Akcje KGHM-u podczas wtorkowej sesji notowane były powyżej poziomu 100 zł na sztukę. To pierwszy taki przypadek od lipca 2015 roku.


"Generał hossy" w końcu zameldował się powyżej poziomu 100 zł. Poziom ten wydawał się na wyciągnięcie ręki jeszcze w grudniu, gdy za papiery kombinatu płacono nawet 98,77 zł. Wówczas akcjonariusze KGHM-u musieli obejść się smakiem. Co jednak nie udało się w grudniu, udało się na szóstej styczniowej sesji. Akcje spółki drożeją dziś o 4,3% do poziomu 100,10 zł.
Warto dodać, że jeszcze na początku listopada za te same papiery płacono ledwie 70,73 zł. Ostatnie dwa miesiące były jednak dla notowań spółki wyjątkowo udane i od tamtego momentu umocniła się ona aż o 42%. Wydatnie pomogła w tym hossa na miedzi - głównym produkcie KGHM-u - która od początku listopada podrożała o blisko 20%. KGHM-owi sprzyjało także otoczenie giełdowe. Polskie blue chipy w końcu wyrwały się z marazmu i WIG20 po ponad roku sforsował barierę 2000 punktów. W samym tylko grudniu indeks największych polskich spółek zyskał 8%.
Dzięki dzisiejszym wzrostom KGHM pokonał także inną psychologiczną granicę. Łączna giełdowa wartość spółki przekroczyła poziom 20 mld zł, co daje kombinatowi tytuł siódmej największej rodzimej spółki na GPW (liderzy warci są 38 mld zł). Również 20 mld zł wynosi wartość księgowa KGHM-u, oznacza to więc, że wskaźnik C/WK kombinatu osiągnął poziom 1. Za każdą złotówkę wartości księgowej należy zapłacić złotówkę na rynku.
W środku drogi
Do rekordowej wyceny KGHM-owi wciąż jednak daleko. W kwietniu 2011 roku za jedną akcję spółki płacono nawet ponad 200 zł, a łączna kapitalizacja spółki zbliżyła się wówczas do poziomu 40 mld zł. Były to jednak czasy, gdy za tonę miedzi płacono blisko 10 tysięcy dolarów. Późniejsza bessa surowcowa zepchnęła cenę tego metalu do poziomu 4318 dolarów za tonę, a wartość papierów KGHM-u do poziomu 51 zł (styczeń 2016).
Bessa zmusiła wielu konkurentów KGHM-u do cięcia skali, zawieszania dywidend i masowych zwolnień. Polska spółka na tym tle prezentowała się niczym oaza spokoju, choć ostatecznie turbulencji nie uniknięto. Ich symbolem były dokonane na koniec czwartego kwartału 2015 roku sięgające poziomu 5 mld zł odpisy, które uderzyły w wyniki spółki. Dotyczyły one przede wszystkim inwestycji w Chile, której zasadność dodatkowo zaczął podważać nowy rząd.
Podatkowe rozczarowanie
Zasadniczą różnicą pomiędzy 2011 rokiem, a chwilą obecną są również obciążenia podatkowe, z jakimi musi się mierzyć KGHM. W 2012 roku rząd Donalda Tuska wprowadził podatek od wydobycia niektórych kopalin, który był wymierzony tylko i wyłącznie w lubińską spółkę i inwestorów posiadających jej akcje. Z tytułu nowej daniny kombinat zaczął rok w rok odprowadzać do państwowej kasy około 1,5 mld zł. Podatek nie dość, że wypychał spółkę z Polski, to dodatkowo jego zła konstrukcja potęgowała efekt surowcowej bessy.
Prawo i Sprawiedliwość w kampanii wyborczej, która zapewniła partii zwycięstwo w ostatnich wyborach parlamentarnych, zapowiedziało zniesienie daniny. Beata Szydło przekonywała nawet, że już ma gotowy projekt ustawy, która to umożliwi. Po wyborach (już premier) Szydło o swojej obietnicy jednak "zapomniała", a na apele o choćby zreformowanie podatku rząd odpowiadał, że nad sprawą pracuje. Ostatnie odbicie na miedzi, w połączeniu z wysokimi potrzebami budżetowymi rządu i sposobem działania ministra Tchórzewskiego, nie pozostawiają złudzeń - problem "kagiemnego" poczeka zapewne do następnych wyborów.