Węgry ryzykują wejście w spiralę deprecjacji kursu walutowego i inflacji z kompletnie zerwaną kotwicą oczekiwań inflacyjnych - piszą analitycy Banku Pekao. Ich zdaniem skala gospodarczych problemów plasuje Węgry raczej bliżej Turcji niż reszty regionu.


Już nie Grecja a Turcja służy za sztandarowy przykład gospodarczych problemów powstałych w wyniku błędnej polityki gospodarczej. Inflacja nad Bosforem oficjalnie przekracza 80 proc. (nieoficjalnie: 180 proc.), a lira w raptem rok straciła wobec dolara przeszło 50 proc.
Sytuacja na Węgrzech niebezpiecznie zmierza w kierunku tureckim. Analitycy Banku Pekao zwracają uwagę, że tempo wzrostu cen nad Balatonem tylko pozornie jest zbliżone do czeskiego czy polskiego. Liczona według standardów krajowych inflacja konsumencka przekroczyła we wrześniu 20 proc., podczas gdy nad Wełtawą i Wisłą była niewiele niższa - wynosiła odpowiednio 18 proc. i przeszło 17 proc. Ale odczyty zaburzają wprowadzane przez władze poszczególnych państw "tarcze antyinflacyjne".
"Węgry od kilku miesięcy grają w swojej własnej inflacyjnej lidze. Ceny żywności wzrosły tam o prawie 40% r/r, ceny energii po odmrożeniu o przeszło 60% r/r, momentum inflacji bazowej wynosi szokujące 32%. Przypadek węgierski jest jeszcze bardziej imponujący, jeśli weźmie się pod uwagę, że ceny paliw płynnych wzrosły tam tylko o 6% r/r (efekt obowiązującego jeszcze mrożenia cen). Polska lub czeska dynamika cen paliw windowałaby węgierską inflację nawet do 25% r/r." - szacują analitycy.


"To gospodarka z podwójnymi deficytami, inflacją poza kontrolą, walutą w trendzie spadkowym, nieortodoksyjną polityką gospodarczą i bankiem centralnym przedwcześnie (zdaniem rynków) kończącym cykl zacieśnienia" - charakteryzują tamtejszą gospodarkę. "Skala tych problemów plasuje Węgry raczej bliżej Turcji niż reszty regionu" - oceniają.
Obok podobieństw makroekonomicznych państwa łączy również specyfika polityczna. Recep Tayyip Erdoğan rządzi Turcją od dwóch dekad, Viktor Orban stoi na czele węgierskiego rządu od ponad dekady. Wokół obu wykształciły się struktury oligarchiczne, które oplotły gospodarkę czy media. Demokracja istnieje - stolicami obu państw rządzą przedstawiciele opozycji - ale polityczny mecz zdecydowanie nie odbywa się na równym boisku. Przeciwnicy władzy są m.in. dyskryminowani przez media kontrolowane pośrednio i bezpośrednio przez władze. Podobnie jak w kwestiach gospodarczych również w polityce sytuacja nad Bosforem pozostaje gorsza - część opozycji jest jawnie prześladowana, a rządy bardziej autorytarne.
W tym roku węgierski forint stracił wobec euro 14 proc., a do dolara przeszło 26 proc. Węgierska waluta słabnie nie tylko w porównaniu do czeskiej korony (-15 proc. YTD), ale nawet słabiutkiego złotego (-9 proc.). "Przy takim zachowaniu kursu walutowego Węgry ryzykują wejście w spiralę deprecjacji kursu walutowego i inflacji z kompletnie zerwaną kotwicą oczekiwań inflacyjnych" - piszą analitycy Banku Pekao.
"Podobnie, jak w przypadku Turcji, wpięcie dużej części przemysłu w europejskie łańcuchy dostaw i będący tego skutkiem naturalny hedging walutowy przedsiębiorstw, ograniczają negatywny wpływ na wzrost gospodarczy. Do pewnego stopnia dla Węgier jest to powrót do nieodległej przeszłości (lata 2008-10)" - dodają.
"Taki eksperyment może funkcjonować tak długo, jak istnieje stabilne źródło finansowania rachunku obrotów bieżących. W przypadku Węgier mogłyby to być fundusze unijne. Oprócz tej kwestii warto obserwować tamtejszy bank centralny i ewentualny powrót do zacieśnienia" - puentują.
MKa