Październikowy raport z amerykańskiego rynku pracy nie sprostał oczekiwaniom analityków. Wzrost bezrobocia i wyraźnie wolniejszy przyrost zatrudnienia powinny definitywnie zdjąć z agendy kwestię podwyżek stóp procentowych, co ucieszyłoby inwestorów z Wall Street.


Liczba etatów w sektorach pozarolniczych (ang. non-farm payrolls) w październiku była o 150 tys. wyższa niż miesiąc wcześniej – poinformowało rządowe Biuro Statystyki Pracy (BLS). To rezultat niższy od rynkowego konsensusu (180 tys.).
Bardzo słabo wypadły statystyki w sektorze prywatnym, w którym przybyło tylko 99 tys. etatów. Tutaj ekonomiści spodziewali się 150 tys. nowych miejsc pracy wobec 246 tys. utworzonych we wrześniu.


To także rezultat wyraźnie słabszy niż miesiąc temu, gdy BLS zaraportował aż 336 tys. nowych etatów wobec oczekiwań na poziomie 170 tysięcy (dziś wynik ten zrewidowano w dół, do 297 tys.). W sierpniu w USA przybyło 227 tys. nowych miejsc pracy, choć pierwotnie informowano tylko o 187 tys. Dziś wynik ten obniżono do 165 tys. Raport BLS za lipiec pokazał przyrost zatrudnienia o 187 tys. (następnie zrewidowany do 236 tys.). Za czerwiec pierwotnie raportowano 209 tys. nowych etatów, ale potem zrewidowano do zaledwie 105 tys. Miesięczne korekty w danych NFP są nagminne i wynikają z dodatkowych raportów otrzymanych od firm i agencji rządowych.
Od maja 2020 roku w gospodarce USA przybyło blisko 26,33 mln etatów w sektorach pozarolniczych. Stało się to po tym, jak w marcu i kwietniu 2020 roku na skutek ogólnokrajowego lockdownu pracę straciło 22,16 mln Amerykanów. Tegoroczna średnia (262 tys.) jest jednak wyraźnie niższa od ubiegłorocznej, gdy w 2022 roku przeciętny przyrost zatrudnienia wyniósł 381 tys. miesięcznie.
Stopa bezrobocia podniosła się z 3,8% do 3,9%. Ekonomiści spodziewali się jej utrzymania bez zmian. Przekłada się to na 6,506 mln aktywnie poszukujących pracy (i gotowych ją podjąć) Amerykanów. To o 146 tys. bezrobotnych więcej niż przed miesiącem. Z kolei liczba pracujących w badaniu ankietowym (BAEL, przy pomocy którego szacuje się też liczbę bezrobotnych) zmalała o 348 tys., do 161,222 mln. Biernych zawodowo (czyli niepracujących i nieposzukujących pracy) było 99,914 mln mieszkańców USA. Czyli o 416 tys. więcej niż we wrześniu.
Przeciętna stawka godzinowa w czerwcu wyniosła 34,00 USD i była o 0,21 proc. wyższa niż we wrześniu. Oczekiwano wzrostu o 0,3 proc. mdm. Średnia płaca godzinowa w Ameryce była też o 4,1 proc. wyższa niż przed rokiem. Średni czas pracy uległ skróceniu do 34,3 godzin tygodniowo.
Co na to rynek?
Na pierwszy rzut oka październikowe „payrollsy” sygnalizują schłodzenie koniunktury na amerykańskim rynku pracy. Mizernemu wzrostowi zatrudnienia towarzyszą bardzo słabe dane o aktywności zawodowe, wskazujące na silny spadek liczby pracujących. Zmalała także dynamika płac i skrócił się przeciętny czas pracy. To nie wygląda najlepiej.
Teoretycznie jest to – przynajmniej na krótką metę – dobra wiadomość dla rynku akcji. Takie dane wraz ze złagodzeniem presji inflacyjnej odbierają „jastrzębiom” w Rezerwie Federalnej argumenty za jeszcze jedną podwyżką stóp procentowych. Ta zresztą już od kilku tygodni nie jest wyceniana przez rynek. Zakończenie cyklu zaostrzenia polityki monetarnej w USA powinno sprzyjać spadkowi rentowności obligacji skarbowej i dać oddech rynkowi akcji.
Z drugiej strony na Wall Street może pojawić się refleksja, że jednak dane nieco zalatują recesją. Coraz wyraźniej rysuje się trend wzrostu stopy bezrobocia, co historycznie nie zapowiadało niczego dobrego dla rynku akcji. Ten rzadko kiedy rośnie w pierwszej fazie recesji w gospodarce.
Wstępna reakcja rynków finansowych wpisuje się w ten pierwszy schemat. Bezpośrednio po publikacji danych z BLS doszło do gwałtownego spadku rentowności amerykańskich obligacji skarbowych. W przypadku papierów 2-letnich był to spadek z blisko 5% do 4,89%. Dochodowość 10-latek malała z 4,66% do 4,54%. To przełożyło się na zdecydowane osłabienie dolara względem euro. O 13:48 kurs EUR/USD zwyżkował do 1,0716 wobec ok. 1,065 przed publikacją danych. Kontrakty terminowe na S&P500 zyskiwały 0,4%. Pamiętajmy, że do końca dnia jeszcze daleko i uczestnicy rynków mogą szybko zmienić zdanie.