Wygląda na to, że kolejne w ostatnich 10 latach podejście do stworzenia europejskiego systemu płatności ma szansę na powodzenie. Portfel Wero, po debiucie w Niemczech i Belgii, startuje właśnie na francuskim rynku. Czy Visa i Mastercard mają się czego bać?


Trudno znaleźć częściej „odgrzewanego kotleta” w świecie płatności niż hasło „konkurent dla Visy i Mastercarda”. Sięgają po niego zarówno fintechowe startupy, kryptowalutowe przedsięwzięcia, kartowe organizacje z krajów zamykających się na zachodnie wpływy (patrz Rosja), a czasem nawet wielcy gracze marzący o dołączeniu do ekstraklasy (jak niegdyś konsorcjum detalistów w USA).
W Europie wizja stawienia czoła amerykańskiej konkurencji miała od lat inne korzenie. Europejskie banki, zachęcane przez Europejski Bank Centralny, marzyły o zbudowaniu własnego, suwerennego schematu płatniczego. Zależność od wielkich graczy zza oceanu stała się również tematem politycznym, zwłaszcza gdy duopol zademonstrował, jak mogą wyglądać w praktyce sankcje. Wcieleń idei było przez lata co najmniej kilka.
Do trzech razy sztuka
Przykładowo w 2013 r., gdy pojawiły się spekulacje o możliwej sprzedaży udziałów w Visa Inc. przez europejskie banki, wskazywano, że likwidacja stowarzyszenia Visa Europe może być początkiem nowego przedsięwzięcia. Dwa lata później, gdy transakcja doszła do skutku, spekulowano, że wpływy z operacji mogłyby sfinansować budowę europejskiego systemu. Banki jednak nie paliły się do współpracy i o sprawie zapomniano.
W 2019 r. wypłynął inny pomysł – połączenia lokalnych systemów kartowych, stopniowo umierających w kilku europejskich krajach, w jedną „sieć sieci”. Idea się nie wyszła poza współpracę w dziedzinie standardów technicznych. Wreszcie w 2020 r. powstała Europejska Inicjatywa Płatnicza (EPI), gromadząca czołowe banki z kontynentu, w tym PKO BP, który miał „służyć EPI swoją wiedzą i doświadczeniem, uzyskanymi przy tworzeniu aplikacji mobilnej IKO”.
Konsorcjum od początku wskazywało, że za swoje zadanie uważa zbudowanie rozwiązania płatniczego o paneuropejskim zasięgu, a wartość dodaną ma stanowić niski koszt akceptacji oraz „europejska tożsamość”. Fundamentem nie miała być jednak karta płatnicza – czas na plastik minął. Jego miejsce zajął mobilny portfel.
Wero, czyli „we” plus „euro”
Po 3 latach światło dzienne ujrzał Wero. Nazwę dla systemu wybrano starannie spośród ponad 200 propozycji, unikając oczywistego angielskiego „pay” w szyldzie. Hasło miało nawiązywać zarówno do wspólnoty („we”), wspólnej waluty („euro”), jak i prawdy („vero”).
W pierwszym wcieleniu Wero porównać można z przelewami P2P Blik. Banki wdrażające usługę mogą zintegrować ją w swojej aplikacji mobilnej albo skorzystać z gotowej, osobnej apki. Użytkownik może wysłać w ten sposób pieniądze bez konieczności wpisywania numeru rachunku. Wystarczy numer telefonu odbiorcy lub jego adres e-mail. Transakcję można także zainicjować, skanując kod QR wyświetlany w aplikacji beneficjenta (przydatne przy rozliczeniach np. w restauracji).
W pierwszej kolejności Wero pojawiło się w Niemczech, w kasach oszczędnościowych i bankach spółdzielczych. Pod koniec września 2024 r. uroczyście ogłoszono debiut we Francji. Na liście banków, które już wdrożyły lub lada moment uruchomią usługę znajdziemy m.in. Crédit Agricole, BNP Paribas i Société Générale. Trochę na wyrost można zatem powiedzieć, że obietnica transgranicznego europejskiego schematu płatniczego stała się faktem.
Z dużej chmury mały deszcz?
Na razie Wero nie imponuje ani zasięgiem, ani zakresem funkcji. Rozliczenia oparte na natychmiastowych przelewach to jednak dopiero początek. Mapa drogowa nowości prezentuje się interesująco.
W 2025 r. ruszyć mają płatności w fizycznych punktach handlowych (POS) przygotowane z myślą o drobnych przedsiębiorcach. Wykorzystywać będą zapewne ten sam mechanizm szybkiego przelewu. Następne w kolejności są płatności online oraz płatności powtarzalne (subskrypcje).
W 2026 r. do schematu dołączyć mają pierwsi wielcy detaliści oraz usługi dodane, w tym płatności odroczone (BNPL). W dalszej przyszłości zapowiadane są m.in. zintegrowane z płatnościami programy lojalnościowe. Ostatecznie Wero ma być pełnym pakietem – oferować wszystkie funkcje potrzebne w codziennych płatnościach w różnych scenariuszach. Trudno sobie wyobrazić, że uda się to bez użycia zbliżeniowej formuły transakcji, o której na razie jest cicho.
Jak w każdym przypadku nowego gracza na rynku płatności, tak i tutaj kluczowym wyzwaniem będzie zbudowanie odpowiedniej skali działania po obu stronach „sklepowej lady”. Konsorcjum ma w składzie banki, które zadbają o stronę wydawniczą przedsięwzięcia. Słabiej w EPI reprezentowana jest strona akceptacji – zaledwie dwóch agentów rozliczeniowych.
Szczególnie ciekawa jest jednak kwestia ewentualnej konkurencji nowego schematu z cyfrowym euro. Jeśli okaże się, że CBDC rzeczywiście trafi na detaliczny rynek, to może dojść do klęski urodzaju, nadmiaru „suwerennych europejskich rozwiązań płatniczych”. Chichotem historii można by nazwać sytuację, gdyby na takim starciu skorzystali amerykańscy potentaci.