Prawo i Sprawiedliwość o szkodliwości podatku miedziowego przekonuje już od lat. Jednak mimo posiadania pełni władzy, póki co owego podatku ani nie zniosło, ani nawet choćby ograniczyło.
W maju 2016 roku KGHM wpłacił do państwowej kasy z tytułu podatku od wydobycia niektórych kopalin 101,7 mln zł. Rocznie kwota ta potrafi sięgać 1,5 mld zł. Wprowadzona przez rząd Donalda Tuska danina jest o tyle specyficzna, że choć dotyczy wydobycia kopalin, w Polsce obejmuje de facto jedynie KGHM. Z racji głównego produktu kombinatu, miedzi, często podatek ten nazywany jest więc podatkiem miedziowym, albo "kagiemnym".

Sama miedź jednak ma za sobą okres bessy, a podatek ciąży spółce i dodatkowo wygania ją z Polski, ponieważ przez daninę inwestycje nad Wisłą są mniej opłacalne niż np. w Chile czy Kanadzie. O szkodliwości podatku od początku przekonuje Prawo i Sprawiedliwość. W oficjalnym stanowisku z lutego 2012 roku partia potępiła ideę "kagiemnego":
- PiS wyraża zdecydowany sprzeciw wobec planowanego przez rząd Donalda Tuska projektu ustawy o podatku od wydobycia miedzi i srebra, nierozłącznie związanego z polityką prywatyzacji KGHM Polska Miedź S.A. - mówiło oficjalne stanowisko Prawa i Sprawiedliwości.
Wśród przeciwników podatku znajdował się wówczas m.in. Paweł Szałamacha. Wtedy poseł, obecnie minister finansów, który wciąż uwzględnia daninę w budżecie państwa.
- Poseł Paweł Szałamacha z PiS powiedział przed głosowaniem, że podatek "pokazuje jak w soczewce trzy cechy rządów PO". Szałamacha - gospodarczy ekspert Instytutu Sobieskiego - mówił, że podatek jest bardzo mocnym i celnym uderzeniem w gospodarkę realną i przemysł, uderzeniem w spółkę z wiodącym udziałem skarbu państwa i Dolny Śląsk, oraz pokazuje niewiedzę ministra finansów co do zasadniczych faktów. Szałamacha zarzucił rządowi, że wprowadzany jest podatek najwyższy na świecie - czytamy we "Wprost" z marca 2012 roku.
NIK bierze podatek pod lupę
W 2014 roku za sprawą Prawa i Sprawiedliwości sprawa podatku trafiła do Najwyższej Izby Kontroli, która miała zbadać skutki wprowadzenia daniny. Jeden z wnioskodawców, Wojciech Zubowski, stwierdził wprost, że "kagiemne" to podatek rabunkowy.
- Czy wiedzą państwo, czym skutkuje podatek i jakie szkody wyrządził? Dziś przez wprowadzenie podatku nie kalkuluje się prowadzenie wydobycia tam, gdzie kiedyś było to opłacalne. Zarzucono choćby inwestycje w kopalni w Bolesławcu. Inwestycja ta była nadzieją tamtejszych samorządowców i, co więcej, bezrobotnych. Nierentowna stała się kopalnia w Lubinie, w której pracuje 5 tys. osób. Wiem, że wpływy z podatków są dla budżetu jak transfuzja krwi. Tylko gdy tej transfuzji jest za dużo, to zabija ona dawcę - tak wypowiadał się w październiku 2014 roku na łamach "Gazety Wyborczej" Wojciech Zubowski z PiS.
Zniesiemy podatek
Warto zauważyć, że podatek wprowadzany był w momencie, gdy cena tony miedzi przekraczała 8000 dolarów. W październiku 2014 roku wyceniana ona była poniżej 7000 dolarów, a pod koniec 2015 roku spadła poniżej 5000 dolarów. KGHM zaczął notować miliardowe straty, a posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali zniesienie ciążącej mu daniny, której konstrukcja szczególnie uderzała w kombinat w okresie surowcowej bessy.
- W lutym 2012 r. w Lubinie odbyło się posiedzenie wyjazdowe klubu parlamentarnego PiS. Wówczas przyjęliśmy stanowisko, w którym zwracaliśmy uwagę na zagrożenie związane z wprowadzeniem podatku od miedzi i srebra, dotyczące zahamowana rozwoju górnictwa miedziowego w Polsce. Nasze przewidywania okazały się faktem. Niestety rentowność poszczególnych zakładów w zagłębiu lubińskim spada. Prawo i Sprawiedliwość złoży więc do Sejmu projekt ustawy zwalniającej firmy z podatku od miedzi i srebra - informował w lipcu 2015 roku Mariusz Błaszczak, ówczesny szef klubu parlamentarnego PiS.
Partia była jednak wówczas w opozycji i projekt przepadł. Do tematu "kagiemnego" wróciła podczas kampanii wyborczej Beata Szydło. Jej deklaracja była mocna i nie pozostawiała wątpliwości co do przyszłości, jaka czeka podatek w przypadku wygranej Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych.
- Mamy projekt ustawy znoszącej podatek miedziowy. Jest to gotowa ustawa, która będzie wprowadzona w życie - zapowiedziała w październiku 2015 roku Beata Szydło.
Zmiana optyki
Prawo i Sprawiedliwość wybory wygrało, jednak wraz z przejęciem władzy zmieniła się nieco optyka. Sygnałem ostrzegawczym było expose, w którym o podatku nie padło ani jedno słowo. Później zaczęło się łagodzenie pierwotnych deklaracji.
- Likwidacja podatku od kopalin to jeden z rozważanych wariantów. Inny to zawieszenie go na okres niskich cen surowców - informował miesiąc po wyborach minister Henryk Kowalczyk.
Ostatecznie podatek pojawił się w projekcie budżetu na 2016 rok, a ministrowie zamiast go znieść, deklarowali jedynie prace nad ustawą. Ostatnie wypowiedzi wskazują, że minister Skarbu Dawid Jackiewicz chciałby, by zmiany w podatku miedziowym nastąpiły od 2017 roku.
- Żadne decyzje w sprawie podatku miedziowego nie zapadły. Gorąco optuję za tym, by zmiany w nim nastąpiły od 2017 roku, ale decyzja należy do ministra finansów Pawła Szałamachy - powiedział dziennikarzom Jackiewicz pod koniec czerwca.
Twierdzenie, że decyzji w sprawie jeszcze nie podjęto, gryzie się z przedwyborczą deklaracją Beaty Szydło. Pani premier nie tylko zapowiedziała zniesienie podatku, ale także stwierdziła, że jest już gotowa ustawa rozwiązująca ten problem. Ustawę musieli mieć gotową także posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy rok temu przedłożyli projekt zniesienia daniny w Sejmie. Nad czym więc pracuje rząd?
Nawet jeżeli ministrowie stwierdzili, że stary projekt był zły i rozpoczęli prace nad nowym, lepszym, dziwi opieszałość. Sam minister finansów przekonywał, iż "kagiemne" to "mocne uderzenie w gospodarkę", teraz jednak spokojnie uwzględnia pieniądze z podatku w budżecie.
