REKLAMA

Deweloperzy szukają nowych sposobów, by zachęcić klientów

2008-11-15 07:31
publikacja
2008-11-15 07:31
Na rynku mieszkaniowym zapanował zastój, dlatego deweloperzy szukają coraz wymyślniejszych sposobów na przyciągnięcie klientów. Najnowszym ma być rachunek powierniczy, który zabezpiecza pieniądze klienta przed bankructwem bądź brakiem solidności ze strony dewelopera.

Jedną z firm, która wprowadziła rachunek powierniczy, jest BBI Development. - Chcemy pokazać klientom, że jesteśmy wiarygodni. Ale jest to także sygnał dla wykonawców robót, którzy mają pewność, że inwestycja jest realizowana z kredytu, który zaciągnął deweloper, a nie z pieniędzy klienta - mówi Marcin Mizgalski z BBI Development.

Jak to działa? Klient po podpisaniu umowy z deweloperem deponuje środki na mieszkanie na utworzonym w tym celu otwartym rachunku powierniczym w banku. Bank wypłaci inwestorowi środki dopiero, kiedy ten ukończy kolejny etap budowy. Do czasu, kiedy deweloper nie rozliczy się z bankiem z zakończenia prac, nie otrzyma kolejnej transzy pieniędzy.

Istnieje także druga możliwość prowadzenia rachunku powierniczego - rachunek zamknięty. Klient deponuje na nim środki na budowę mieszkania, ale do dewelopera trafiają one dopiero po zakończeniu całości inwestycji. Budowa finansowana jest kredytem bankowym, dlatego za większe bezpieczeństwo będziemy musieli również więcej zapłacić, bo zostaniemy obciążeni kosztami obsługi kredytu.

W jaki sposób rachunek powierniczy zabezpiecza interesy klientów? Gdy zostanie wszczęte postępowanie egzekucyjne przeciwko deweloperowi, to środki na nim zgromadzone nie mogą zostać zajęte. Tak samo, jeśli pieniądze nie zostaną wykorzystane, bo np. deweloper nie wywiązał się z umowy, to trafią one z powrotem do klienta.

W przyszłym roku rachunek powierniczy może być już obowiązkowy. - W naszym resorcie trwają pracę nad ustawą, która regulowałaby sprawy rachunków powierniczych i kupna mieszkań od deweloperów. Projekt powinien trafić do Sejmu w pierwszej połowie przyszłego roku - mówi Artur Wieliczko z Ministerstwa Infrastruktury. Nad podobnymi projektami pracowano już na początku tej dekady. Przed dwoma laty jednak prace przerwano, bo zaczął się zwiększony popyt na mieszkania. Klienci kupowali mieszkania na etapie dziury w ziemi. Rachunki powiernicze są obowiązkowe w krajach o rozwiniętym rynku mieszkaniowym. Tak jest w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie.

W USA deweloper musi wyłożyć własne pieniądze na grunt, na którym będzie budował. Przedstawia bankowi projekt inwestycji, biznesplan, a w nim umowy z podwykonawcami, i plan marketingu inwestycji. Jeśli bank ten plan zaakceptuje, udzieli kredytu na budowę, zabezpieczając hipotekę na gruncie. Przeciwnicy wprowadzenia rachunków powierniczych tłumaczą, że znacznie przyhamują one rozwój rynku budownictwa mieszkaniowego. Wielu deweloperów nie uzyska kredytów na sfinansowanie inwestycji. Na razie podaż przewyższa popyt. Ale za półtora roku sytuacja może się odwrócić. Sprzedaż mieszkań już przyhamowała. W pierwszych trzech kwartałach tego roku stanowiła zaledwie 30 proc. ubiegłorocznej. Popyt ciągle się zmniejsza.

Dla wielu osób zainteresowanych kupnem mieszkania zaostrzenie polityki kredytowej przez banki to prawdziwy dramat. W najlepszym wypadku kończy się kupnem mniejszego mieszkania, ale czasem do transakcji nie dochodzi i klient traci wpłaconą zaliczkę. Kilkanaście miesięcy temu banki, ułatwiając dostęp do kredytów, wywołały hossę na rynku nieruchomości. Teraz zaostrzenie warunków udzielania kredytów spowoduje mniejszy popyt na nieruchomości.

Kryzys finansowy wpływa też na sytuację tych klientów, którzy kupowali nieruchomości za gotówkę. Nigdy nie było ich wielu (zaledwie kilka procent przeprowadzanych transakcji), ale z powodu spadków na giełdzie liczba osób, które stać na mieszkanie za gotówkę, ciągle się zmniejsza.

POLSKA Gazeta Krakowska
Henryk Sadowski
Źródło:
Tematy
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Światłowód z usługami bezpiecznego internetu
Advertisement

Komentarze (11)

dodaj komentarz
~lokator
Po prostu - OBNIŻCIE CENY. W Szczecinie ceny powinny spaść do 3500-4000 pln brutto i ruszy sprzedaż.
~lon
Najłatwiej wyjaśni to o czym chcę napisać powszechnie znany przykład z agentami nieruchomości. Otóż sporządzono badania (Levitt w genialnej Freakonomics), które wykazały, że agenci nieruchomości sprzedają swoje własne domy i mieszkania przeciętnie o kilka do kilkunastu procent drożej niż średnia na rynku i trzymają je wystawione Najłatwiej wyjaśni to o czym chcę napisać powszechnie znany przykład z agentami nieruchomości. Otóż sporządzono badania (Levitt w genialnej Freakonomics), które wykazały, że agenci nieruchomości sprzedają swoje własne domy i mieszkania przeciętnie o kilka do kilkunastu procent drożej niż średnia na rynku i trzymają je wystawione na sprzedaż dużo dłużej niż średnia na rynku. Bardzo szybko wyjaśniono ten fenomen.

Prowizja za sprzedaż domu wynosi kilka procent. Załóżmy, że jest to 5%. Za sprzedaż domu wartego 300 000 agent dostanie więc 15 000. Gdy sprzeda go za 330 000 dostanie 16 500, a więc o 1500 więcej. Ale sprzedanie domu o 10% więcej oznacza konieczność pokazania go większej liczbie osób, trzymania go na rynku przez dużo dłuższy czas, krótko mówiąc, zaangażowania ogromnej ilości czasu. Czasu, który agent może przeznaczyć na sprzedaż kolejnego domu za 300 000, za którego sprzedaż dostanie 15 000 prowizji. Co innego gdy sprzedaje swój dom. Wtedy dostaje dodatkowe 30 000, co czyni dodatkowy wysiłek opłacalnym.

Takich błędów w systemie jest mnóstwo. Na przykład, do powstania bańki na rynku nieruchomości w USA przyczyniły się zasady rządzące rynkiem sprzedaży kredytów hipotecznych. Sprzedawcy tych kredytów w zdecydowanej większości otrzymują prowizję za ich sprzedaż, a nie za sprzedaż kredytów, które będą terminowo spłacane. System sprawia więc, że zupełnie nie są zainteresowani sprzedawaniem zdrowych, dobrych kredytów.

Podobnie rzecz ma się z premiami na Wall Street. Zarządy otrzymują wielomilionowe premie za dobre wyniki. Największą karą za gigantyczne straty jest utrata pracy osłodzona z reguły złotym spadochronem. Zarządy korporacji finansowych postępowały zupełnie racjonalnie angażując swoje firmy w ryzykowne, zlewarowane przedsięwzięcia pompujące bąble na rynku aktywów kapitałowych w latach 2004-2007. Prezesi otrzymali za osiągnięte wtedy wyniki dziesiątki milionów dolarów premii. Mimo, że operacje te doprowadziły w 2008 do astronomicznych strat, a nawet upadku wielu firm prezesi mogli zatrzymać wypłacone wcześniej premie.

Podobnie jest z polskim rynkiem nieruchomości. Trzeba być nieskończonym optymistą by, widząc przecenę firm deweloperskich o 90% w okresie ostatniego roku na warszawskiej giełdzie, oczekiwać 5% korekty cen mieszkań. Albo trzeba otrzymywać pieniądze za pisanie optymistycznych raportów od firmy bezpośrednio zainteresowanej utrzymaniem i ożywieniem rynku nieruchomości. Bredzę? Proszę sprawdzić kto publikuje w Polsce raporty o rynku nieruchomości. W zdecydowanej większości są to albo pośrednicy na rynku kredytów, ewentualnie doradcy na tym rynku, albo pośrednicy na rynku nieruchomości. Czy ktokolwiek znający etykę biznesową w Polsce oczekiwałby, że główny pośrednik na rynku kredytowym opublikuje i nagłośni raport, z którego wynika, że ceny mieszkań są w Polsce absurdalnie przewartościowane, a kupcy powinni się trzymać daleko od rynku aż ceny spadną o około 30%?

Dlatego przez cały 2007 rok i dużą część 2008 roku nagłośniano raporty o tym jak mało jest w Polsce mieszkań i jak wiele trzeba wybudować by dorównać średniej europejskiej, zapominając nauczyć Polaków różnicy pomiędzy popytem potencjalnym a efektywnym. Dlatego rozpowszechniano informacje o drogich działkach i kosztach budowy, które mają uniemożliwić jakąkolwiek obniżkę cen nowych mieszkań ,zapominając poinformować Polaków, że według NBP marża netto deweloperów przekraczała w 2007 roku w Warszawie 40%. To kolejny blad w systemie
~bud fox
developerzy obniżcie te chore ceny to wtedy będzie popyt, sam chętnie kupię mieszkanie we wrocławiu, ale max za 4000 PLN / 1m2
~lon
czas budowac dla zwyklego człowieka
Palanty już sie obkupily
tych pesudo apartamentow .
~analityk
Dnia 2008-11-15 o godz. 16:11 ~bud fox napisał(a):
> developerzy obniżcie te chore ceny to wtedy będzie popyt,
> sam chętnie kupię mieszkanie we wrocławiu, ale max za 4000
> PLN / 1m2

U Ganta masz za 4400 brutto, na Opolskiej czyli 5 km do centrum. Pogadaj, może Ci puszczą za 4000 pln
~czurn
zejść z cenami mieszkań do ich wartości fundamentalnej czyli 1 m2 = 1 średnia pensja miesięczna. takie to proste a nie rozumiecie tego deweloperscy cwaniacy i dlatego połoa z was zbankrutuje.
~Nowy
Idąc twoim tokiem myslenia, mam inną propozycje - idz do szefa niech ci da na miesiąc tyle ile wynosi średnia cena za m2 mieszkania, jeśli nie da odmów pracy. Nie macie odwagi cwaniaczki dlatego nigdy nie kupicie sobie mieszkania.
~Zodiac odpowiada ~Nowy
I dlatego wsiowy inwestorze nigdy ty na nim nie zarobisz....o ile kupiłeś je na górce rok temu na przykład:)
~muzyk odpowiada ~Nowy
ja kupię na licytacji komorniczej od Twojego komornika

Powiązane: Nieruchomości

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki