauracji, gdzie przed wejściem przechodzi się kontrolę osobistą i wykrywaczem metali. (fot. Marco Taliani de Marchio / Shutterstock)

Na świecie istnieje wiele urokliwych i niezwykłych restauracji, wciśniętych w wąskie uliczki na Montmartre, idealne do schowania się przed deszczem w Edynburgu czy słynna knajpa na tyłach sklepu mięsnego w czeskim Broumovie (gdzie mięso na sprzedaż leży w lodówkach Coca-Coli). Ta jednak leżąca na samym południowo-wschodnim końcu Zanzibaru naprzeciwko półwyspu Machamwi jest niepowtarzalna. "The Rock", czyli skała to lokal, który przycupnął na oddalonym od brzegu kawałku lądu. Klienci mogą się tam tylko dostać pieszo (w czasie odpływu) lub łodzią (podczas przypływu). Goście mogą wybrać stolik na tarasie z widokiem na rozległy Ocean Indyjski czy przytulne wnętrze. Restauracja oferuje owoce morza z pobliskich raf, wołowinę z regionalnych gospodarstw oraz inne miejscowe produkty. Średnia cena dania głównego to około 140 zł, deseru - 55 zł, a napojów - 20 zł. 

Na The Rock wszystko trzeba przetransportować: od słodkiej wody, po gaz i prąd (w akumulatorach) po wywóz śmieci. (The Rock Zanzibar)

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

Źródło:

Redaktor działu newsroom w portalu Bankier.pl. Absolwentka historii, którą studiowała dłużej niż statystyczny student, ale za to przeszła przez kilka uniwersytetów, w tym uczelnię w Edynburgu. Swoje życie zawodowe rozpoczęła dziesięć lat temu z portalem Bankier.pl. Później współpracowała z licznymi redakcjami, pisząc dla "Gazety Wrocławskiej", nagrywając dla Polskiego Radia i - ku zgorszeniu niektórych - kreując rzeczywistość w "Fakcie". Na pewno nie napisze nic o WIG20, a jeśli już to tylko w kontekście plotek, pogłosek czy domysłów. Dla czytelników siedzi nocami, oglądając seriale, podliczając gaże, czytając książki, śledząc nietypowe aukcje czy podróżując palcem po mapie. Nienawidzi wyrazu “dedykowany”, przeciw któremu prowadzi osobistą krucjatę w internecie. Telefon: 502 924 211

Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (6)

dodaj komentarz
zoomek
Arykuł DEDYKOWANY smakoszom.
Buziaczki dla pani redktor!
socjalistyczneg
Napisałam, zarobiłam...

PORTAL FINANSOWY ??? !!!!!!!!!!!!!

Brak słów.
inwestor.pl
Bankier poszerza grono odbiorców dodając lifestylowe teksty. Podobny manewr zastosowała Konfederacja w ostatnim czasie. Jaki był tego efekt nie muszę chyba pisać?

Powiązane: Popkultura i pieniądze

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki