Trwają dyskusje o trzeciej deregulacji Gowina, chociaż nie zakończyła się jeszcze pierwsza. Uwolnienie zawodów budzi sprzeciw przedstawicieli zainteresowanych profesji, bo podobno spadnie jakość usług. Tak jakby w Polsce już teraz nie było nieuczciwych taksówkarzy, słabych maklerów i nieskutecznych adwokatów.
Deregulacja to nie jest całkowita likwidacja barier w wejściu do zawodu. Świeżo upieczony absolwent prawa nie zostanie z automatu adwokatem. Licencji detektywa nie dostanie się bez przedstawienia zaświadczenia o niekaralności, a na stanowisku bibliotekarze nie będzie zatrudniona osoba bez wyższego wykształcenia. Deregulacja to tylko skrócenie drogi do zawodu - pewne wymagania pozostaną niezmienne.
Sukcesy i porażki Gowina
![]() | » Przedsiębiorcy przyparci do muru zawieszają działalności |
W przypadku zawodu adwokata zostanie zniesiony obowiązek odbywania aplikacji przez doktorów nauk prawnych. Kandydat na detektywa nie będzie musiał zdawać egzaminu, ale wciąż będzie musiał udać się na obowiązkowe szkolenie. Przyszli bibliotekarze nie będą musieli zdawać specjalnego egzaminu, ale nadal potrzebne im będzie wykształcenie kierunkowe.
Deregulacja zawodów jest jednym z postulatów Platformy Obywatelskiej. W uzasadnieniu ustawy czytamy, że jej zastosowanie jest skuteczne w sytuacji, gdy przepisy regulujące dostęp do danego zawodu są wynikiem przeszłej sytuacji na rynku. Tymczasem rynek ewoluuje i na tyle się zmienił, że prawo przestało za nim nadąża.
Celem deregulacji jest też zniesienie tych przepisów, które powstały pod naciskiem grup zainteresowanych ograniczeniem konkurencji na rynku.
Niestety, resort Jarosława Gowina odniósł również porażki. Nie udało się całkowicie zderegulować zawodu taksówkarza - licencje nie będą wymagane w gminach do 100 tysięcy mieszkańców. W większych pozostanie to w gestii samorządów.
Co przyniesie deregulacja?
Deregulacja wprowadza zmiany, które ułatwią sporej grupie ludzi podjęcie pracy. W ocenie ministerstwa sprawiedliwości zmiana przepisów może przyczynić się do powstania nawet 100 tysięcy miejsc pracy. Wzrost zatrudnienia w sektorach, których dotyczy ustawa, jest szacowany na 10-20%.
W Polsce jest ok. 14 tys. adwokatów. Po deregulacji może ich liczba może się zwiększyć o 2 tysiące, ale nie z dnia na dzień. Adwokaci już odczuwają skutki zmian w dostępie do zawodu - od 2005 roku ich liczba zwiększyła się prawie dwukrotnie. Ale czy to dużo na 37- milionowe państwo z tak skomplikowanym prawem?
W Polsce łącznie jest ok. 40 tys. prawników, czyli na każdego przypada ok. 1 tys. obywateli. Przeciwnicy dalszej deregulacji twierdzą, że to daje nam 11. miejsce w Europie i stawia nas przed takimi krajami, jak Austria lub Finlandia. Tak, ale np. we Włoszech na 1 prawnika przypada tylko 279 obywateli. Prawie cztery razy mniej!
300 zawodów pod specjalnym nadzorem
![]() | »Firmy dostaną pomoc na utrzymanie miejsc pracy |
Z raportu Światowego Forum Ekonomicznego, w którym zaprezentowano indeks konkurencyjności gospodarek, wynika, że wciąż jesteśmy daleko za liderami. Przegrywamy z Czechami, Estonią i Hiszpanią, chociaż wypadamy odrobinę lepiej od Portugalczyków czy Litwinów. W Polsce potrzeba licencji i specjalnych zezwoleń na wykonywanie ponad 300 różnych profesji - to trzykrotnie więcej niż w Szwecji.
Druga transza zakładała uwolnienie zawodu maklera giełd papierów wartościowych, doradcy podatkowego czy osób zajmujących się usługowym prowadzeniem ksiąg rachunkowych. Z listy wypadł makler, co oznaczało, że egzaminy przeprowadzane przez KNF pozostają.
Ustawy deregulacyjne padają ofiarą własnej wielkości
Na razie pierwsza transza jest przygotowywana do trzeciego czytania w Sejmie, co oznacza, że w najbliższych miesiącach zostanie uwolnionych pierwszych 50 profesji. To A prace legislacyjne rozpoczęto już prawie dwa lata temu. Projekt ustawy tzw. drugiej transzy istnieje, ale wciąż trwają negocjacje z przedstawicielami poszczególnych zawodów i nie spodziewałbym się ich szybkiego zakończenia. Trzecia transza, do której miałby trafić zawód maklera, nawet nie jest wspominana na stronach resortu sprawiedliwości, dlatego trudno cokolwiek o niej powiedzieć.
Ustawy "deregulacyjne" padają ofiarą własnej wielkości i skomplikowania. Z reguły ingerują w dziesiątki innych aktów prawnych, przez co prace nad nimi przedłużają się w nieskończoność. Tak samo było z aktami prawnymi przygotowywanymi m.in. przez resort gospodarki. Zmiany można by wprowadzać krótkimi nowelizacjami w ramach bieżących prac Sejmu. Niestety, władza potrzebuje medialnych sukcesów.
Łukasz Piechowiak
Bankier.pl


























































