Władze węgierskiego banku centralnego po raz kolejny zdecydowały się mocno podnieść koszt pieniądza. W efekcie stopy procentowe nad Balatonem będą dwucyfrowe i wyraźnie wyższe niż w Czechach czy Polsce.


Narodowy Bank Węgier (MNB) podniósł stopę referencyjną o 100 pb., do najwyższego od końca 2008 r. poziomu 10,75 proc. Decyzja okazała się zgodna z rynkowym konsensusem.
Tak jak Czesi, Węgrzy rozpoczęli cykl podwyżek w czerwcu ubiegłego roku. W październiku dołączyli do nich Polacy. Banki centralne regionu dość długo trzymały się razem, w podobnym tempie zacieśniając politykę pieniężną. Jednak miesiąc temu bratankowie wyraźnie przyspieszyli i oderwali się od monetarnego peletonu. W raptem 29 dni stopa referencyjna MNB wzrosła z 5,9 proc. do 10,75 proc., czyli aż o 485 pb. W miesiąc! Tymczasem skok podobnej skali: z 1,2 proc. do 5,9 proc. trwał od końcówki sierpnia 2021 r. do początku czerwca bieżącego roku.


W dużej mierze jest to jednak efekt "węgierskiej specyfiki". Formalnie referencyjna stopą procentową MNB jest wspomniana wyżej trzymiesięczna stopa depozytowa. Jednak na rynkową cenę pieniądza istotniejszy wpływ ma tygodniowa stopa depozytowa, która obecnie wynosi 9,75 proc. Władze banku wielokrotnie zapowiadały zbliżenie obu stawek, można się więc spodziewać podwyżki stopy tygodniowej o 100 pb. w najbliższy czwartek.
To nie zmienia faktu, że MNB jest zdecydowanie najbardziej agresywnym bankiem centralnym w regionie Europy Środkowej, nie wspominając o pozostałych państwach Unii Europejskiej. Dlaczego tak się dzieje? Tempo wzrostu cen nad Balatonem formalnie nie odbiega znacząco od sytuacji w innych zakątkach świata. W czerwcu inflacja CPI wyniosła 11,7 proc. wobec 15,5 proc. w Polsce i 17,2 proc. w Czechach. Obecnie wskaźniki cen utrudniają jednak porównania w czasie i międzynarodowe - niższa dynamika wzrostu dóbr konsumenckich na Węgrzech jest efektem wprowadzenia cen maksymalnych paliw i podstawowych produktów żywnościowych. Dlatego - w przeciwieństwie do Polski - wyższe odczyty pokazuje wskaźnik inflacji bazowej (13,8 proc. wobec 9,1 proc. nad Wisłą), na który do niedawna większą uwagę zwracali bankierzy centralni, ponieważ mieli na niego większy wpływ.
Węgrzy borykają się nie tylko z szybkim wzrostem cen w sklepach, ale i na rynku nieruchomości. Od początku 2021 r. do końca marca bieżącego roku ceny poszły w górę o niemal 1/3, najszybciej w regionie. W Polsce dynamika wyniosła "tylko" 15 proc.


Wzrost cen wspiera słabość forinta. Kurs EUR/HUF przekracza 400 i jest najwyższy w historii. Od początku roku węgierska waluta straciła do euro blisko 8 proc., a wobec dolara: 18 proc. Kiepsko prezentuje się również na tle walut regionalnych: korony czeskiej (-9 proc.) i złotego (-5 proc.). Za słabością forinta stoją nie tylko trendy globalne, ale i krajowe. Są to m.in. szybkie pogorszenie salda obrotów bieżących bilansu płatniczego w ciągu ostatniego roku (do 8 proc. PKB pod koniec 2022), wysoki deficyt fiskalny, brak porozumienia z KE w sprawie odblokowania KPO czy problemy z praworządnością.
Władze MNB mogą zacieśniać politykę pieniężną gwałtowniej niż ich koledzy CNB czy NBP, ponieważ zarówno podaż pieniądza, jak i płace rosną tam (nominalnie i realnie) szybciej niż w Czechach i Polsce. W maju agregat M3 był o 18,5 proc. większy niż rok wcześniej (nad Wisłą w czerwcu dynamika wynosiła 6,5 proc.), a M1: o 12,9 proc. (wobec ujemnej dynamiki w Polsce). Płace rosły w ubiegłym miesiącu o blisko 15 proc. w skali roku, czyli uwzględniając oficjalną inflację: zwiększały się realnie. Tymczasem w naszym kraju realnie spadały najszybciej od przeszło dekady.
Ponadto decyzje MNB mają mniejszy wpływ na gospodarkę i portfele Węgrów niż ruchy polskich władz monetarnych. Raty kredytów mieszkaniowych pozostają zamrożone na poziomie z października, a większość tego typu zobowiązań jest zaciągana na (okresowo) stałą stopę procentową.
Ostatnio do walki z inflacją przyłączył się rząd Fideszu. Viktor Orban - po wygranych kwietniowych wyborach - postanowił nieco zacieśnić politykę fiskalną i podwyższył drobnym przedsiębiorcom podatki, co wywołało protesty w Budapeszcie. W 2023 r. deficyt budżetowy ma zmniejszyć się do 3,5 proc. PKB wobec 4,9 proc. PKB zaplanowanych na ten rok.
Władze Narodowego Banku Czech podejmą decyzję ws. stóp procentowych w czwartek 4 sierpnia. Z kolei Rada Polityki Pieniężnej kolejne posiedzenie decyzyjne ma zaplanowane dopiero na 7 września. W obu przypadkach analitycy podejrzewają, że cykl zacieśnienia polityki monetarnej dobiega końca, choć dopuszczają możliwość kolejnych podwyżek. Niepewność jest bardzo wysoka.