W drugim tygodniu inwazji na Ukrainę ceny w sklepach w Rosji nadal gwałtownie rosły i coraz częściej materializowało się widmo niedoborów. Symbolem tych problemów stał się cukier.


W pierwszych dniach ataku na Ukrainę Rosjanie starali się jak najszybciej pozbyć szybko tracących na wartości rubli i wymienić je na dewizy, bądź zaopatrzyć się w towary, które wkrótce mogą zniknąć ze sklepowych półek. Dlatego ruszyli po elektronikę czy samochody, a ich ceny drastycznie podskoczyły.
W drugim tygodniu wojny wyżej na liście najszybciej drożejących produktów znalazły się bardziej przyziemne rzeczy. Spośród ponad 100 towarów i usług, których ceny co tydzień raportuje rosyjski urząd statystyczny, tym razem najmocniej w górę poszły - obok wyjazdu do Turcji (+28 proc. w porównaniu do poprzedniego tygodnia) - cukier (+13 proc.), telewizory (+12,5 proc.), świeże pomidory (+12 proc.) i banany (+11 proc.). Nadal mocno drożały odkurzacze (+8 proc.) i smartfony (+6,5 proc.) oraz samochody zagranicznych marek (+7 proc.).
Symbolem problemów staje się cukier, czyli - co wiadomo nie od dziś - towar pierwszej potrzeby w czasach kryzysu. Rosjanie rzucili się na zakupy, opróżniając sklepowe półki i napędzając wzrost cen. Prokuratura Generalna zapowiedziała, że będzie reagować na próby "sztucznego podnoszenia cen", a markety oferują normalną cenę kupującym mniejsze ilości deficytowego towaru, a nabywającym większe każą płacić więcej za sztukę.
Łącznie w tydzień cena koszyka podstawowych towarów i usług wzrosła o 2,09 proc. To nieco mniej niż w pierwszym tygodniu inwazji (+2,2 proc.), ale nadal zdecydowanie więcej niż w którymkolwiek innym tygodniu w ostatnich 14 latach, odkąd prowadzone jest badanie.
Russia's latest weekly CPI update says prices went up by another 2.1% in the week through March 11, bringing total inflation since the invasion began to 4.4% pic.twitter.com/aNhqf7tAS0
— Matthew B (@boes_) March 16, 2022
Od początku marca ceny szły w górę o średnio o 0,303 proc. dziennie. Dla porównania w całym lutym było to 0,042 dziennie, a w styczniu - 0,021 proc. dziennie. Można by więc napisać, że tempo wzrostu cen przyspieszyło prawie 15-krotnie (!) w odniesieniu do początku roku, można by też wskazać, że gdyby utrzymało się w kolejnych dniach, to w całym marcu ceny wzrosłyby o ponad 9 proc. (!) wobec lutego. Dla porównania: nawet przy zbliżającej się do 10 proc. w skali roku inflacji w Polsce, w ujęciu miesiąc do miesiąca wyniosła ona w styczniu niespełna 2 proc.
Warto jednak pamiętać, że zmiany cen mają raczej charakter skokowy - sprzedawcy szybko je podnieśli, ale to nie oznacza, że będą to robić nadal z dnia na dzień. Choć oczywiście w sytuacji kryzysowej, przy nasilającej się panice konsumenckiej może się tak zdarzyć, co widzimy teraz w Rosji, gdzie ceny błyskawicznie rosną drugi tydzień z rzędu.
O ile konsumenci mocno odczuwają bieżące wahania cen, ekonomiści często porównują je w ujęciu rocznym. W tym świetle inflacja już tak nie razi, gdyż wyniosła "tylko" 12,54 proc. - informuje rosyjskie ministerstwo gospodarki. Ekonomiści spodziewają się, że w najbliższych miesiącach tempo może się zbliżyć do 20 proc.
W reakcji na wzrost cen Władimir Putin zapowiedział wzrost płacy minimalnej, emerytur i zapomóg oraz wynagrodzeń w sektorze publicznym, czyli działania dodatkowo nakręcające inflację. "Wzrost cen poważnie uderza w dochody ludzi i dlatego w najbliższym czasie podejmiemy decyzję o zwiększeniu wszystkich świadczeń socjalnych" - powiedział w środę.
Przeczytaj także
Prezydent próbował uspokajać mieszkańców Rosji, że "nie dojdzie do niedoborów na dużą skalę", choć przyznał, że "sankcje nadwyrężą rosyjską gospodarkę", a "nowa rzeczywistość będzie wymagała głębokich zmian strukturalnych". "Nie będę ukrywał, że będą one trudne. Doprowadzą one do przejściowego wzrostu inflacji i bezrobocia. Naszym zadaniem jest zminimalizowanie takiego ryzyka" - podkreślił cytowany przez "Financial Times".