Rewolucja technologiczna, zmiana zwyczajów klientów i nacisk na redukcję kosztów uderzają w sieć bankowych placówek. Z najnowszych danych Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że liczba oddziałów w maju 2017 r. zrównała się z wartością odnotowaną równo siedem lat temu.


Banki zmieniają podejście do sieci dystrybucji – widać to wyraźnie nie tylko w zapowiedziach kolejnych instytucji i doniesieniach o testach nowych technologii, ale także w danych publikowanych przez Komisję Nadzoru Finansowego. Nadzorca opublikował właśnie zestaw informacji podsumowujący sytuację sektora na koniec maja 2017 r.
W maju 2010 r. banki prowadziły 6870 oddziałów, siedem lat później – 6869. Jeszcze 5 lat temu banki prowadziły 7500 własnych placówek, dziś redukują sieć i w coraz większym stopniu polegają na przedstawicielstwach i filiach. Liczba przedstawicielstw od początku roku zbliżona jest do 3 tysięcy, a filii, ekspozytur i innych placówek obsługi klienta przekracza 4 tys.


W dalszym ciągu spada także zatrudnienie w bankowości. Na koniec maja 2017 r. w bankach pracowało niespełna 167 tys. osób. W stosunku do końca kwietnia ubyło 520 etatów, a w porównaniu z majem 2016 r. – 3,6 tys.


Warto przypomnieć, że w przypadającym na 2008 r. szczycie bankowej hossy, napędzanej m.in. rekordową sprzedażą kredytów hipotecznych, w działających w Polsce instytucjach pracowało 181 tys. specjalistów.
Przeczytaj także
Trend spadku zatrudnienia utrzymuje się od dłuższego czasu, ale nie oznacza, że banki omija problem z pozyskaniem odpowiednio wykwalifikowanej siły roboczej. Jak informuje „Puls Biznesu”, niektóre instytucje odczuwają niedobór, a ING Bank Śląski zdecydował się niedawno na znaczące podwyżki wynagrodzenia na wybranych stanowiskach.
Michał Kisiel