– Problemem jest to, że elementem kultury stało się kupowanie złota przez biednych ludzi. Widzicie tę tragedię? Z tego powodu zupełnie niepotrzebnie cierpi nasz rachunek bieżący – lamentował na łamach „India Express” doktor Kamalesh Chandra Chakrabarty, wiceprezes Banku Rezerw Indii (RBI).
Władze Indii nie przebierają w środkach, aby przeorganizować umysły swoich obywateli, dla których złoto najwyraźniej nie jest „barbarzyńskim reliktem”. W listopadzie Bank Rezerw Indii zakazał bankom komercyjnym udzielania pożyczek na zakup złota pod jakąkolwiek postacią: sztabek, monet, biżuterii, a nawet jednostek ETF.
To chyba nie wystarczyło, aby zatrzymać falę złota napływającego na Półwysep Dekan, bo w styczniu RBI postanowił wprowadzić ilościowe limity importu dla banków i agencji pośredniczących w handlu kruszcem. Swoje trzy grosze dorzucił też rząd, który podwyższył cło na importowane złoto z 4% do 6%. Była to druga podwyżka cła w ciągu 12 miesięcy.
Złoto to część kultury
Złoto na całym Wschodzie traktowane jest znacznie poważniej niż w Europie czy Ameryce. Dla Azjatów jest symbolem szczęścia, bogactwa i wszelakiego powodzenia. W Indiach rola królewskiego metalu jest jeszcze większa.– Indyjskie zamiłowanie do złota to prawie religia. Złoto jest więcej niż symbolem bogactwa i statusu społecznego – to część kultu i kultury, tradycji sięgającej tysięcy lat wstecz. Od narodzin aż po śmierć celem mężczyźny i kobiety, biednego i bogatego jest gromadzenie złota – nie bez przesady stwierdza Ajay Mitra ze Światowej Rady Złota, cytowany przez Reutersa. – Tak jak częścią amerykańskiego marzenia jest posiadanie domu, tak w Indiach jest nim posiadanie złota. Dla Hindusów złota biżuteria jest sposobem przechowania majątku, finansowym bezpieczeństwem, a także kwestią mody – dodaje Mitra.
Indie – największy konsument fizycznego złota – praktycznie nie mają własnego wydobycia, więc cały kruszec importują. Tylko w trzecim kwartale 2012 roku do Indii sprowadzono 223 tony złota, z czego 39% stanowiło złoto inwestycyjne. W rekordowym 2011 roku Hindusi kupili 969 ton, czyli o 80% więcej niż dekadę wcześniej. W ten sposób mieszkańcy jednego kraju odpowiadają za jedną czwartą światowego popytu na złoto.
Statystyki ważniejsze od dobrobytu
Te same liczby spędzają sen z oczu indyjskim decydentom. Dla nich problemem jest szybko rosnący deficyt na rachunku obrotów bieżących, który w trzecim kwartale 2012 roku sięgnął rekordowych 5,4% PKB. Dla rządu i banku centralnego Indii największym zmartwieniem jest więc szybko rosnący import i deficyt handlowy, zagrażające stabilności rupii.Tyle że hinduscy decydenci zdają się nie dostrzegać istoty problemu. Widzą tylko, że import złota to wydatek rzędu 56,2 mld dolarów rocznie, co stanowi 11,5% wartości całego importu i jest drugą największą pozycją po ropie naftowej. Tymczasem złoto jest prawdziwym pieniądzem i jedyną globalną „twardą walutą”, której żadna władza nie może zdewaluować.
Źródło: Trading Economics
Hindusi masowo kupują złoto nie tylko z powodu tradycji i kultury. To dla nich podstawowe zabezpieczenie antyinflacyjne. W kraju, w którym wzrost cen regularnie przekracza 5%, a nierzadko 10% czy 15%, zabezpieczenie życiowych oszczędności jest kluczową sprawą. Mieszkańcy Indii doskonale zdają sobie sprawę, że indyjska rupia jest szybko tracącym na wartości skrawkiem papieru i że oszczędności lepiej trzymać w twardym metalu. Bo tylko w ostatnich 10 latach koszty życia w Indiach (CPI) uległy podwojeniu.
Tu nie chodzi o bilans handlowy
Za bardzo wysoką i uporczywą inflację odpowiada Bank Rezerw Indii, który od dekad toleruje wysokie tempo wzrostu cen i odpowiedzialnej za to podaży pieniądza – tylko w ciągu ostatnich 10 lat agregat M3 wzrósł czterokrotnie. Kreowana przez indyjski bank centralny inflacja podważyła zaufanie Hindusów do rupii i skłoniła ich do lokowania coraz większej części oszczędności w złocie.Teraz RBI zabrania mieszkańcom Indii kupowania kruszcu, choć sam w 2009 roku nabył od Międzynarodowego Funduszu Walutowego 200 ton złota za ok. 6,7 mld dolarów (ok. 1.000 USD za uncję). Była to wówczas największa pojedyncza transakcja zakupu złota przez bank centralny od przynajmniej 30 lat.
Sytuacja przypomina zachowanie złodzieja zabraniającego instalacji drzwi antywłamaniowych, choć takie same zamontował sobie we własnym domu. Gra idzie jednak o wysoką stawkę: o zaufanie ludzi do papierowego pieniądza emitowanego przez bank centralny. Kupując setki ton złota, Hindusi dali wyraz braku wiary w papier emitowany przez Bank Rezerw Indii. We współczesnym świecie jest to surowo karana herezja.
Teraz nieograniczone możliwości otwierają się przed przemytnikami i przekupnymi celnikami. Jeśli inflacja w Indiach znacząco nie spadnie i nie zmieni się indyjska kultura, to Hindusi nadal będą kupować złoto – choć oficjalnie zapewne mniej niż obecnie. Co wtedy zrobią władze? Powielą dekret Roosevelta i skonfiskują złoto swym obywatelom? Nie sądzę, aby do tego doszło. Ale sytuacja w Indiach jest warta obserwacji, bo kraj ten stał się poligonem doświadczalnym. Są tam testowane rozwiązania, które za jakiś czas mogą zostać wdrożone w Unii Europejskiej i Stanach Zjednoczonych.
Krzysztof Kolany
Bankier.pl

























































