Prezes PiS-u w swoich przemówieniach nieraz podkreślał, że chce wprowadzić w Polsce reformy na wzór zmian przeprowadzonych przez Wiktora Orbana na Węgrzech. Orban jest uznawany za jednego z najbardziej wyrazistych, ale też kontrowersyjnych polityków w Europie. Warto więc sprawdzić, jakie działania węgierskiego premiera zaimponowały Jarosławowi Kaczyńskiemu.

źródło: jaroslawkaczynski.info
Wiktor Orban objął urząd premiera w 2010 roku. Rządy socjaldemokratów zniszczyły węgierską gospodarkę i finanse publiczne -w latach 2004-2009 inflacja przekraczała 5%, dług publiczny wzrósł do poziomu 80%, a PKB w 2009 roku spadł o prawie 7%. - Żaden europejski kraj nie zrobił tylu głupstw, co my - tak sam ocenił swój rząd były premier Ferenc Gyurcsany. Po uzyskaniu konstytucyjnej większości parlamentarnej w wyborach w 2010 roku partia Orbana musiała więc podjąć radykalne reformy gospodarcze.
Kaczyński i Orban mają wyraziste poglądy - obaj są niechętni wobec organów Unii Europejskiej, wspólnej waluty i międzynarodowych korporacji. Są natomiast przywiązani do wartości rodzinnych, narodowych i patriotycznych. Z niektórych wypowiedzi prezesa PiS-u można wnioskować, że będzie chciał naśladować część reform przeprowadzonych na Węgrzech. Jednak czy wszystkie są zgodne z wizją Polski Kaczyńskiego?
Orban reformuje emerytury - polscy politycy zgodni
Chcąc ratować fatalnie wyglądający budżet węgierski, rząd podjął decyzję o przeniesieniu pieniędzy z prywatnych funduszy (odpowiednik naszych OFE) do funduszu państwowego. Brzmi znajomo? Podobny zabieg zaproponował ostatnio rząd Donalda Tuska. Orban nie zagwarantował jednak wypłaty państwowej emerytury osobom pozostającym w funduszach prywatnych. W efekcie 97% Węgrów przeniosło środki do funduszu państwowego. Przez to prywatne fundusze emerytalne w kraju naszych bratanków przestały istnieć.
![]() | » Hipokryzja zwolenników i przeciwników OFE |
Tusk, Kaczyński, Piechociński i Miller zajmują podobne stanowiska w sprawie OFE. Jarosław Kaczyński oczekiwał od rządu szerokiej kampanii informacyjnej i więcej czasu na podjęcie decyzji przez przyszłych emerytów. Nigdy natomiast nie krył niechęci do OFE. Powtarzał wielokrotnie, że te fundusze to wielkie oszustwo i że nic nie wnoszą do życia ekonomicznego. Można się zatem spodziewać, że w taki czy inny (być może bardziej radykalny) sposób przy rządach Kaczyńskiego OFE również straciłyby na znaczeniu, o ile nie zostałyby całkiem zlikwidowane.
Za kryzys na Węgrzech płacą banki, a nie obywatele
Wiktor Orban nałożył w 2010 roku specjalny podatek na banki, firmy ubezpieczeniowe i inne instytucje finansowe. Celem tego działania było oczywiście zwiększenie dochodów do budżetu. Orban dał w ten sposób wyraźnie do zrozumienia, że nie chce obciążać obywateli kosztami kryzysu. Podobnym sygnałem był wprowadzony w 2012 roku podatek od transakcji finansowych.
Jarosław Kaczyński również jest przeciwny domniemanej bezkarności i dominacji banków nad gospodarką, zwłaszcza tych o zagranicznym kapitale. W swoich przemówieniach wspominał o repolonizacji banków, a na początku września na forum gospodarczym w Krynicy wyraził wolę wprowadzenia podatku od transakcji giełdowych. W jego postulatach doszukamy się także planów wprowadzenia podatku bankowego i obciążenia daniną także hipermarketów.
Innym problemem, któremu czoła musiał stawić rząd Orbana, były kredyty hipoteczne w obcej walucie. Węgrzy polubili kredyty walutowe jeszcze bardziej niż Polacy - kredytów we frankach szwajcarskich na Węgrzech udzielono więcej niż w Polsce (a liczba mieszkańców jest tam czterokrotnie mniejsza niż u nas), niczym nadzwyczajnym nie było nawet zadłużanie się w jenach. Podobnie jak polski złoty, forint również uległ osłabieniu - w 2009 i w 2011 roku. Spłata części zobowiązań stała się zagrożona. Wtedy Wiktor Orban postanowił po raz kolejny kosztami kryzysu obciążyć banki. Pozwolił kredytobiorcom na jednorazową spłatę kredytu po określonym z góry kursie (korzystnym dla kredytobiorców). Ryzyko było wielkie - kondycja finansowa banków na Węgrzech bardzo ucierpiała, nie wspominając nawet o konsekwencjach dla rynku kredytów.
![]() | » Tusk kłania się pracodawcom, Kaczyński pracownikom |
Prezes i posłowie PiS-u także stoją murem za "frankowiczami". Największa partia opozycyjna, poruszając temat Polaków spłacających kredyty we frankach, domagała się od rządu pomocy tym osobom. - Tych 700 tysięcy osób trzeba ratować. Sektor bankowy musi brać za to odpowiedzialność - grzmieli Ryszard Czarnecki i Beata Szydło. Inni posłowie PiS-u prezentują propozycje rozwiązania tego problemu. Ich zdaniem możliwość przewalutowania kredytów i wprowadzenie tzw. korytarza walutowego (czyli odgórne ograniczenie wahań kursu waluty przy spłatach rat kredytu) uratuje kredytobiorców zadłużonych we frankach szwajcarskich.
Kaczyński bliżej robotników, Orban skłania się ku klasie średniej
Węgierski rząd mocno obniżył stawkę podatku PIT i przeniósł ciężar dochodów do budżetu na podatek VAT. Wprowadzono liniowy podatek dochodowy w wysokości 16%, a dla małych firm stawka jest niższa i wynosi 10%. Orban wprowadził też podatek od obrotu od handlu w sektorach zdominowanych przez firmy zagraniczne (firmy telekomunikacyjne, energetyczne, hipermarkety). Podatek liniowy nie jest elementem polityki redystrybucyjnej w takim stopniu jak stopa progresywna. Pomimo stawki VAT-u na poziomie 27% oraz planów jej podwyższenia dla towarów luksusowych do ponad 30% węgierski system podatkowy jest zdecydowanie bardziej liberalny niż ten z wizji Kaczyńskiego.
W programie PiS-u jest obniżenie stawki VAT (powrót do 22%) i wprowadzenie trzeciego progu podatkowego dla najbogatszych w wysokości 39% - tym postulatem Kaczyński wyraźnie chce zdobyć głosy najgorzej zarabiających. Także polityka PiS wobec firm jest odmienna. Jarosław Kaczyński wspominał na forum ekonomicznym w Krynicy o karach dla firm, które nie dzielą się zyskiem z pracownikami i nie inwestują.
Wspólne "nie" dla euro
Jedną z najgłośniejszych, a przy tym najgłośniejszą zmianą Orbana było uchwalenie nowej konstytucji, obowiązującej od 1 stycznia 2012. Pośród zapisów dotyczących sposobu promowania partii politycznych i ograniczeniu kompetencji Trybunału Konstytucyjnego znalazł się zapis o forincie jako walucie narodowej. Potwierdza to niechęć premiera Węgier do wspólnej waluty.
![]() | » Kredyt we frankach uwięził kredytobiorców? |
Sytuacja na Węgrzech jest podobna jak w Polsce - aby wprowadzić euro, potrzebna będzie zmiana w konstytucji. Prezesowi PiS-u taki stan rzeczy wcale nie przeszkadza. Jego działania i wypowiedzi jednoznacznie wskazują, że w żadnym wypadku nie będzie tą osobą, która wprowadzi Polskę do strefy euro. Swoją niechęć do wspólnej waluty popiera stwierdzeniami, że nie da się bezboleśnie wprowadzić Polski do eurosystemu, a także o pozbyciu się kompetencji NBP. Nieustalanie daty przyjęcia euro w Polsce określał jako "rozsądne".
Brak większości może być największym problemem
Polscy politycy w przeszłości nieraz odwoływali się do zagranicznych przykładów. Powstała w ten sposób "klątwa polskiego polityka", gdyż, jak na ironię, kraje przywoływane przez naszych rządzących krótko po ich wypowiedziach wpadały w gospodarczy kryzys. Lech Wałęsa zapowiadał w Polsce drugą Japonię (po czym Kraj Kwitnącej Wiśni doświadczył wieloletniej deflacji), Donald Tusk - drugą Irlandię (którą dotknęły kryzysy strefy euro i rynku kredytów hipotecznych), a Kaczyński w przeszłości "rzucał klątwę" na Norwegię (norweska gospodarka najbardziej ucierpiałaby na spadku cen surowców energetycznych).
Reformy Orbana są bardzo odważne i często były wprowadzane pomimo sprzeciwu unijnych urzędników. Jednak może je przeprowadzać ze względu na duży mandat zaufania od społeczeństwa (Fidesz zdobył ponad 50% głosów w ostatnich wyborach) oraz konstytucyjną większość jego partii w węgierskim parlamencie.
Tymczasem w Polsce graniczyłoby z cudem, gdyby w naszej sytuacji politycznej jakakolwiek partia w najbliższych latach zbudowała poparcie w społeczeństwie na takim wysokim poziomie. W historii wyborów parlamentarnych III RP żadna partia nigdy nie zdobyła samodzielnej większości w parlamencie, nie wspominając o konstytucyjnej większości (2/3 głosów). Zatem nawet jeśli Jarosław Kaczyński będzie miał okazję po raz kolejny rządzić w Polsce, wdrożenie tak radykalnych reform będzie niemożliwe. Nie da się utworzyć takiej koalicji.
Marcin Lekki
Bankier.pl