
Giełdowa statystyka debiutów za 2019 rok okazała się jeszcze gorsza niż w fatalnym 2018 roku - wynika z wyliczeń Bankier.pl. Na GPW pojawia się niewiele nowych spółek, zdecydowanie więcej zaś z parkietu znika.
Na głównym rynku GPW notowanych jest obecnie 449 spółek, czyli najmniej od sześciu lat. Wcześniej normą było z roku na rok powiększanie się liczby emitentów notowanych przy Książęcej, w 2016 roku trend ten powoli zaczął się odwracać, zaś ostatnie dwa lata to prawdziwy giełdowy exodus. W sumie od szczytu z listopada 2016, czyli w niewiele ponad trzy lata, netto ubyło już 39 spółek.
Znikanie spółek z giełdy to nic nadzwyczajnego, nawet w trakcie hossy trafiało się kilka spółek, które opuszczało giełdę. Wynikało to bądź z decyzji głównego akcjonariusza, bądź problemów danej spółki. Do 2017 roku nie zdarzyło się jednak, aby liczba wykluczeń z obrotu przekroczyła poziom 20, ostatnie trzy lata to zaś odpowiednio 20 wykluczeń, 25 i w tym roku 23. Z giełdą w 2019 roku pożegnali się m.in. Pfleiderer, PCM, Gino Rossi, Qumak, Impexmetal, Alchemia czy ostatnia spółka pamiętająca pierwszą sesję na GPW - Próchnik.
Nowych ze świecą szukać
Spadek liczby spółek to także pokłosie niewielkiego zainteresowania giełdą wśród nowych podmiotów. Wcześniej wykluczenia były przykrywane przez debiuty i mimo znikania niektórych spółek z GPW, ogólna suma notowanych podmiotów rosła. W latach 2004-2015 tylko dwukrotnie zdarzyło się, by roczna suma debiutów nie przekroczyła 20, teraz 20 debiutów w ciągu roku można byłoby potraktować jako ogromny sukces. W tym roku podobnie jak w poprzednim, na GPW pojawiło się ledwie 7 nowych spółek. Biorąc pod uwagę wykluczenia, w ciągu 2019 rok netto giełdzie ubyło 16 podmiotów.

Dodatkowo nie dość, że debiutów jest jak na lekarstwo, to jeszcze wiele do życzenia pozostawia ich jakość. Z 7 nowych spółek w 2019 roku, tylko jedna jest debiutem kompletnie nowych, pozostałe 6 to przejścia z rynku NewConnect (na którym zresztą też spółek ubywa - w tym roku 12). Waga tych debiutów dla inwestorów i samej giełdy jest mniejsza, byłby one bowiem już notowane, tyle że nie na rynku głównym, a alternatywnym.

Osobna kwestia, że debiutancki rodzynek - jedyna spółka, która w tym roku debiutowała bezpośrednio na GPW (bez wcześniejszych doświadczeń na NewConnect) - już zdążył się mocno negatywnie zapisać w pamięci inwestorów. Boombit debiutował w maju przy cenie z oferty na poziomie 19 zł. Dziś - ledwie pół roku później - za jego akcje płaci się niecałe 6 zł. Spółka po debiucie zaczęła pokazywać straty i mocno rozczarowywać inwestorów.
Mikroskopijne debiuty
Najlepszym dowodem na to, jak fatalnym pod względem debiutów był dla głównego rynku GPW 2019 rok, sąd dane dotyczące wartości ofert przeprowadzonych przy okazji debiutu. W sumie w 2019 roku było to 45 mln złotych. Tak, milionów i tak, mówimy o rynku, który chce być nazywany najsilniejszą giełdą regionu.

Wprawdzie spowolnienie na rynku IPO obserwowane jest w całej Europie, jednak to, co dzieje się na GPW to prawdziwa zapaść. Przed 2018 rokiem sumaryczna wielkość ofert rok w rok przekraczała poziom 1 mld zł. Zresztą w latach 2005-2017 na giełdę weszło 16 spółek, których oferta w pojedynkę przekraczała poziom 1 mld zł. Obecne debiuty należy uznać zatem za mikroskopijne.
Skąd ten problem?
Nie ma jednej przyczyny zmiany powyższego trendu. Wpływa na to wiele czynników zarówno giełdowych, jak i pozagiełdowych. Do pierwszych należy zaliczyć przede wszystkim koniunkturę, hossa bowiem historycznie zachęcała spółki do debiutów, mocne spadki indeksów zaś wpływały na spadek tego wskaźnika. Zależność ta jest całkiem logiczna, debiut podczas dobrej koniunktury może bowiem skutkować wyższą wyceną akcji. Tymczasem ostatnio koniunktura na GPW inwestorów nie rozpieszcza.
Przeczytaj także
Giełdowe spadki mają także inną konsekwencję. Tańsze akcje mogą zwiększać szansę na wykupienie ich przez głównego akcjonariusza, bądź innego dużego gracza. To przekłada się zaś na wzrost wycofań. To właśnie obserwujemy na GPW obecnie, wiele spółek ściąganych jest bowiem z giełdy poniżej ceny z debiutu. Tym bardziej że obecność na giełdzie to dodatkowe obowiązki informacyjne, których nieprzestrzeganie grozi karami finansowymi.
Swoje robi także otoczenie. Przykładowo stopy procentowe w Polsce są obecnie na poziomie najniższym w historii i RPP, póki co, nie kwapi się z ich podnoszeniem. Łatwiejsza dostępność kredytu zmniejsza atrakcyjność giełdy, co wpływa zarówno na spadek skłonności do debiutu, jak i wzrost skłonności do uciekania z giełdy. Tym bardziej że po stronie dawców kapitału także panuje większa susza niż przed laty. To przede wszystkim konsekwencja kastracji OFE, które stanowiły jeden z motorów napędowych GPW. Teraz dodatkowo swoje problemy mają TFI, o znalezienie dużych inwestorów może być więc nowym spółkom jeszcze trudniej. Być może coś w tej kwestii odmienią PPK, póki co jednak negatywne czynniki przeważają i wciąż oddziałują na GPW, sprawiając, że o przełom w kwestii liczby spółek może być w najbliższym czasie ciężko.
