Wygląda na to, że decyzja Googla o zablokowaniu reklam kryptowalut zgotowała rynkowi kryptowalut kolejną przecenę. Pod koniec stycznia podobną decyzję ogłosił Facebook i wtedy także rynek kryptowalut pogrążył się w czerwieni. Dziś bitcoin został przeceniony o 10%, a spadki zagościły pogrążony na całym rynku kryptowalut.
Jak informowaliśmy w czwartek rano, Google zdecydowało się na aktualizację swoich zasad reklam produktów finansowych. W najpopularniejszej wyszukiwarce nie będzie można reklamować produktów i usług związanych z kryptowalutami, pierwotnymi ofertami tokenów (inicial coin offers), giełdami i portfelami kryptowalut oraz doradztwem dotyczącym handlu kryptowalutami. Zmiany zasad reklam wejdą w życie od czerwca tego roku. Już pod koniec stycznia podobną decyzję ogłosił inny internetowy gigant – Facebook.


W ten sposób, do grona kryptosceptyków, w którym dotychczas brylowały rządy i regulatorzy rynków finansowych oraz banki, dołączają giganci sektora internetowego. Zarówno Google, jak i Facebook swoje decyzje uzasadniają ochroną konsumentów przed oszustwami.
Google i Facebook to prywatne firmy, i jako takie mają prawo do podejmowania autonomicznych decyzji dotyczących świadczonych przez siebie usług. Mam jednak wątpliwości, czy, gdyby ta decyzja dotyczyła dowolnej innej branży, np. meblarskiej, automatycznie nie zareagowałyby urzędy ochrony konkurencji i konsumentów. Obawiam się, że przy cichym przyzwoleniu rządów i organów nadzoru finansowego, żaden urząd publiczny nie stanie teraz w obronie branży kryptowalut.
Nie da się ukryć, że w branży kryptowalut mamy teraz do czynienia z większą, niż przeciętnie, obecnością ofert, które faktycznie są oszustwami. Wynika to z faktu, że jest to jeszcze branża mało znana, ale kojarząca się, za sprawą ubiegłorocznej hossy na bitcoinie, z możliwością osiągnięcia ogromnych zysków. Jest to także branża, która bardzo szybko się rozwija, jest uważana za bardzo przyszłościową, i nie zawsze wiadomo, które pomysły sprawdzą się i przyniosą zyski, a które będą ślepą uliczką. Ale daleki byłbym od wrzucania wszystkich kryptowalutowych biznesów do jednego worka z napisem „OSZUSTWO”. Wydawałoby się, że zachodnia cywilizacja dojrzała już do tego, aby nie stosować zbiorowej odpowiedzialności. A niestety, w tym przypadku, trudno uciec od takiego skojarzenia.
Google i Facebook tłumaczą swoje decyzje koniecznością ochrony konsumentów. „Nie mamy kryształowej kuli, w której moglibyśmy dostrzec, jak będzie wyglądała przyszłość kryptowalut, ale widzieliśmy już dość rzeczywistych lub potencjalnych ludzkich krzywd, dlatego jest to branża, do której chcemy podchodzić ze szczególną ostrożnością” – tłumaczy w CNBC decyzję swojej firmy Scott Spencer.
Jeśli z taką ostrożnością podchodzimy do reklam bardziej ryzykownych usług finansowych, może dobrze byłoby spojrzeć także na reklamy innych produktów i usług. Czy kredyt bankowy reklamowany jako droga do szczęścia rodziny to uczciwy przekaz reklamowy? Przecież znane przysłowie mówi, że pieniądze szczęścia nie dają. Co powiedzieć o reklamach funduszy inwestycyjnych fundowanych nam zwykle na szczycie hossy, dzięki którym sporo ludzi inwestuje swoje oszczędności na górce, a po roku czy dwóch musi liczyć bolesne straty? A co z reklamami suplementów diety udających lekarstwa na dowolną przypadłość? Albo kosmetyków, które dzięki naukowo dowiedzionym działaniom spowodują, że starsza kobieta stanie się młodą boginią? Czy te rodzaje oszustw reklamowych także nie powinny się spotkać ze zdecydowanymi ruchami internetowych gigantów? I wprowadzeniem zakazu reklam kredytów, funduszy, suplementów i kosmetyków? Oczywiście nie jestem zwolennikiem takiego ruchu (choć życzyłbym sobie, żeby wszystkie reklamy były uczciwe). Chciałbym jedynie pokazać, że stosowanie zbiorowej odpowiedzialności, w dodatku w sposób tak wybiórczy, to nie jest uczciwe postępowanie, zarówno w stosunku do firm, jak i konsumentów.
Być może postępowanie internetowych gigantów faktycznie wynika z dobrych pobudek, z chęci ochrony swoich klientów. Niestety, przypomina postępowanie nadopiekuńczego rodzica, który, aby chronić dziecko przed oparzeniem, nie pozwala mu dotknąć gorącego garnka. Tylko, że w ten sposób dziecko nie nauczy się, że gorących naczyń należy unikać. Kupując samochód czy telewizor przeglądamy dziesiątki ofert, porównujemy parametry techniczne, albo korzystamy z porad zaufanych ekspertów. A jeśli chodzi o swoje ciężko zarobione pieniądze, decydujemy się powierzać je pierwszemu lepszemu, który obieca nam krociowe zyski. Zamiast zdobyć odpowiednią wiedzę i dopiero wtedy podjąć odpowiedzialną decyzję.
Niestety, ale nie da się ludzi ochronić przed wszelkim złem. W jaki sposób mamy nauczyć się odróżniać uczciwy biznes od oszustwa? Jedyny sposób to nauka na błędach. Najlepiej cudzych, ale czasem niestety także własnych.
Decyzje Google’a i Facebooka wpisują się także w schemat postępowania stosowany przez instytucje publiczne i władze wielu krajów na świecie. To, co pozostaje poza kontrolą władzy (a kryptowaluty na razie takie pozostają), jest przedstawiane jako coś groźnego, co jest niebezpieczne dla społeczeństwa. W takich przypadkach władza widzi tylko dwa wyjścia: albo należy to objąć kontrolą, albo zakazać, zwykle pod groźbą dotkliwej kary. W internecie tą władzą są obecnie m.in. Google i Facebook.
Spadek cen bitcoina rozpoczął się w nocy z wtorku na środę, tuż po pierwszych doniesieniach mediów o nowym kroku internetowego giganta. Potem spadki się pogłębiły. W rezultacie w ciągu ostatniej doby kurs bitcoina zniżkował o niemal 15% do 7 854 dolarów o godz. 7:00. Tak niskich kursów rynek nie widział od ponad miesiąca.


W czerwieni pogrążony jest cały rynek kryptowalut. Na wartości traci 98 spośród 100 największych pod względem kapitalizacji kryptowalut. Ethereum spada o ponad 15%, ripple zniżkuje o 17,5%, a bitcoin cash o 14,6%. Kapitalizacja całego rynku kryptowalut stopniała do 312 mld dolarów, a udział bitcoina wynosi 42,5%.


Ten rok jest wyraźnie gorszy dla bitcoina, niż ubiegły. Od początku roku kurs najpopularniejszej kryptowalut spadł już o 42%, a od grudniowych szczytów o 58%. W 2017 roku kurs bitcoina wzrósł o 1 385%.