Deutsche Bank nie zamierza płacić 14 miliardów dolarów w ramach uregulowania sporu z amerykańskim Departamentem Sprawiedliwości. Tymczasem kurs akcji największego niemieckiego banku szoruje po dnie.


Amerykańskie władze domagają się od Deutsche Banku 14 mld dolarów za to, że w latach 2005-2007 (czyli tuż przed wybuchem kryzysu) sprzedawał on papiery wartościowe zabezpieczone spłatami kredytów hipotecznych (RMBS), które uznane zostały za „toksyczne”. Kwota, której od niemieckiego banku żąda Departament Sprawiedliwości, jest trzykrotnie wyższa, niż spodziewali się tego rynkowi analitycy.
- Deutsche Bank nie ma zamiaru zawrzeć ugody w zamian za podawaną kwotę. Negocjacje w tej sprawie dopiero się zaczyniają. Oczekujemy, że doprowadzą one do podobnego rozwiązania, jak w przypadku innych banków, które uregulowały tę kwestię za znacznie niższe kwoty – czytamy w oświadczeniu banku.
Do wspomnianych innych banków, które dogadały się z amerykańskimi władzami, należą prawdziwi giganci branży. Goldman Sachs zapłacił 5,1 mld dolarów, Citigroup, J.P. Morgan Chase i Morgan Stanley łącznie zapłaciły 23 mld dolarów, a Bank of America sam wyłożył 16 mld dolarów. Na porozumienie z amerykańskimi władzami wciąż czekają Barclays, Credit Suisse, UBS czy RBS.


Perspektywa gigantycznych kosztów zawarcia ugody z Departamentem Sprawiedliwości ciąży i tak mocno „poturbowanym” w tym roku akcjom Deutsche Banku. Od początku stycznia udziały banku potaniały o blisko 50%, wyznaczając w ostatnich tygodniach historyczne minima.
Po 11.15 akcje Deutsche Banku tanieją o 6,83%. Mocno tracą też walory innych europejskich banków: UniCredit (-3%), Monte dei Paschi (-6%), Credit Suisse (-4,6%), RBS (-3%) czy Societe Generale (-2%). Wyraźne spadki nie dotykają natomiast banków notowanych na GPW.
Deutsche Bank i instrument finansowej apokalipsy

W XXI wieku nad światem zawisło śmiertelne niebezpieczeństwo. W podziemiach banków wykuto „finansową broń masowego rażenia”. Ewentualny wybuch w jednym z arsenałów owego oręża grozi końcem światowego systemu bankowego - pisze Krzysztof Kolany, główny analityk Bankier.pl.
Michał Żuławiński