Czy wracamy do filozofii Hayeka i jego sporu z Friedmanem w kwestii zaangażowania banków centralnych w gospodarkę i sektor finansowy? Dowodem tego będzie sekularna stagnacja? Na te pytania odpowiada Marc Faber, inwestor, ekonomista, przedstawiciel austriackiej szkoły ekonomii.


Marc Faber: Już przed lordem Keynesem było kilku amerykańskich ekonomistów, którzy twierdzili, że gospodarka ma stałą tendencję do wpadania w recesję. A dlaczego? Dlatego, że ludzie oszczędzają pieniądze. Zatem oszczędności muszą być mobilizowane do pracy przez wydatki rządowe. Więc zasadniczo pomysł był taki, że rząd musi ciągle wydawać to, co konsumenci zaoszczędzą. Inaczej gospodarka zawsze będzie miała tendencję wpadać w recesję.
W roku 1913 żaden kraj w Europie oraz Stany Zjednoczone nie miał wyższych wydatków publicznych niż 12-15% PKB (w USA było to 9%). Gdy Keynes zaczął publikować swoje prace, jego poglądy zostały dobrze przyjęte. Był to pogląd, który umożliwiał rządom rosnąć, co prowadziło do rozpowszechnienia się poglądów Keynesa. Powiedziałbym, że ekonomia na uniwersytetach głównego nurtu w USA została uprowadzona przez neokeynesistów.
Gdy powstawała szkoła austriacka, imperium Austro-Węgier było intelektualnym potentatem, a teorie ekonomii austriackiej były wiodącymi teoriami ekonomicznymi. Ale później potęgą zostały Stany Zjednoczone i obecnie to szkoła austriacka jest traktowana niepoważnie. Nie jestem tak dogmatyczny jak typowy ekonomista „austriacki”, ale uważam, że pogląd, iż drukowanie pieniędzy zwiększa aktywność gospodarczą, jest kompletną bzdurą.
Gdybym każdemu na tej sali rozdał po 10000 dolarów, to jestem pewien, że w to popołudnie bar miałby większy obrót, niż gdybym wam tych pieniędzy nie dał. Ale powiedzmy po miesiącu musiałbym wam dać nie 10000 dolarów, ale pewnie z 15 tys. dolarów, aby poprawić koniunkturę w gospodarce. Musisz zwiększać dawkę, aby doprowadzić do poprawy koniunktury. Zatem musisz zwiększać dawkę w nieskończoność, lecz niestety to w końcu doprowadzi do zapaści systemu.
Po drugie, błędny jest pogląd, jakoby zwiększone wydatki rządowe prowadziły do szybszego wzrostu gospodarczego. Załóżmy, że na tej sali nie mamy żadnego długu rządowego i że rząd jest bardzo mały. I wtedy pojawia się recesja i ludzie są tak przerażeni, że zgadzają się, aby rząd wydawał pieniądze na cokolwiek. To trochę pomoże. Ale gdy rząd pochłania 50-60% gospodarki – to zapomnij! Zwiększone wydatki nie będą miały żadnego wpływu.
Poza tym jest zabawne, gdy ludzie mówią, że to z powodu Trumpa rynek obligacji poszedł w dół. Chiny tylko przez dziewięć miesięcy tego roku wydały na infrastrukturę 1,4 biliona dolarów. USA proponują bilion dolarów wydatków infrastrukturalnych. Wydanie biliona dolarów w Ameryce zajmie wieki, ponieważ istnieją prawa własności – jeśli chcesz zbudować most, każdy się temu sprzeciwi. Więc wydanie tego zajmie jakieś 10 lat. Zatem mamy maksymalnie 200 mld dolarów rocznych wydatków, co z punktu widzenia światowej gospodarki jest niczym. Ale 1,4 biliona dolarów rzucone na raz w Chinach ma wpływ na globalną gospodarkę.
W mojej ocenie problem z ekonomią jest taki, że globalna gospodarka byłaby znacznie bogatsza, gdybyśmy nie mieli ekonomistów. Tak poza tym, to ja też jestem ekonomistą.
Opracował: Krzysztof Kolany