Mieszkania z wielkiej płyty wciąż mają wzięcie. W największych polskich miastach jest na nie więcej chętnych niż ofert – wynika z raportu HRE Investments. Wszystko przez niższe ceny, dobrą lokalizację i rozwiniętą infrastrukturę.


W ofertach sprzedaży mieszkań na rynku wtórnym w miastach wojewódzkich znajdziemy raptem 6 proc. ogłoszeń dotyczących wielkiej płyty, czyli, jak przyjęli analitycy HRE Investments, mieszkań zbudowanych pomiędzy 1970 a 1988 rokiem. Największy odsetek takich ofert – 16 proc. - można znaleźć w Białymstoku, najmniej – ok. 4 proc. w Gdańsku i Zielonej Górze.
Takich bloków na osiedlach w polskich miastach stoi jednak całkiem sporo. Najwięcej, bo aż 40 proc., mieszkania w blokach rodem z PRL-u stanowią w Kielcach. Ponad 30 proc. mieści się w budynku z wielkiej płyty m.in. w Gorzowie Wielkopolskim, Olsztynie, Katowicach, Białymstoku, Toruniu, Bydgoszczy, Opolu, Zielonej Górze, Lublinie, Łodzi, Rzeszowie i Poznaniu.


Najmniej takich mieszkań znajdziemy z kolei w miastach będących najbardziej prężnymi rynkami dla deweloperów – w Warszawie (23 proc.) oraz Wrocławiu, Krakowie i Gdańsku (po 24 proc.).
Wielka płyta zmienia właścicieli
Największy odsetek mieszkań z wielkiej płyty, które zostały wystawione na sprzedaż, odnotowano w Białymstoku (46 proc.) i Szczecinie (44 proc.) W Warszawie spośród mieszkań zbudowanych w latach 1970-1988 do kupienia było co trzecie (35 proc.), we Wrocławiu - co czwarte (25 proc.), w Krakowie - co piąte (21 proc.).
Najmniej, tylko 17 proc. znalazło się w ofertach sprzedaży w Gdańsku, 16 proc. - w Poznaniu, a 12 proc. - w Zielonej Górze.


Mieszkania schodzą na pniu
Dlaczego więc tak trudno znaleźć ofertę sprzedaży mieszkania w bloku z wielkiej płyty? Jak tłumaczą eksperci z HRE Investments, takie oferty są, ale bardzo szybko znajdują nabywców i znikają z portali ogłoszeniowych, zwłaszcza w miastach, gdzie mieszkania są najdroższe, czyli w Warszawie, Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu.
– Zaskoczeniem w tym gronie jest Zielona Góra, gdzie tylko jedno ogłoszenie na 24 dotyczy lokalu w betonowym bloku. W tym wypadku jednak wynik może być obarczony relatywnie dużym błędem z bardzo prostego powodu – ofert sprzedaży mieszkań jest w tym mieście relatywnie niewiele – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments.
Wielka płyta - tańsza, mniejsza i bliżej centrum
Na małą liczbę ofert sprzedaży mieszkań w budynkach z wielkiej płyty wpływ ma przede wszystkim ich cena - często o 10-20 proc. niższa od średniej ceny metra kwadratowego dla danego miasta.
– Do tego dochodzi fakt, że dwupokojowe „M” jest też przeważnie o kilkanaście metrów mniejsze niż lokal o takiej samej liczbie pokoi w nowym bloku lub kamienicy. Nie dość więc, że sam metr w wielkiej płycie jest tańszy, to tych metrów trzeba kupić mniej – tłumaczy Bartosz Turek.
Do korzystniejszej ceny dochodzi także zazwyczaj dobra lokalizacja budynku w centrum lub na osiedlu dogodnie z nim połączonym oraz rozwinięta infrastruktura na osiedlu lub w pobliżu (przedszkola, szkoły, sklepy, lokale usługowe).
– Jak pokazują dane z portali ogłoszeniowych, wspomniane plusy z powodzeniem przysłaniają Polakom minusy budownictwa wielkopłytowego, a więc skrajnie modernistyczną architekturę, niekiedy słabą akustykę, konieczność przeprowadzenia remontu, nierówne ściany czy niedomagające instalacje wentylacyjne i elektryczne – zauważa Bartosz Turek.
Wciąż budują
W Polsce w dalszym ciągu buduje się w technologii wielkopłytowej. Jak wynika z szacunków HRE Investments opartych o dane Głównego Urzędu Statystycznego, w 2019 r. w Polsce oddane zostało ok. 10 tys. mieszkań z wielkiej płyty, czyli co dwudzieste.