

W większości krajów europejskich kryzys epidemiczny niesie ze sobą spadek inflacji. Ale nie w Polsce. Sytuacja gospodarcza w Polsce jest na tyle stabilna, że firmy nie obawiają się przerzucania kosztów epidemii na klientów. Widać to po cenach w restauracjach i hotelach, które w trakcie listopadowego zamknięcia części usług podniosły ceny najmocniej od października 2004 r. Do tego dochodzą zmiany regulacyjne, związane m.in. z rosnącymi kosztami odbioru odpadów.
Choć wysoka inflacja powszechnie kojarzona jest jako zjawisko raczej niekorzystne, to sądzę, że lepiej mieć taką dynamikę cen jak Polska, blisko celu inflacyjnego banku centralnego niż tak niską jak kraje strefy euro, gdzie widać już tendencje deflacyjne. Dopuszczenie do nadmiernego spadku inflacji w czasie kryzysu to duży błąd w polityce makroekonomicznej, który może kosztować utratę wielu miejsc pracy. Dlatego z inflacją jest jak z chodzeniem po linie – nadmierny przechył w żadną stronę nie jest wskazany.


W listopadzie inflacja wyniosła w Polsce 3 proc., wobec 3,1 proc. w październiku. Kiedy jednak odejmie się wahliwe ceny paliw i żywności, zostawiając tzw. inflację bazową netto, to listopad przyniósł przyspieszenie cen – do ok. 4,3 proc., wobec 4,2 proc. w październiku. I to było największe zaskoczenie we wtorkowych danych GUS (finalne dane o inflacji bazowej podaje Narodowy Bank Polski dzień po publikacji GUS). Rynek oczekiwał, że inflacja bazowa będzie stopniowo się obniżała.
Zobacz także
Dlaczego inflacja bez liczenia energii i żywności wzrosła? Jeden z głównych powodów to wysokie podwyżki cen w sektorze HoReCa, czyli hotelach, restauracjach i kateringu. W ujęciu miesięcznym wzrost cen wyniósł 1 proc., czyli najwięcej od 16 lat. Wygląda na to, że menedżerowie wykorzystali fakt, że wrażliwość cenowa klientów korzystających z tego typu usług w okresie lockdownu jest niska – przychodzą, bo bardzo chcą, a więc są w stanie więcej zapłacić. A podniesienie cen jest sposobem na rekompensatę części strat epidemicznych.
Inną branżą, gdzie widać przełożenie kosztów epidemii na ceny, jest ochrona zdrowia. Usługi lekarzy i stomatologów rosną w średnim tempie ok. 10 proc. rocznie. Jednym z powodów są ograniczenia podażowe w możliwości świadczenia usług.
Prawdopodobnie najbardziej odczuwalną przez konsumentów kategorią, w której widać wyraźny wzrost cen, jest wywóz odpadów. W tej dziedzinie ceny wzrosły w ciągu roku średnio aż o 54 proc. (a w ciągu miesiąca o 1,8 proc.), m.in. ze względu na nowe regulacje dotyczące segregacji odpadów.
Co dalej będzie działo się z inflacją? Powszechnie oczekuje się jej złagodzenia do ok. 2-3 proc. (w skali rok do roku) w 2021 r. Ale warto pamiętać, że jeszcze niedawno prognozy wskazywały na ryzyko deflacji. Widać więc, że rynek przyzwyczaił się do faktu, że ceny w Polsce nie zwolnią istotnie.
Chcesz codziennie takie informacje na swoją skrzynkę? Zapisz się na newsletter SpotData.
Chcesz samodzielnie analizować dane ekonomiczne? Platforma SpotData to darmowy dostęp do ponad 40 tysięcy danych z polskiej i światowej gospodarki, które można analizować, przetwarzać i pobierać w formie wykresów i tabel do Excela. Sprawdź na: https://spotdata.pl/ogolna.
