Na 20 października zaplanowano w Sejmie pierwsze czytanie trzech projektów ustaw dotyczących kredytów hipotecznych powiązanych z walutami obcymi. Propozycja prezydencka zakłada zwrot części spreadów, wniesiona przez Kukiz’15 – zamianę zobowiązań na kredyt oparty na stopie referencyjnej NBP, a Platformy Obywatelskiej – restrukturyzację z użyciem bieżącego kursu waluty i podział nadwyżki długu.


20 października, zgodnie z sejmowym porządkiem obrad, parlament po raz pierwszy zapozna się z aż trzema propozycjami dotyczącymi rozwiązania problemu, z którym zmagają się frankowicze. Sejm poprzedniej kadencji, mimo zaciętych dyskusji, nie zdołał uchwalić ustawy o restrukturyzacji zobowiązań powiązanych z walutami. Teraz największe szanse wydaje się mieć projekt prezydencki, który jednak nie dotyka sedna sprawy – ryzyka kursowego ciążącego na kredytobiorcach.
Przypominamy, czym różnią się od siebie poszczególne projekty. Każdy z nich ma inne korzenie i pomysłodawców. Projekt prezydencki miał kilka odsłon, a ustawa „spreadowa” w niczym nie przypomina pierwszej wersji dokumentu ze stycznia tego roku. Projekt wnoszony przez Kukiz’15 to z kolei dzieło organizacji skupiających kredytobiorców rozczarowanych kierunkiem, w którym podążała ustawa firmowana przez Andrzeja Dudę. Platforma Obywatelska będzie natomiast próbować przekonać do siebie posłów propozycją „z recyclingu” – projektem z poprzedniej kadencji Sejmu.


Kukiz’15 – ostateczny koniec kredytów „walutowych”
Projekt wniesiony przez grupę posłów Kukiz’15 można potraktować jako najbardziej radykalną z wizji rozwiązania „frankowego pata”. Zakłada on m.in. zakaz udzielania kredytów opartych o inną walutę niż złoty. Restrukturyzacja zobowiązań miałaby polegać na:
- ustaleniu, jaką kwotę wypłacono kredytobiorcy w złotych,
- przyjęciu oprocentowania jako sumy stopy bazowej, czyli stopy referencyjnej NBP oraz marży z umowy kredytowej,
- ustaleniu wysokości innych kosztów (prowizje itp.), jeśli zostały one ustalone w oparciu o walutę obcą, jako płatności w złotych według kursu z dnia dokonania wpłaty do kredytodawcy,
- porównaniu dotychczas dokonanych spłat z wartością należną wyliczoną zgodnie z powyższymi założeniami. Jeśli klient wpłacił więcej, nadwyżka obniży wysokość jego zadłużenia. Jeśli mniej, różnica zwiększy zadłużenie.
Prawo przeprowadzenia restrukturyzacji zyskaliby wszyscy kredytobiorcy, również prowadzący działalność gospodarczą. Taką opcję mieliby również ci, którzy spłacili zobowiązanie lub rozliczyli wypowiedzianą umowę.
Przeczytaj także
Prezydent – zwrot nadpłaty wynikającej ze stosowania spreadów
Projekt prezydencki ma za sobą burzliwą historię. Najpierw przewidywał restrukturyzację z użyciem „kursu sprawiedliwego”, by ostatecznie skoncentrować się na tylko jednym zagadnieniu – spreadach walutowych.
Punktem odniesienia do obliczania pobranych od klienta nadpłat ma być kurs średni NBP powiększony o „dopuszczalny zarobek” wynoszący 0,5 proc. Klienci będą mogli w ciągu pół roku złożyć wniosek o wyliczenie pobranej od niego nadwyżki. Po otrzymaniu dokumentu z banku w ciągu 12 miesięcy trzeba będzie zażądać zwrotu.
Projekt przewiduje ograniczenie kwoty kredytu, od której naliczane będą nadpłacone spready (maksymalnie 350 tys. zł). Wiele z zapisów, które znalazły się w propozycji ustawy, budzi wątpliwości interpretacyjne, w tym sposób wyliczania kwot i traktowanie współkredytobiorców lub osób zaciągających kilka zobowiązań. Graniczną datą przy obliczaniu nadpłat ma być moment wejścia w życie ustawy antyspreadowej z 2011 r.
Przeczytaj także
Platforma Obywatelska – restrukturyzacja z podziałem nadwyżki
Porównanie z taki samym kredytem udzielonym w złotych – to punkt wyjścia pomysłu na restrukturyzację zawartego w projekcie PO. Kredytobiorca miałby prawo do umorzenia połowy różnicy pomiędzy obecnym saldem swojego zobowiązania a saldem „modelowego kredytu”. Pozostała część nadwyżki stałaby się kredytem w złotych z oprocentowaniem na poziomie stawki referencyjnej.
W propozycji Platformy Obywatelskiej przyjmuje się, że kredytobiorca korzystający z restrukturyzacji musiałby spełnić kilka warunków. Droga byłaby otwarta dla tych, którzy kupili mieszkanie lub dom o metrażu mieszczącym się w założonym limicie (odpowiednio 100 i 150 m kw.), a relacja długu do wartości nieruchomości przekracza próg 80 proc.