Rząd manipuluje obywatelami, aby przeprowadzić zaplanowaną eutanazję OFE. Wszystko dla naszego dobra. Takie są wnioski z przełomowego wywiadu z doradcą premiera dr. Bogusławem Grabowskim, który ukazał się dziś w "Gazecie Wyborczej". Po raz pierwszy strona rządowa tak otwarcie mówi o swoich intencjach względem przyszłych emerytów.
Dr Bogusław Grabowski jest członkiem doradzającej premierowi Rady Gospodarczej, byłym prezesem PTE Skarbiec-Emerytura i byłym członkiem Rady Polityki Pieniężnej.
Albo emerytury z OFE, albo inwestycje z UE
- Nieograniczanie transferów do OFE oznaczałoby albo podwyższenie płaconych podatków, albo cięcie wydatków z budżetu. Ale wydatków nie ma jak obniżać. Jeżeli teraz nie zwiększymy środków na współfinansowanie projektów unijnych, to nie wykorzystamy pieniędzy z Unii Europejskiej - tłumaczy Grabowski. Mając do wyboru albo OFE, albo wkład własny do unijnych dopłat, rząd wybrał mądrze. W długiej perspektywie pieniądze zainwestowane razem z funduszami strukturalnymi i spójnościowymi zwrócą się z nawiązką przez poprawę efektywności firm, a dzięki temu sumarycznie wyższe podatkowe wpływy budżetowe.

50 pytań i odpowiedzi. Poradnik (nie tylko) dla początkujących
OBLIGACJE OSZCZĘDNOŚCIOWE
Czy obligacje detaliczne są bezpieczne? Czy chronią przed inflacją? Odpowiadamy na 50 najczęstszych i najważniejszych pytań o propozycję Skarbu Państwa dla oszczędzających.
Pobierz e-book bezpłatnie lub kup za 20 zł.
Masz pytanie? Napisz na marketing@bankier.pl
Pytanie tylko, czy rzeczywiście tak właśnie wyglądał dylemat. Dlaczego w 2013 r. stoimy pod ścianą i musimy sięgać do emerytalnych zaskórniaków, aby dorzucić swoją część składki do wielkiego projektu modernizacyjnego, który wywalczyliśmy w UE? Być może dlatego, że od 2007 r. do dziś państwowy dług publiczny urósł z 527,4 mld zł do 876,4 mld zł (według FOR-u).
Czy to wina rządu? Nie, bo odpowiedzialność spoczywa na nas wszystkich. - Polacy nie identyfikują się z własnym państwem. Przecież wszyscy opowiadają, że to dziura rządu, dziura premiera Donalda Tuska, dziura ministra finansów Jacka Rostowskiego, że rząd zabiera nasze pieniądze. [...] Przecież to są nasze finanse publiczne, nasze dochody i wydatki i nasza dziura budżetowa - mówi Bogusław Grabowski. I znów pełna zgoda, bo jeżeli myślimy o społeczeństwie obywatelskim poważnie, to obywatele są odpowiedzialni za swoje wybory.
Pieniądze są rządu, długi są nasze
Takie założenie budzi jednak kontrowersje. Według Grabowskiego dziura budżetowa jest nasza, ale pieniądze w OFE "to nie są nasze prywatne oszczędności", "to element powszechnego państwowego obowiązkowego systemu emerytalnego," więc państwo może zrobić z nim, co uważa za stosowne. I mimo że obywatele odpowiadają za wspólny budżet i swoje wybory, to nie są odpowiedzialni na tyle, aby tak mądrze jak rząd decydować o kształcie własnych (lub, zgodnie z retoryką rządu, nie własnych, tylko państwowych) emerytur. - Tak naprawdę to trzeba by zlikwidować cały filar kapitałowy, bo w całości budowany jest z kredytu. Ale jak to ludziom wytłumaczyć? Zburzylibyśmy całe zaufanie do państwa i równowagę na rynku akcji- mówi Grabowski.
Rząd wyszedł z założenia, że skoro nie można ludziom łatwo wytłumaczyć, że 14 lat temu ktoś zaproponował system emerytalny, na który nas nie stać, to nie tłumaczmy tego w ogóle. Przecież trzeba by się było przyznać, że klasa polityczna i wszyscy eksperci pracujący nad reformą emerytalną 1999 są omylni. Jeszcze ktoś mógłby pomyśleć, że mylą się również tym razem. Strategia rządu to ni mniej, ni więcej tylko manipulacja społeczeństwem, aby ratować finanse publiczne i wyjść z tego z twarzą.
Jak przejąć 286 mld w biały dzień
Rozwiązanie z automatycznym przeniesieniem do ZUS-u niezdecydowanych, które zaproponował rząd, jest po prostu nieuczciwe. Nie ma nic złego w transferze obligacji z OFE do ZUS-u - ciągle gwarantem tej części jest państwo, a pomijamy koszty emisyjne i za zarządzanie, bo jest efektywniej. Nie ma nic złego w daniu ubezpieczonym możliwości całkowitego przeniesienia się do ZUS-u - zwiększanie zakresu wolności i wyboru jest dobre, choć zabrakło opcji przeniesienia środków z OFE do III filaru. Skandaliczne jest za to automatyczne przeniesienie do ZUS przyszłych składek obywateli, którzy nie podejmą decyzji.
Rząd dzięki sztuczce socjotechnicznej rozmontuje większość II filaru i nie weźmie za to odpowiedzialności. To patologiczna sytuacja, w której rządzącym zależy na tym, aby jak najmniej ludzi podjęło jakikolwiek wybór. Państwo będzie czerpać korzyści z braku partycypacji obywateli w życiu publicznym, czyli z postawy antypaństwowej. A przecież społeczna legitymizacja procesów publicznych jest podstawą dojrzałych demokracji. Jeżeli rząd traktuje to jako zbytek, niech nie dziwi się potem, że, jak ujął to dr Grabowski, "Polacy nie identyfikują się z własnym państwem".
Inwestorzy wolą OFE niż ZUS
Filar emerytury kapitałowej należy wzmacniać, a nie rozmontowywać. To nie żaden luksus, jak chcą nam wmówić politycy, ale konieczność dywersyfikacji źródeł emerytury w obliczu potencjalnych przyszłych problemów ZUS-u i szansa dla wszystkich obywateli, aby dzięki akcjom spółek publicznych solidarnie czerpać korzyści z zysków generowanych przez flagowe przedsiębiorstwa rodzimej gospodarki. Dlatego w OFE chce pozostać 73% ankietowanych w portalu Bankier.pl, a więc w grupie, która ma ponadprzeciętną wiedzę ekonomiczną i bardzo często praktyczne doświadczenie giełdowe. Obywatelom, którzy tej wiedzy nie mają i nie będą w stanie podjąć samodzielnie decyzji, rząd funduje przymusową wycieczkę do ZUS-u.
Reforma emerytalna Jana Rostowskiego byłaby naprawdę korzystna dla finansów publicznych, gospodarki i obywateli zarazem, gdyby umorzyć część obligacyjną OFE (nieefektywna inwestycyjnie) i rozluźnić zasady inwestycyjne funduszy. To ostatnie po to, aby przy mniejszym kapitale do zarządzania nadać im bardziej agresywny profil, co zrównoważy efekt ograniczenia składki na wynik końcowy. Ale przyszłe składki uczestników systemu, którzy nie podejmą decyzji, należałoby zachować w OFE. Nie można pozwolić na to, żeby na przykład powracającym z emigracji obywatelom oświadczyć, że podczas ich nieobecności znacjonalizowano ich przyszłe emerytury. Jesteśmy w UE, a nie w ZBiR. Takie zmiany wymagają wyraźnej zgody obywatela, a nie tylko braku sprzeciwu!
Przy tym należałoby przeprowadzić uczciwą debatę publiczną o korzyściach i kosztach pozostania w OFE. Czarny PR, który rząd prowadził wobec OFE, to propaganda, a nie uczciwe informowanie obywateli. Ale władza chce zaoferować tylko pozorny wybór, bo "tak naprawdę to OFE należałoby zlikwidować" - ujawnia Grabowski.
Jarosław Ryba
Bankier.pl