Za każdym razem, gdy na rynku walutowym pojawiają się poważniejsze zawirowania, a kurs szwajcarskiej waluty rośnie, pojawiają się głosy współczujące frankowym kredytobiorcom ich losu. Jeśli jednak porównamy koszty, jakie ponieśli oni do tej pory na obsługę kredytu, to okazuje się, że spłacający zobowiązania w złotych mieli do czynienia nierzadko z większym ciężarem.
Wczorajsze umocnienie franka spowodowało lawinę komentarzy. Spora ich część skupiła się na problemie, jakim może być dla kredytobiorców walutowych skokowy wzrost wysokości płaconych rat. Przy takiej okazji warto porównać sytuację frankowców z tymi, którzy wbrew panującej kilka lat temu modzie zdecydowali się na kredyt w złotych.


Na franku można było zaoszczędzić
Załóżmy, że w lutym 2008 roku zaciągnęliśmy kredyt na 100 proc. wartości nieruchomości kosztującej 350 tys. zł. Do wyboru mieliśmy wówczas zobowiązanie w złotych lub franku szwajcarskim. Najlepsze oferty na rynku charakteryzowały się podobnymi marżami dla obu walut 0,9 – 1,0 proc. Znaczące różnice widać było jednak w drugim składniku oprocentowania. WIBOR 3M wynosił 5,65 proc., a LIBOR CHF 3M – 2,65 proc.
Decydując się na franka, można było liczyć na znacznie niższą ratę równą. Helwecka waluta kosztowała 2,24 zł, a w harmonogramie naszego kredytu pierwsza płatność opiewałaby na 1600 zł (zakładamy zerowy spread). W przypadku złotego musielibyśmy zapłacić 2246 zł.
Przez kolejne lata comiesięczne raty w złotych były wyższe dla kredytu w krajowej walucie. Dopiero w maju 2013 r. obciążenia zrównały się ze sobą.


Do dziś frankowiec zapłacił łącznie 139 tys. zł, a kredytobiorca, który wybrał złotego – 163 tys. zł. Na kosztach obsługi długu ten pierwszy zaoszczędził 24 tys. zł.
Porównanie kosztów obsługi długu dla kredytów na 350 tys. zł zaciągniętych w lutym 2008 r. |
|||
---|---|---|---|
|
Kredyt w CHF |
Kredyt w PLN |
Różnica |
Suma spłaconych rat |
139,9 tys. zł |
163,8 tys. zł |
-23,9 tys. zł |
Suma zapłaconych odsetek w ratach równych |
14,8 tys. franków |
122 tys. zł |
- 80 tys. zł |
Przyjęto okres kredytowania 30 lat, ratę równą, spread wynoszący 0 proc., marżę kredytową 1 proc., comiesięczną aktualizację harmonogramu spłaty w oparciu o stawki LIBOR 3M CHF i WIBOR 3M. Nie uwzględniono kosztów okołokredytowych, prowizji i opłat. |
|||
Źródło: Bankier.pl |
Nawet, gdybyśmy do powyższej symulacji włączyli dodatkowy czynnik, czyli spread walutowy, to kredytobiorca spłacający zobowiązanie we franku nadal byłby w uprzywilejowanej pozycji. Przy różnicy między ceną kupna a ceną sprzedaży waluty na poziomie 8 proc., wciąż suma obciążeń byłaby o 16 tys. zł niższa niż w kredycie złotowym.
Najpopularniejsze teksty Bankier.pl w 2015 roku

Przez cały rok intensywnie pracowaliśmy na to, aby dzięki naszym tekstom i nagraniom wideo czytelnicy byli bliżej finansów, lepiej je rozumieli i sprawnie zarządzali swoimi majątkami, firmami, oszczędnościami.
Druga strona problemu, czyli „uwięzieni we franku”
Zupełnie inaczej wygląda jednak powyższe porównanie, jeśli spojrzymy na dług pozostały do spłaty po siedmiu latach regulowania zobowiązania. Biorąc pod uwagę najświeższe dane (kurs franka na poziomie 4,24 zł), zadłużenie kredytobiorcy frankowego wynosi dziś ponad 530 tys. zł, czyli o 180 tys. zł więcej niż na początku umowy. Zwolennik złotego ma do spłaty 308 tys. zł.


Kredytobiorca spłacający kredyt walutowy szybciej pozbywał się zadłużenia dzięki niskim stopom procentowym w Szwajcarii – jest winny bankowi tylko 125 tys. franków. Gdyby przeliczyć obecny dług po kursie z momentu zaciągnięcia zobowiązania, to wyniósłby już tylko 280 tys. zł. Niestety przy aktualnej sytuacji na rynku obraz jest zupełnie inny – dług w złotych odpowiada 150 proc. pierwotnej ceny nieruchomości.


Struktura raty równej w przypadku kredytu we frankach jest dziś bardzo korzystna. Jeśli uwzględnimy ujemną stopę procentową (-0,11 proc. LIBOR), to już 80 proc. kwoty przeznaczane jest na spłatę kapitału. W przypadku kredytobiorców złotowych proporcje są bliskie podziałowi pół na pół.
Finansowa rezerwa
Kredytobiorcy spłacający zobowiązania we frankach przez dłuższy czas korzystali z niższych kosztów obsługi długu. Mieli możliwość stworzenia finansowej rezerwy, którą można teraz przeznaczyć na spłatę droższych rat. Jeśli jednak w momencie zaciągania zobowiązania czynnikiem decydującym o wyborze franka była chęć podniesienia zdolności kredytowej, a kredyt zaciągnęli „na styk”, to droższy frank zwiastuje poważne kłopoty dla domowych finansów.
Sytuacja tej grupy nie jest oczywiście jednolita – kredyty we frankach święciły triumfy przez kilka lat, a lepiej sytuowani mieli do nich dostęp nawet po 2009 roku. Kurs helweckiej waluty wahał się w dość szerokim paśmie i przedstawiony powyżej przykład to tylko wycinek historii. Warto jednak w porównaniach zwrócić uwagę na szerszy kontekst sprawy, a nie skupiać się wyłącznie na gwałtownym wzroście rat frankowców w ostatnich dniach. Problemem numer jeden pozostaje wysokość długu wyrażona w złotych. Uniemożliwia ona w wielu przypadkach sprzedaż nieruchomości i blokuje w ten sposób realizację życiowych planów wielu gospodarstw domowych.