Dzięki zwiększonemu eksportowi soi dynamika amerykańskiego produktu krajowego brutto osiągnęła najwyższy poziom od dwóch lat i przebiła oczekiwania analityków. Jest jednak wątpliwe, aby tak dobre wyniki utrzymały się w kolejnych kwartałach.


Ekonomiści przecierali oczy patrząc na wstępne dane (podlegają dwóm regularnym rewizjom) za trzeci kwartał, w którym PKB Stanów Zjednoczonych rósł w annualizowanym tempie 2,9% (czyli o 0,72% kdk i 1,50% rdr).
Był to najlepszy rezultat od Q3 2014 r., lepszy od mediany prognoz analityków (2,5%) oraz znacznie lepszy od wskazań modelu Fedu z Atlanty (2,1%).
Patrząc na poszczególne składowe raportu BEA na uwagę zasługiwał przyrost zapasów (dodał 0,61 punktu procentowego do annualizowanej dynamiki PKB) i przede wszystkim 10-procentowe tempo wzrostu eksportu. A przecież gospodarka USA wręcz słynie ze swej eksportowej niechęci, zwłaszcza w okresie obserwowanego od dwóch lat względnie mocnego dolara.
Tymczasem w trzecim kwartale wzrost eksportu w ujęciu annualizowanym wyniósł 49 mld USD! Wgłębiając się w dane ekonomiści doszli do źródeł (a raczej nasion) cudownego ożywienia amerykańskiego eksportu: do soi.
W „normalnych” latach eksport tego płodu rolnego z USA zwiększa się w miesiącach zimowych, czyli po jesiennych żniwach. Ale w tym sezonie z powodu słabych zbiorów w Argentynie i Brazylii lukę wypełnili dostawcy z Ameryki Północnej. Soja w trzecim kwartale podbiła amerykański eksport nominalnie o ok. 38 mld USD (w ujęciu annualizowanym!), co stanowiło prawie cztery piąte całego przyrostu eksportu.
„Sojowy dopalacz to zdarzenie jednorazowe i nie będzie miało konsekwencji dla trendu wzrostu gospodarczego i zapewne zostanie odwrócone w następnych kwartałach” - konkluduje Ian Shepherdson z Capital Economics.
Bez uwzględnienia dostaw soi na rynki zagraniczne annualizowana dynamika amerykańskiego PKB wyniosłaby nie 2,9%, ale tylko 2,0%. I wtedy media głównego nurtu krzyczałyby o wielkim rozczarowaniu, a nie o tym, że „wzrost gospodarczy nabiera krzepy” tuż pod koniec kadencji prezydenta Obamy. Witamy w świecie wielkiej statystyki.


























































