Brytyjski rząd ogłosił w czwartek, że zamierza pilnie przywrócić prawo władz do monitorowania danych telekomunikacyjnych, po tym jak w kwietniu została unieważniona unijna dyrektywa nakazująca zatrzymywanie danych generowanych przez dostawców usług łączności.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron podkreślił, że rząd musi działać szybko, aby wypełnić lukę w prawie powstałą w wyniku unieważnienia unijnej dyrektywy z 2006 roku. Nakazywała ona dostawcom usług internetowych, telefonii komórkowej i stacjonarnej przechowywanie danych telekomunikacyjnych przez przynajmniej sześć miesięcy. Przepisy zostały wprowadzone po atakach terrorystycznych w Madrycie i Londynie w celu walki z przestępczością. W Wielkiej Brytanii prawo zostało wdrożone w 2009 roku.
Zgodnie z dyrektywą usługodawcy byli zobowiązani do przechowywania danych takich jak: numery osób wykonującej i odbierającej połączenie, adres nadawcy i odbiorcy wiadomości elektronicznej oraz data i miejsce wykonania połączenia lub wysłania wiadomości.
W kwietniu Trybunału Sprawiedliwości UE unieważnił tę dyrektywę. Decyzja została z zadowoleniem przyjęta przez obrońców swobód - obywatelskich, ale wywołała niepokój osób odpowiedzialnych za walkę z terroryzmem, cyberprzestępczością oraz pedofilią - pisze AFP.
Cameron podkreślił, że przechowywane dane są wykorzystywane w 95 proc. dochodzeń w sprawach zorganizowanej przestępczości i pozwalają na ściganie pedofilów, dilerów narkotyków oraz innych przestępców. Używają ich też służby antyterrorystyczne.
Szef brytyjskiego rządu wyraził nadzieję, że projekt nowego prawa, popierany przez trzy główne partie polityczne, zostanie przyjęty przez parlament w następny czwartek. Polityk tłumaczył pośpiech tym, że operatorzy sieci telefonicznych wkrótce zaczną wymazywać dane. "Gdy zagrożone jest bezpieczeństwo kraju, rząd musi działać szybko. Jak pokazują wydarzenia w Iraku i Syrii, to nie jest czas na ograniczenie zdolności państwa do ochrony obywateli" - powiedział.(PAP)
msk/ jhp/ ro/
