Wbrew nazwie "Ustawa o zmniejszeniu inflacji" nie wpłynie w istotny sposób na inflację w USA - wskazują ekonomiści Banku Pekao, powołując się na wyliczenia biura analiz budżetowych Kongresu. "Fed może więc ją spokojnie zignorować przy ustalaniu polityki monetarnej" - komentują analitycy.


Z sondaży wynika, że w listopadowych wyborach w Stanach Zjednoczonych Demokraci zapewne utracą większość w jednej lub obu izbach tamtejszego parlamentu. A to, jak zauważają ekonomiści polskiego banku, oznacza, że podpisany we wtorek przez prezydenta Bidena Inflation Reduction Act (czyli "Ustawa o zmniejszeniu inflacji") jest prawdopodobnie ostatnim dużym programem fiskalnym, jaki zostanie wprowadzony w USA co najmniej do 2025 r. Zmiany wymagają bowiem konsensusu politycznego, o który może być ciężko, gdy lokatorem Białego Domu jest Demokrata, a na Kapitolu dominują Republikanie.
Analitycy Banku Pekao zwracają uwagę, że zgodnie z szacunkami biura analiz budżetowych Kongresu ustawa Bidena nie zmniejszy inflacji. "Inflation Reduction Act" stanowi de facto mocno rozwodnioną wersję "Build Better Act". Ten, zgodnie z obietnicą wyborczą J. Bidena, miał być dużym impulsem fiskalnym, który zrewolucjonizowałby politykę społeczną USA (np. wprowadzając płatne urlopy rodzicielskie). Na taki projekt zabrakło jednak większości w Kongresie" - piszą w dzisiejszym komentarzu.
Skoro ustawa nie obniży inflacji, to zdaniem ekonomistów Banku Pekao władze Rezerwy Federalnej będą ją mogły zignorować, podejmując decyzję ws. stóp procentowych.
W lipcu inflacja w USA nieco zwolniła - do 8,5 proc. w skali roku wobec 9,1 proc. w czerwcu - ale pozostaje na poziomach nieobserwowanych przez poprzednie cztery dekady. Mimo że tempo wzrostu cen wyraźnie przyspieszało wraz z odmrażaniem gospodarki po covidowym dołku z pierwszej połowy 2020 r., Fed zaczął zacieśniać politykę pieniężną dopiero w marcu obecnego roku. W ostatnich pięciu miesiącach błyskawicznie - jak na swoje standardy - windował koszt pieniądza. Przedział stopy funduszy federalnych został podniesiony w czterech krokach z 0-0,25 proc. do 2,25-2,50 proc., czyli maksymalnego poziomu z poprzedniego cyklu podwyżek zakończonego w grudniu 2018 r. I na tym prawdopodobnie się nie skończy - analitycy przewidują, że na koniec roku stopy sięgną 3,25-3,75 proc. W takim scenariuszu pieniądz w amerykańskim banku centralnym byłby najdroższy od 2008 r.
"Ustawa o zmniejszeniu inflacji" co prawda tempa wzrostu cen nie obniży, ale będzie wpływać amerykańską gospodarkę innymi kanałami.
Po pierwsze, wprowadza podwyżkę podatków. "Inflation Reduction Act jest pierwszą od dawna ustawą w USA, która podnosi jakieś podatki. Dotychczas nowe wydatki finansowane były głównie długiem. Wprowadzony zostanie minimalny CIT w wysokości 15% na korporacje o rocznych przychodach powyżej miliarda dolarów. Łącznie objętych nim zostanie zatem ok. 150 największych amerykańskich firm, w tym tzw. Big Tech. Ponadto akcyzą 1% obłożony zostanie skup akcji własnych na giełdzie. Ustawa przewiduje również dodatkowe środki (80 mld USD) dla urzędów skarbowych, które mają się zwrócić w postaci 200 mld USD w ciągu dekady z uszczelnienia systemu podatkowego" - wskazują ekonomiści Banku Pekao.
Co ciekawe, aż 300 mld dol., czyli blisko 40 proc. dochodów wynikających ze zmian, ma być przeznaczone na zmniejszenie deficytu budżetowego.


"Ustawa wprowadza w życie amerykańską wersję programów „Czyste Powietrze” i „Mój Prąd” – a więc subsydiów do instalacji fotowoltaicznej oraz poprawiania efektywności energetycznej w domach. Pojawią się też dotacje do zakupu aut elektrycznych. Ma to prowadzić do ograniczenia kosztów energii i paliw dla gospodarstw domowych" - piszą analitycy. "Trudno powiedzieć jaki będzie skutek tych rozwiązań, gdyż zachęty finansowe mogą napotkać bariery podażowe – wiele krajów prowadzi obecnie ambitną politykę klimatyczną i potrzebnych surowców, komponentów i całych urządzeń nie starczy najpewniej dla wszystkich" - dodają.
Ekonomiści zwracają również uwagę, że Biden idzie w ślady swojego poprzednika, proponując rozwiązania protekcjonistyczne, chroniące amerykański rynek. "Zwolnieniami podatkowymi zostały objęte tylko samochody elektryczne wyprodukowane prawie całkowicie w USA (obecnie żaden model się nie kwalifikuje)" - zauważają. "Demokraci kontynuują filozofię odwrotu od globalnego handlu zapoczątkowaną przez D. Trumpa. To jedna z niewielu spraw, w których w USA jest ponadpartyjny konsensus" - komentują.
Wielkie programy inwestycyjne w USA
Ustawa przewiduje wydanie 369 mld dolarów w ciągu 10 lat - głównie w postaci ulg podatkowych - na inwestycje m.in. w energię odnawialną, termomodernizację domów, zakup samochodów elektrycznych produkowanych w USA oraz ograniczenie emisji metanu. Według prognoz Białego Domu ma to pozwolić na redukcję emisji gazów cieplarnianych o 40 proc. do 2030 w stosunku do poziomu z 2005 r.
Druga część ustawy, dotycząca służby zdrowia, pozwala na negocjowanie przez rządowy program ubezpieczeń zdrowotnych dla seniorów cen leków - co ma na celu obniżenie ich ceny - oraz zwiększenie dopłat do ubezpieczeń zdrowotnych dla rodzin o niskich i średnich dochodach.
Jest to kolejna z uchwalonych za kadencji Joe Bidena "pokoleniowych" inwestycji. Wcześniej 46. prezydent Stanów Zjednoczonych podpisał warty 1,2 biliona dol. pakiet wydatków na infrastrukturę oraz 280 mld na inwestycję w badania naukowe i produkcję półprzewodników.
W lutym dług publiczny USA przekroczył 30 bilionów dolarów. W relacji do PKB wynosił w pierwszym kwartale niecałe 125 proc.
MKa/PAP