Hillary Clinton, ubiegająca się o nominację Demokratów w wyborach prezydenckich w USA, powiedziała w czwartek, że jej rywal, Republikanin Donald Trump nigdy nie powinien uzyskać dostępu do kodów nuklearnych, a wybranie go na prezydenta byłoby "historycznym błędem".


Clinton, która wygłosiła w San Diego przemówienie na temat bezpieczeństwa narodowego, powiedziała też, że człowiek nieracjonalny i nieprzygotowany do takich zadań nie może być zwierzchnikiem sił zbrojnych USA.
"Myślę, że osoba, którą otrzyma nominację Republikanów, nie jest odpowiednia do sprawowania urzędu prezydenta" - powiedziała Clinton.
Dodała, że następny prezydent Stanów Zjednoczonych powinien zagwarantować Amerykanom bezpieczeństwo, podtrzymując wieloletnie sojusze kraju. Odniosła się w ten sposób do wcześniejszych wypowiedzi Trumpa, który zasugerował, że USA mogą wyjść z NATO.
"Wypowiedzi Trumpa świadczą o ogromnych lukach w jego wiedzy o USA i świecie" - podkreśliła Hillary Clinton.
"Nie rozumiem też jego dziwacznych fascynacji dyktatorami. Sentyment Trumpa dla tyranów pozostawiam jednak psychologom" - dodała.
Była szefowa amerykańskiej dyplomacji ostrzegła, że "jeśli Trump wygra wybory prezydenckie, to Kreml będzie świętował".
Donald Trump jest obecnie jedynym kandydatem ubiegającym się o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich.
Trump: Clinton powinna trafić do więzienia
Donald Trump, który jest obecnie jedynym kandydatem ubiegającym się o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich, zażądał, by jego demokratyczna rywalka, Hillary Clinton, trafiła do więzienia.
"Hillary Clinton musi trafić do więziennej celi" - powiedział Trump w czwartek wieczorem czasu lokalnego w San Jose, w Kalifornii.
Miliarder nawiązał do sprawy używania w celach służbowych przez Hillary Clinton, gdy była szefową amerykańskiej dyplomacji, prywatnej skrzynki mejlowej i prywatnego serwera.
Związany z tym skandal położył się cieniem na kampanię Clinton, która jest zdecydowaną faworytką w wyścigu o nominację Demokratów w tegorocznych wyborach prezydenckich w listopadzie.
Z ogłoszonego pod koniec maja raportu inspektora generalnego Departamentu Stanu wynika, że wbrew zaleceniom obowiązującym rząd federalny, stojąc na czele resortu w latach 2009-13, Clinton do celów służbowych używała serwera clintonemail.com, umieszczonego w piwnicy jej nowojorskiego domu. Napisano też, że nigdy nie ubiegała się o zgodę na to ze strony służb odpowiedzialnych za cyberbezpieczeństwo amerykańskiej administracji. A gdyby się ubiegała, to nie dostałaby pozwolenia, ponieważ mejle na tym serwerze nie były odpowiednio zabezpieczone przed ingerencją z zewnątrz i byłoby to wbrew zasadom.
Raport głosi ponadto, że kiedy dwóch informatyków niskiego szczebla pracujących w resorcie w 2010 roku próbowało zwrócić uwagę na niewłaściwy sposób, w jaki sekretarz stanu korzysta z prywatnej skrzynki, usłyszeli oni od zwierzchnika, by nigdy więcej już nie podnosili tej kwestii, i że prawnicy Departamentu Stanu zgodzili się na to. Jednak inspektor generalny nie znalazł żadnego dowodu, że taka zgoda rzeczywiście zapadła.
Niezależnie od wewnętrznego audytu w Departamencie Stanu FBI prowadzi dochodzenie, czy używanie przez Clinton prywatnej skrzynki i serwera do celów służbowych naraziło na szwank tajemnice państwowe. Clinton przyznała w kampanii, że to, co robiła, było błędem i za niego przeprosiła, ale powiedziała, że nigdy nie wysłała ani nie otrzymała na prywatny adres mejli oznaczonych jako tajne lub poufne. Podkreślała też, że nie złamała prawa. (PAP)
fit/ mc/ sp/