Białoruś to kulturowo najbliższy nam sąsiad, o którym wiemy tylko tyle, że istnieje i z nami graniczy. Jedyne, o co przeciętny Polak potrafi zapytać Białorusina, to o Łukaszenkę. Jedni twierdzą, że jest to kraj gospodarczo zacofany i gdyby szukać dla niego odpowiednika, musiałaby to być Polska z początku lat dziewięćdziesiątych. Inni twierdzą, że to nieprawda i dodają, że ten kraj jest tak czysty, że „z chodnika można jeść”. Jaka jest prawda o Białorusi?
|
Wielu ekonomistów twierdzi, że w 1990 roku białoruska SSR była w lepszej kondycji gospodarczej niż Polska. Jednak inflacja i brak reform doprowadziły ten kraj do recesji gospodarczej. Do tego należy dodać znaczny wzrost przestępczości i korupcję. W efekcie tempo wzrostu białoruskiego PKB w 1993 roku wyniosło minus 7%.
Białorusi potrzebny był cud gospodarczy. I ten nadszedł wraz z Aleksandrem Łukaszenką, który w 1994 roku został wybrany prezydentem. Na początku nic nie wskazywało na to, że ten były dyrektor kołchozu zostanie ostatnim europejskim dyktatorem. Za fałszowanie wyborów i brutalne zwalczanie opozycji został skazany na ostracyzm polityczny UE, przez co mimowolnie stał się ostatnim przyjacielem Kaddafiego i jednym z najlepszych "kumpli Chaveza". Obywatelom każe się nazywać "Baćką - ojcem". Sam Łukaszenka twierdzi, że to dobre określenie - prawdziwy ojciec jest opiekunem, ale jeżeli trzeba, to potrafi też przyłożyć. Większość ekspertów twierdzi, że Łukaszenka to marionetka w rękach białoruskiej KGB – twarz jak z kreskówki, a majątek jak z bajki. Łukaszenka wyceniany jest na 9 mld USD.
| Struktura zatrudnienia | Udział w strukturze PKB: | Stopa bezrobocia |
| rolnictwo 14% | rolnictwo 9,3% | oficjalna - 1,6%, |
| przemysł 34,7% | przemysł 31,6% | (realne bezrobocie) ok. 25-30% |
| usługi 51,3% | usługi 59,1% | Siła robocza: 4,3 miliona ludzi |
Już na koniec 1996 roku PKB Republiki Białoruskiej wzrósł o 8%, a rok później o 12%. Praktycznie do 2008 roku tempo wzrostu nie spadło poniżej 4%. Jednak sukces nie był wynikiem bujnego rozkwitu gospodarki rynkowej, ale uzależnienia od rosyjskich dotacji, które w latach 1995-2009 wynosiły ok. 17% PKB rocznie. Wszystko dzięki tanim bezcłowym gazowi i ropie, które po przetworzeniu sprzedawano z zyskiem na Zachodzie. Do tego należy doliczyć bezcłowy handel z Rosją i rosyjskie kredyty na preferencyjnych warunkach – ok. 3 mld USD w latach 2007-2009.
Prawdziwy ZBiR
Białoruś i Rosja od 2000 roku tworzą ZBiR, czyli Związek Białorusi i Rosji. Jest to trudne partnerstwo. Dla Białorusinów korzystne o tyle, że mogą bez przeszkód szukać pracy w Moskwie, gdzie mogą dużo więcej zarobić. Z kolei dla Rosjan ZBiR to partnerstwo nierówne – zyskują co najwyżej politycznie, bo finansowo niezmiennie od lat dokładają do interesu.
![]() Białoruś to państwo o powierzchni 207 tys. km2, na której mieszka 9,5 mln ludzi. Z tego 83% deklaruje pochodzenie białoruskie. Najliczniejszą, bo aż 8% mniejszość narodową stanowią Rosjanie. Mniejszość polska szacowana jest na ok. 3% ogółu obywateli. Jednak według nieoficjalnych statystyk Polacy mogą stanowić od 0,5 do 1,2 mln obywateli Republiki Białorusi. Obecnie PKB Białorusi wynosi 53 mld USD, a per capita – 5,6 tys. USD. PKB mierzony parytetem siły nabywczej wynosi 130 mld USD, a per capita 13 tys. USD. Największe miasta to: Mińsk - 1,8 mln mieszkańców, Mohylew - 354 tys. mieszkańców, Homel - 484 tys. mieszkańców, Grodno - 328 tys. mieszkańców, Brześć - 310 tys. mieszkańców, Witebsk - 348 tys. mieszkańców. Źródło: Wikipedia |
Do 2007 Rosjanie pompowali w pozbawioną surowców Białoruś ropę i gaz po bardzo preferencyjnych cenach. Eldorado nie mogło trwać wiecznie i od tego czasu następuje stopniowe urynkawianie stosunków Rosji z Białorusią, czyli wzrost cen gazu, wprowadzenie cła na ropę i proponowanie kredytów nie na preferencyjnych, ale na rynkowych warunkach.
Zadłużenie naszego wschodniego sąsiada w ciągu 4 lat wzrosło 4-krotnie – z 6,8 mld USD w 2007 roku do 28,5 mld w 2010 roku. W 2011 dług zagraniczny Republiki Białorusi przekroczy 100% PKB. Rosja kupiła Białoruś – czego najdobitniejszym dowodem jest zakup 50% akcji Biełtransgazu (białoruskie przedsiębiorstwo odpowiedzialne za dystrybucję i sprzedaż gazu) przez rosyjskiego giganta – Gazprom.
Łukaszenka bronił się przed prywatyzacją. Za wszelką cenę chciał utrzymać niezależność gospodarczą i polityczną Białorusi. Jeszcze zanim utworzono ZBiR, mówiło się o utworzeniu z Rosją unii walutowej (1000 BYR = 3,6 RUB). Nic z tego nie wyszło, bo wówczas reżim straciłby możliwość dodruku rodzimej waluty. Biorąc pod uwagę to, że ponad 70% zatrudnionych jest w sektorze budżetowym, podwyżki, premie i zwiększanie płac są jedynym sposobem na kontrolę społeczeństwa.
Kryzys wszedł tylnymi drzwiami
Co interesujące, w ciągu 20 lat reformowania gospodarki Białoruś dokonała mniej reform strukturalnych niż Polska w pierwszym roku transformacji. Efekt jest taki, że udział sektora prywatnego w gospodarce Białorusi stanowi ok. 30% PKB, czyli mniej więcej tyle, ile wynosił on w Polsce w 1989 roku. Krucha gospodarka bez żadnych fundamentów nie wytrzymała wycofania skromnego kapitału zagranicznego i wzrostu cen surowców importowanych z Rosji. Rząd postanowił uzupełnić straty w najlepiej sobie znany sposób - dodrukowując rubla. Inflacja w tym kraju nigdy nie była niska, rzadko spadała poniżej 10%, ale teraz wynosi ponad 100%.
W kwietniu przeciętna płaca w Polsce wynosiła 1,2 tys. USD brutto, a na Białorusi 312 USD. Podobnie jak w Polsce, również na Białorusi o przeciętnej pensji pomarzyć może prawie 70% obywateli. Większość, z uwagi na bardzo mały udział sektora prywatnego w gospodarce, zatrudniona jest w sektorze budżetowym. Tutaj pensje wypłacane są w rublach białoruskich. Ci, którzy jeszcze w lipcu zarabiali miesięcznie ok. 100 USD, obecnie mają pensje rzędu 50 USD (1 USD = 10 tys. BYR).
Kryzys to wina Łukaszenki. Żeby wygrać wybory, podniósł on płacę minimalną o ponad połowę do 132 USD. Emerytury wzrosły o 12% do 180 USD. Źle nie mają żołnierze i milicjanci - w końcu jest to państwo policyjne. Za rodzimą walutę można kupić tylko 25 litrów paliwa. Takie ograniczenia nie obowiązują tych, którzy płacą dewizami. Łukaszenka w maju zdewaluował rubla (BYR) o 60%. Żeby załatać dziurę w budżecie, władze podniosły ceny prądu i czynsze za mieszkania. Nałożono wyższą akcyzę na alkohol i papierosy, tak by ich ceny zrównały się z rosyjskimi.
Rubel Białoruski to waluta niechciana – Białorusini, gdy tylko mogą, to kupują dolary, wszystko przeliczają na dolary, dolary to jedyna waluta, której ufają. Jest jeszcze euro, ale dolary są popularniejsze. Białorusini jakoś sobie radzą, mają swoje sposoby. Ciężko pracują, dorabiają, kombinują. Tak jak w Polsce na początku lat 90. kwitnie u nich handel przygraniczny, głównie przemyt. Na papierosach, elektronice i paliwie obecnie można zbić fortunę.
Z powodu inflacji dewizy stały się jeszcze bardziej pożądane, ale na Białorusi twardej waluty jest jak na lekarstwo. Na białoruskim kryzysie najwięcej zyskali Rosjanie, którzy korzystając z umocnienia rubla rosyjskiego wobec rubla białoruskiego udawali się na Białoruś na zakupy. Kupowali tak dużo (nie tylko oni), że półki zaczęły świecić pustkami. Teraz już tego problemu nie ma, bo na pomoc Białorusi przyszły rosyjskie kredyty...
Ostatnio pojawiły plotki, jakoby Białoruś starała się o 15 mld USD pożyczki od Pekinu. Chińczycy nie są głupi i nie dadzą pieniędzy za darmo, a na Białorusi praktycznie wszystko już wykupili Rosjanie. Łukaszenka może szukać pomocy u swojego wenezuelskiego przyjaciela, ale to również wydaje się wątpliwe. Ratunkiem dla Białorusi mogą być kredyty od MFW, ale ten nie udzieli ich, dopóki Białoruś nie przeprowadzi głębszych reform gospodarczych. Te z kolei oznaczają początek końca dyktatury.
Jaka jest prawda o Białorusi?
Białoruś to kraj paradoksów - ulice są czyste, kolei możemy pozazdrościć, nowoczesne modele zachodnich samochodów niczym nie różnią się od tych, które jeżdżą po polskich drogach (oczywiście jest ich mniej, ale nie są niedostępne), a ludzie chodzą uśmiechnięci. Z drugiej strony trzeba kombinować, żeby przeżyć.
Białoruś nie jest krajem bez problemów – bez wątpienia ma ich dużo więcej niż państwa UE. Historia uczy, że nie jest to także państwo straconych szans. Te pojawiają się zawsze, a Białorusinom pozostaje tylko czekać, aż w końcu ktoś je wykorzysta. A wykorzysta na pewno, bo chociaż Republika Białorusi nie ma dostępu do morza, to jest oceanem możliwości.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl
Fotografie: PAP





























































