REKLAMA

To był rok Siedmiu Wspaniałych, bitcoina i cięcia stóp - kolejny znakomity dla globalnych inwestorów

Krzysztof Kolany2025-01-10 06:00główny analityk Bankier.pl
publikacja
2025-01-10 06:00

Dla globalnych inwestorów był to drugi znakomity rok z rzędu. Ponadprzeciętnych zysków dostarczyły kryptowaluty, złoto i amerykańskie akcje. Inwestujących na GPW spotkało jednak rozczarowanie. Na pocieszenie można tylko dodać, że nie tylko ich.

To był rok Siedmiu Wspaniałych, bitcoina i cięcia stóp - kolejny znakomity dla globalnych inwestorów
To był rok Siedmiu Wspaniałych, bitcoina i cięcia stóp - kolejny znakomity dla globalnych inwestorów
fot. Traders work on the floor at the New York Stock Exchange (NYSE) in New York City, U.S., October 27, 2023. / /  Reuters / Forum

Zacznijmy od fundamentów. Wyznacznikiem roku 2024 w światowej gospodarce w mojej ocenie było ustabilizowanie się inflacji cenowej po jej drastycznym wzroście w latach 2021-22 i ostrym spadku w roku 2023. W marcu inflacja CPI w Polsce po raz pierwszy od trzech lat znalazła się w celu NBP, choć potem za sprawą „odkręcania” zaniżających ją sztuczek (tymczasowo obniżonego VAT-u na żywność i administracyjnie zamrożonych taryf na energię) pod koniec roku sięgnęła ona 5%. Nieco podobnie było w strefie euro, gdzie 2-procentowy cel EBC udało się zrealizować dopiero we wrześniu. Sztuka ta wciąż nie udała się Rezerwie Federalnej. Inflacja CPI w Stanach Zjednoczonych przez cały rok wahała się w przedziale 2,5-3,5%. Czyli nadal powyżej 2-procentowego celu.

Wyraźnie powyżej celu i blisko najwyższych poziomów od kilku dekad utrzymywała się inflacja w Japonii, która w porywach sięgała 3%. Za to Chińczycy mogli się cieszyć drugim z rzędu rokiem praktycznie zerowej inflacji CPI. To jednak martwiło władzę i ekonomistów, którzy preferowaliby szybszy spadek siły nabywczej pieniądza.  Hydrę inflacji udało się pokonać także Szwajcarom, gdzie w drugiej połowie roku indeks cen dóbr konsumpcyjnych zaczął wręcz spadać w ujęciu mdm.

Bankierzy tną, rynki się cieszą

Ustabilizowanie inflacji wystarczyło bankierom centralnym do rozpoczęcia cyklu obniżek stóp procentowych. Woltę bankierów centralnych dość nieoczekiwanie rozpoczęli Szwajcarzy, którzy na pierwszą obniżkę stóp procentowych zdecydowali się jeszcze w marcu. Później poszło już szybko. W czerwcu na pierwsze cięcie odważył się Europejski Bank Centralny. We wrześniu do akcji ruszyła Rezerwa Federalna, tnąc stopy od razu w „trybie awaryjnym”, bo aż o 50 pb. Łączna skala cięć w SNB wyniosła 125 pb., w EBC 110 pb., w Fedzie 100 pb., ale w Banku Anglii tylko o 50 pb. Bez zmian stopy procentowe pozostały m.in. w Australii oraz w Polsce, gdzie Rada Polityki Pieniężnej dopiero za kilka miesięcy rozpocznie debatę na temat monetarnego poluzowania.

BIS

Rozczarowaniem było natomiast tempo wzrostu gospodarczego. Po stagnacji z lat 2022-23 ekonomiści powszechnie oczekiwali ożywienia. To jednak nie nadeszło. Chiny pozostały w gospodarczym kryzysie, którego przyczyn nie da się uzdrowić fiskalnymi czy monetarnymi stymulantami.  Władze ChRL od kilku lat usiłują rozbroić tykającą bombę na rynku nieruchomości, który przez poprzednią dekadę napędzał wzrost PKB. Doszło do tego, że inwestorzy już nawet nie ekscytują się chińskimi programikami stymulującymi aktywność gospodarczą.

Ale jeszcze większym rozczarowaniem A.D. był praktyczny brak ożywienia gospodarczego w Europie. Europejski – a w szczególności niemiecki – przemysł leżał trupem i nie widać w nim żadnych oznak życia. To już nie tylko zwykła cykliczna recesja, ale poważny kryzys gospodarczy, u którego podstaw leży trwała utrata konkurencyjności przez wyroby „made in EU”. Złożyły się na niego horrendalnie droga energia będąca pochodną obłąkanej unijnej polityki klimatycznej i odcięcia dostaw gazu z Rosji jak również wyczerpujący się zasób siły roboczej, najwyższe na świecie podatki i biurokracja blokująca nowe technologie. To wszystko odbiło się czkawką także w Polsce, gdzie po raz pierwszy w historii III RP doświadczyliśmy exodusu zagranicznych inwestorów i fali zamykania fabryk. O problemach unijnej gospodarki na europejskich salonach mówi się już otwarcie, czego przejawem był głośny „Raport Draghiego” dość trafnie diagnozujący europejskie problemy, ale proponujący rozwiązania, które nas do nich doprowadziły (czyli jeszcze większy etatyzm i więcej władzy dla KE).

Oczekiwaniom nie sprostała także polska gospodarka. Tak wyczekiwany przez ekonomistów boom konsumpcyjny nie nastąpił. Polacy postanowili skorzystać z realnie dodatnich stóp procentowych i odbudować oszczędności uszczuplone w latach inflacyjnego kryzysu z lat 2021-23. Nie ruszyły także inwestycje przedsiębiorstw, a sektor publiczny wpadł „turbodziurę” w postaci cyklicznej pauzy w wydatkowaniu funduszy unijnych. Na twarzy leżał też eksport, co było wynikiem kryzysu w gospodarce Niemiec oraz globalnej recesji w sektorze przemysłowym. Do tego doszły kłopoty budownictwa, dla którego hamulcem okazały się wysokie stopy procentowe i brak kolejnego programu publicznego wsparcia dla deweloperów (niesławny „kredyt 0%).

Gospodarka swoje, a rynki swoje

Na Wall Street był to drugi z rzędu rok hossy. Hossy silnej, ale przebiegającej bardzo spokojnie. W 2024 roku amerykańskie akcje zaliczyły tylko dwa małe obsunięcia. Pierwsze w kwietniu (gdy S&P500 w dwa tygodnie stracił niespełna 6%),a drugie na przełomie lipca i sierpnia (wtedy S&P500 spadł o blisko 9% na fali podwyżki stóp w Banku Japonii i nagłego ataku lęki o recesję w USA). I to w zasadzie wszystko, jeśli idzie o zmienność. Przez resztę roku nowojorskie giełdy zajmowały się ustanawianiem nowych rekordów wszech czasów i odkrywaniu „nieznanych” części wykresów.

Narracja podobnie jak w roku 2023 nadal kręciła się wokół tzw. Siedmiu Wspaniałych. To akcje Tesli, Nvidii i technologicznych gigantów napędzały giełdową hossę za Wielką Wodą. Kurs Nvidii poszedł w górę o 171%, Tesli o 63%, Mety o 65%, a Amazona o 44%, Apple’a o 30%, Alphabetu o 35%, a Microsoftu o 12%. Ale tym razem do wąskiej awangardy hossy dołączyły też mniejsze amerykańskie spółki. Indeks Russell2000 przez poprzedni rok zyskał blisko 10% i pod koniec listopada nawet nieznacznie przewyższył poprzedni rekord z listopada 2023. Był to koniec trwającego ponad dwa lata marazmu.

S&P500 dowiózł ponad 23% stopy zwrotu, drugi rok z rzędu rosnąc o ponad 20%. Po raz  ostatni taka sytuacja przydarzyła się w latach 1997-98. Jeszcze mocniejszy był Nasdaq, który dał zarobić 28,6% po o 43% w roku poprzednim. Są to wyniki zapierające dech w piersiach i raczej trudne do powtórzenia trzeci raz z rzędu (choć coś takiego zdarzyło się w latach 2019-21 oraz pod koniec XX wieku). Był to też okres bezprecedensowej koncentracji na amerykańskim rynku akcji. 10 największych spółek odpowiadało za blisko 40% kapitalizacji całego indeksu S&P500. Jeszcze nigdy tak niewielu nie ważyło tak wiele.

Ale to nie na Wall Street inwestorzy liczyli najwyższe (przynajmniej nominalnie) zyski. Licząc w krajowej walucie bezapelacyjnym zwycięzcą był parkiet w Buenos Aires, gdzie indeks Merval zyskał 172,5%. Daleko w tyle uplasował się turecki BIST100, który przyniósł 31,6%. Warto jednak dodać, że spory wpływ na tak wysoki wynik nominalny miała wciąż wysoka inflacja. Ale nawet po uwzględnieniu tego faktu dolarowy ETF na argentyńskie akcje pokazał 61% wzrostu. Gorzej było w przypadku Turcji, gdzie krajowy ETF dostarczył tylko 11%.

Roczne stopy zwrotu z poszczególnych klas aktywów w latach 2010-2024. Źródło: Novel Investor ()

Podium uzupełnił węgierski BUX, który zyskał ponad 30%, wyprzedzając nawet Nasdaqa. Furorę drugi rok z rzędu robiły akcje japońskie, gdzie Nikkei225 pomimo sierpniowego krachu pozwolił zarobić 19,2%. Swoistym inwestycyjnym paradoksem było też blisko 19% stopy zwrotu DAX-a mimo że niemiecka gospodarka pogrążona jest w recesji.  Z wieloletnich minimów odbiły się giełdy w Hongkongu (+17,7%) i Szanghaju (+12,7%).

Rok pod kreską zakończyło 17 z 60 głównych indeksów giełdowych świata. Najgorzej zaprezentował się parkiet w Rydze, gdzie flagowy benchmark poszedł w dół aż o 35%. Źle spali też inwestorzy z Moskwy, gdzie RTS zaliczył spadek o 18%. Giełda meksykańska straciła prawie 14%, a brazylijska BOVESPA poszła w dół o 10%. Czyli niewiele mniej niż koreański KOSPI (-9,6%). W strefie spadkowej znalazł się także nasz WIG20, który stracił 6,4%. Ponad kreską znalazł się jednak WIG (ze skromnym wzrostem o 1,4%), jak również sWIG80 (+3%) i mWIG40 (+5,8%).

Słabość warszawskiej giełdy i mocny złoty

Inwestorzy z GPW odnotowali dość udaną pierwszą połowę roku. Pod koniec maja WIG ustanowił nowy rekord wszech czasów, wspinając się na wysokość niemal 90 tys. punktów. Oznaczało to wzrost o 14,3% od początku stycznia. Druga połówka roku była decydowanie mniej udana. WIG roztrwonił prawie całe zyski, a WIG20 miał problemy z obroną poziomu 2 200 punktów. Patrząc na wykres chyba każdy analityk techniczny nazwałby to ewidentnym trendem spadkowy, a słówko na „b” też nie byłoby tu przesadzone.

Ewidentna bessa panowała w sektorze „giełdowej drobnicy”. Rok na plusie zakończyły notowania tylko 117 z 323 walorów wchodzących w skład WIG-u. W tym 20 najsłabszych papierów przyniosło straty przekraczające 50%. Za to 30 najlepiej spisujących się akcji pozwoliło zarobić przynajmniej 50%. Listę zwycięzców otwierały akcje CCC i Nanogroup, które zyskał po 213%. Równoważony indeks cenowy GPW pod koniec 2024 roku znalazł się najniżej od dwóch lat, od tegorocznego szczytu zniżkując o blisko 17%. Zresztą, słabość szerokiego rynku przy Książęcej była widoczna już od jesieni 2023 roku.

Spółkowe statystyki nie wyglądały dobrze także w indeksach większych spółek. Mimo że sWIG80 zakończył rok na plusie, to pod kreską znalazło sią większość (42 z 80) jego komponentów. Identyczna proporcja (21 na 40) dotyczyła walorów z mWIG-u 40. Natomiast w WIG20 zdecydowanie najgorszym walorem okazały się papiery JSW, które przeceniono o blisko połowę. Ponad 35% w dół poszły notowania Pepco, a kurs PGE spadł o blisko 30%. Ponad 20% straciły jeszcze Orlen i Budimex. Blue chipem roku okazał się CD Projekt, którego wycena podniosła się o 72%. Wiceliderem był PKO BP ze zwyżką o 30% przed Aliorem (+23%).

Bez szału wypadły też stopy zwrotu z polskich obligacji skarbowych. Mierzący dochód z papierów o stałym kuponie indeks TBSP w 2024 wzrósł tylko o 3,3% po imponującej zwyżce o 12,8% rok wcześniej. Polskim obligacjom ciążył brak oczekiwanych przez ekonomistów obniżek stóp procentowych w RPP, wciąż stanowczo zbyt wysoka inflacja oraz olbrzymia podaż papierów skarbowych ze strony Ministerstwa Finansów, zmuszonego do zasypywania gargantuicznej dziury budżetowej.  Znacznie lepszą inwestycją okazały się obligacje skarbowe o zmiennym kuponie. Mierzący stopę zwrotu z tych papierów indeks GPW BBWZ poszedł w górę o przyzwoite 6,9%.

Rok mocnego dolara i rekordowo drogiego złota

Mocny był także złoty, który względem euro umocnił się o 1,6% po tym, jak rok wcześniej zyskał niemal 8%. W ujęciu realnym polska waluta była najmocniejsza od 2008 roku!  I choć parze euro-złoty nie udało się trwale przełamać poziomu 4,25 zł, to i tak były to najniższe wartości od lutego 2020 roku. Warto odnotować, że siła złotego utrzymała się pomimo mocy dolara. Amerykańska waluta względem euro zyskała 6,6%. W rezultacie złoty stracił do dolara 4,7%. Nasza waluta umocniła się za to o 2,8% względem franka szwajcarskiego.

Siła dolara nie wystarczyła jednak, aby stłumić hossę na rynku złota.  „Barbarzyński relikt” w ujęciu dolarowym podrożał o 27,5%, co było najwyższą  całoroczną stopą zwrotu od 14 lat. Nominalne notowania kruszcu ustanowiły nowy rekord na poziomie blisko 2800 USD za uncję. Dla polskiego inwestora oznaczało to po raz pierwszy przekroczenie granicy 11 000 zł/oz. Nie najgorszy wynik dowiozło też srebro, którego notowania poszły w górę o 21,4% i po raz pierwszy od 12 lat trwale przekroczyły pułap 30 USD/oz. Za to o prawie 10% potaniała platyna, a pallad stracił prawie 18% i był to czwarty z rzędu rok zakończony na minusie.

Metale szlachetne pozostały jednak w cieniu bitcoina, którego dolarowe notowania wzrosły o 122% i w grudniu po raz pierwszy w historii sięgnęły stu tysięcy dolarów. Pod koniec grudnia  kapitalizacja najstarszej kryptowaluty wynosiła blisko 1,8 biliona dolarów, a wartość rynkowa całego sektora kryptowalutowego sięgała 3,3 bln USD.  Powstały 3 stycznia 2009 roku bitcoin był manifestem niezależności od państwa, sprzeciwu wobec banków, a także ostoją anonimowości. A w 2024 roku wszedł do finansowego głównego nurtu, przyciągając kapitał wielkich funduszy inwestycyjnych. Było to możliwe dzięki zatwierdzeniu przez SEC pierwszego ETF-u typu spot na bitcoin, co stało się w styczniu 2024 roku. Był to kamień milowy dla całego rynku kryptowalutowego.

Nowy rok i co dalej?

W rok 2025 rynki finansowe wchodzą pełne optymizmu.  Analitycy niemal jednogłośnie zapowiadają dobry i udany dla inwestorów rok. Rynkowy mainstream niemal jednogłośnie zakłada kontynuację zeszłorocznych trendów: boomu w AI, hossy na Wall Street i globalnego cięcia stóp procentowych w otoczeniu malejącej inflacji. Podobnie jak rok temu oczekuje się ożywienia gospodarczego w Europie oraz poprawy sytuacji w Chinach przy utrzymaniu niezłej koniunktury w USA. Za naczelne źródło ryzyka uchodzi prezydent Trump i jego celno-protekcjonistyczna agenda. Równocześnie sektor finansowy i energetyczny liczy na nową falę deregulacji, a cała gospodarka na cięcie federalnej biurokracji i obniżkę podatków. Byłaby to miła odmiana po czterech latach rządów Demokratów.

Czekają nas też przedterminowe wybory w Niemczech i prawdopodobnie także we Francji. Tutaj stawką jest obłąkana agenda „Zielonego Ładu” i inne szaleństwa postępowców. Nikt jednak nie oczekuje, że wybory cokolwiek zmienią w kwestiach nadmiernych deficytów budżetowych, wysokiego zadłużenia publicznego i hojnych wydatków socjalnych w największych krajach Starego Kontynentu. Chorym człowiekiem Europy nadal pozostają Niemcy, ale niedługo może dołączyć do nich pogrążona w kryzysie ekonomicznym, finansowym i społecznym Wielka Brytania. Niebezpiecznie cicho jest też wokół monstrualnych problemów z zadłużeniem Włoch oraz Francji.

Stałym czynnikiem ryzyka pozostaje kwestia recesji lub choćby istotnego spowolnienia w gospodarce Stanów Zjednoczonych. W latach 2022-23 Ameryce udało się uniknąć recesji głównie dzięki bardzo ekspansywnej polityce fiskalnej, z deficytami Wuja Sama rokrocznie przekraczającymi 6% PKB. Przy długu publicznym oscylującym wokół 120% PKB  taka polityka na dłuższą metę będzie trudna do utrzymania. Nie zgodzę się też z założeniem, że inflacyjna bestia została zabita. Raczej jest ona przyczajona i maskowana tańszymi paliwami. Gdyby ten trend się odwrócił, to banki centralne zamiast obniżek byłyby zmuszone ponownie podnieść stopy procentowe.

Nie brakuje także czynników ryzyka w geopolityce. Rok 2024 przyniósł nam eskalację na Bliskim Wschodzie i głównie słabości gospodarek Chin i Europy zawdzięczamy to, że cena ropy ponownie nie ruszyła w stronę 100 USD za baryłkę. Teraz świat liczy na zakończenie wojny na Ukrainie i mniej lub bardziej trwałe porozumienie (lub choćby rozejm) pomiędzy Zachodem a Rosją. Dla Polski taki deal byłby błogosławieństwem i mógłby przełożyć się na szeroki strumień pieniędzy płynących na GPW i do polskich obligacji skarbowych. Nie zapominajmy też o napięciach na linii Chiny-USA, gdzie oprócz toczonej od blisko dekady wojny ekonomicznej mamy coraz bardziej otwartą konfrontację wokół Tajwanu. Jakby nie patrzeć, rok 2025 nie zapowiada się nudno.

Źródło:
Krzysztof Kolany
Krzysztof Kolany
główny analityk Bankier.pl

Absolwent Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Analityk rynków finansowych i gospodarki. Analizuje trendy makroekonomiczne i bada ich przełożenie na rynki finansowe. Specjalizuje się w rynkach metali szlachetnych oraz monitoruje politykę najważniejszych banków centralnych. Inwestor giełdowy z 20-letnim stażem. Jest trzykrotnym laureatem prestiżowego konkursu Narodowego Banku Polskiego dla dziennikarzy ekonomicznych. W 2016 roku otrzymał także tytuł Herosa Rynku Kapitałowego przyznawany przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych. Telefon: 697 660 684

Tematy
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz
Najtańsze rachunki dla firm. Sprawdź, gdzie nie przepłacisz

Komentarze (4)

dodaj komentarz
sterl
Pejsate mega fundusze za pieniądze z całego świata pompowały dmuchane materace , ale kto na nich zjedzie?
lebero654
Nowy Rok w warstwie politycznej zapowiada się wg. mnie katastrofalnie, co musi się przełożyć na ekonomię i gospodarkę. Agenda Trumpa zmierza ewidentniee do wojny celnej (co było ćwiczone w historii i ludzkość kilka dekad pracowała, ażeby ją zlikwidować a teraz zaczynamy od początku);
zakończenia wojny w Ukrainie, najprawdopodobniej
Nowy Rok w warstwie politycznej zapowiada się wg. mnie katastrofalnie, co musi się przełożyć na ekonomię i gospodarkę. Agenda Trumpa zmierza ewidentniee do wojny celnej (co było ćwiczone w historii i ludzkość kilka dekad pracowała, ażeby ją zlikwidować a teraz zaczynamy od początku);
zakończenia wojny w Ukrainie, najprawdopodobniej na waunkach rosyjskich, co wróży tragicznie Ukrainie a i Polska ma problem; rozwalenia NATO (przez spory z Danią o Grenlandię i aneksję Kanady oraz groźby kontrybucji 5% GDP dla wszystkich członków NATO oczywiscie kosztem zmniejszenia roli USA w pakcie); ingerencji w wybory europejskie za pomocą platformy X. Jedyna nadzieja, ze spełni się przysłowie o krowie co dużo ryczy i mało mleka daje.

Powiązane: Prognozy 2025, podsumowania 2024

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki