

Mieszkańcy terenów przylegających do portu w Tiencinie, a także rodziny zaginionych w akcji strażaków żądają od władz wyjaśnień. Według najnowszych informacji w serii eksplozji w portowym mieście zginęło 112 osób, a 95 uznaje się za zaginione. Mieszkańcy Tiencinu pytają, jako to możliwe, że żyli na tykającej bombie ekologicznej.
Chińskie władze utrzymują, że pomimo odnalezienia silnie trujących związków chemicznych, nie ma zagrożenia dla mieszkańców Tiencinu znajdujących się poza dwukilometrową strefą zamkniętą wokół epicentrum katastrofy. Dziś do portowego miasta przybył premier Chin Li Keqiang. W Tiencinie między innymi oddał on hołd strażakom, którzy zginęli w akcji ratowniczej.
Pośród prawie 100 osób, które uznawane są za zaginione, aż 85 to strażacy. Większość z nich to młodzi mężczyźni zatrudnieni na czasowych kontraktach. Według niezależnych badań Greenpeace w próbkach wody pobranych w pobliżu miejsca pożaru nie stwierdzono cyjanku. Woda skażona została jednak innymi zagrażającymi zdrowiu chemikaliami. Greenpeace zaapelowało też do władz o rozszerzenie strefy zamkniętej do 5 kilometrów. Do tej pory z terenów wokół portu w Tiencinie ewakuowano ponad 6000 osób.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR) Tomasz Sajewicz / Katmandu /nyg