Paweł Kukiz to niewątpliwie polityczny fenomen tego roku. Jego ponad 20 proc. poparcia w wyborach prezydenckich pokazało, że polska scena polityczna nie jest tak zabetonowana, jak się niektórym wydawało. Przed muzykiem rockowym stoi jednak fundamentalne pytanie, jak majowy sukces powtórzyć w wyborach parlamentarnych. I tutaj perspektywy nie wyglądają już tak różowo.



Gdyby nie było Pawła Kukiza, to najprawdopodobniej wygraną w drugiej kadencji cieszyłby się Bronisław Komorowski. To właśnie wyborcy rockmana zadecydowali, że kandydat opozycji wygrał prezydencką potyczkę. Czy ci sami wyborcy obdarzą ruch Pawła Kukiza zaufaniem w wyborach do Sejmu? Oto 4 problemy, z którymi zmierzyć się musi zwolennik JOW-ów.
1. Brak pieniędzy
Polityka to sztuka rządzenia państwem, której celem jest dobro wspólne - mówił Arystoteles. Aby jednak tę sztukę wykonywać skutecznie, potrzebne są pieniądze. Żaden ruch polityczny w obecnych warunkach i przy obowiązującej ordynacji wyborczej nie zbuduje trwałych struktur i poparcia bez środków finansowych. O ile w kampanii prezydenckiej zainteresowanie mediów oraz publiczne zbiórki wystarczyły do promocji jednej osoby, to w wyborach parlamentarnych zaczynają się schody.
Z list Pawła Kukiza startować będą mało znane osoby, które muszą dotrzeć do wyborców w swoich okręgach. Można krytykować wszechobecne billboardy, ulotki czy spoty, ale są one nieodzowną częścią uprawiania polityki. Oczywiście wiele można zrobić kampanią bezpośrednią oraz „szyldem” Kukiza, ale finansowa przewaga dwóch głównych graczy jest olbrzymia. Na kampanię parlamentarną PO i PiS przeznaczą po 30 mln zł, co będzie miało niebagatelne znaczenie dla wyniku jesiennych wyborów. Bez takich środków Paweł Kukiz musi szukać innych rozwiązań dotarcia do wyborców, ale i odpowiednich kandydatów.
2. „Różnorodność” kadr
W przeciwieństwie do wyborów prezydenckich w tych parlamentarnych startuje drużyna. To na osoby w poszczególnych okręgach głosować będą obywatele. Dwa tygodnie temu na spotkaniu woJOWników w Lubinie na listy swojego ruchu Paweł Kukiz zaprosił wszystkich antysystemowych kandydatów. Gdyby każdy z nich opowiedział pozytywnie, to jesienią w drużynie Kukiza obok siebie znaleźliby się m.in. Magdalena Ogórek, Marian Kowalski, Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun. W takiej mieszance wybuchowej trudno znaleźć wspólny mianownik przekonań i propozycji programowych. Jeśli dodać do tej listy osoby, które zostały pełnomocnikami referendalnymi ruchu woJOWników w danych województwach, to pokazuje dobitnie problem z kadrami. Wśród reprezentantów Kukiza w regionie znalazł się np. Jacek Wilk, działacz Kongresu Nowej Prawicy, któremu trudno będzie uzgodnić jednolite stanowisko z Dominikiem Kolorzem, szefem śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”.
Najciekawsze jest jednak to, kogo na tej liście brakuje. Jednym z wielkich nieobecnych jest Robert Raczyński, prezydent Lubina, który uważany był za głównego organizatora kampanii prezydenckiej Kukiza. Od kilku dni głośno było o konflikcie między muzykiem a samorządowcem, co przełożyło się na serię niekorzystnych dla Kukiza medialnych doniesień. Kilka dni temu w świetle kamer muzyk zakończył też współpracę z Piotrem Guziałem, a wcześniej z Januszem Korwin-Mikkem. O każdym takim konflikcie informują media, co nie pomaga na starcie kampanii parlamentarnej.
3. (Nie) przychylne media
Na sukces Pawła Kukiza obok autentycznego wizerunku muzyka, który wywróci partyjny stolik do góry nogami, duży wpływ miały media. Wrażenie nowej jakości, świeżości i zdecydowane wypowiedzi wywołały medialne zainteresowanie i swoisty efekt kuli śniegowej. Rosnące sondaże potęgowały wrażenie powstawania nowej siły i polityczne perpetuum mobile rozkręcało się z dnia na dzień. O rosnącym poparciu dla Kukiza mówiły główne dzienniki, a im więcej było takich doniesień, tym szybciej poparcie rosło.
Kulminacyjny moment „kukizomanii” przyszedł szczęśliwie dla kandydata w ostatnich dniach kampanii przed pierwszą turą, co zaowocowało doskonałym wynikiem 10 maja. To wszystko będzie jednak trudne do powtórzenia podczas jesiennych wyborów. Zainteresowanie mediów siłą rzeczy będzie malało. Co gorsze - zaczynają się krytyczne oceny braku programu oraz pytania o propozycje, z którymi Paweł Kukiz chce wejść do Sejmu. Media zaczną patrzeć na poczynania muzyka tak jak na innych uczestników politycznej rozgrywki. Nie ma taryfy ulgowej.
4. Brak programu
Polityczne przysłowie mówi, że ludzie nie czytają programów, ale lubią wiedzieć, że politycy je mają. Problemem Pawła Kukiza mogą być jednoznaczne deklaracje o braku konkretnych propozycji programowych. - Nie mam programu, bo mam strategię rozwiązywania problemów. Nie wierzę w żaden program, tylko w działanie – mówił niedawno w programie „Kropka nad i”. O ile w wyborach prezydenckich hasła zakończenia partiokracji i wprowadzenia JOW-ów wystarczyły, to nie wiadomo, jak zachowa się wyborca Kukiza, który oczekuje rozwiązania konkretnych problemów. Chyba, że rację mają ci komentatorzy, którzy twierdzą, że głównym celem elektoratu Kukiza jest pokazanie czerwonej kartki całej scenie politycznej. Jeśli Kukiz dobrze odczytuje ich nastroje, wówczas rzeczywiście wszystkie programy mogą iść do kosza.
Paweł Kukiz ma wciąż dużo argumentów i potencjał, by dostać się do przyszłego Sejmu. To z jakim zrobi to wynikiem, zależy głównie od niego. Taka jest specyfika ruchów budowanych na jednym, rozpoznawalnym liderze.
Grzegorz Marynowicz