W ostatnich latach notowaniami japońskiej waluty rządzą zmiany giełdowych indeksów, które wyznaczają finansistom apetyt na ryzyko. Wczoraj wraz z poprawą nastrojów na rynkach akcji rosło zapotrzebowanie na bardziej ryzykowne transakcje – inwestorzy pożyczali gotówkę w Japonii i zamieniali ją na bardziej dochodowe aktywa. W tym celu musieli sprzedać jeny, więc wartość tej waluty spadała.
Ale już w nocy nadeszło pewne otrzeźwienie. Zaczęto sobie zadawać pytanie, czy ratunek dla Citigroup jest rzeczywiście aż tak dobrą wiadomością, jak jeszcze wczoraj uważano. Do tego doszła chęć realizacji zysków i w efekcie rozpoczął się proces zamykania operacji typu carry trade. Pożyczone jeny trzeba było oddać – podaż japońskiej waluty spychała kurs USD/JPY w dół.
O godzinie 9:50 za dolara płacono 96,31 jenów, a więc o 0,8% mniej niż na zamknięciu poniedziałkowych kwotowań. Euro traciło 1,3%, i było wyceniane na 123,98 jenów.
Ryzykowne inwestycje finansowane pożyczkami w jenach są też ograniczane strachem przed publikacjami najnowszych danych makroekonomicznych z USA. Dzisiaj amerykański Departament Handlu przedstawi drugie przybliżenie dynamiki PKB w trzecim kwartale – większość ekonomistów spodziewa się odczytu gorszego niż pierwotne – 0,3% r/r. To z kolei budzi u inwestorów strach przed długą i bolesną recesją.
K.K.