
Wolniejsze tempo życia, tolerancja, bezpieczeństwo i wygoda – po tym poznasz, że to Kanada, mekka wielu emigrantów. Co drugi mieszkaniec Toronto (najbardziej wieloetnicznego miasta świata) to imigrant. Czy w takim miejscu nowe życie zaczyna się łatwiej, czy trudniej?
Między innymi o tym w rozmowie z cyklu #TamMieszkam opowiada Irmina Somers, polska dziennikarka, która prawie dziesięć lat temu przeniosła się do Kanady z Zielonej Góry.
Malwina Wrotniak-Chałada, Bankier.pl: Raz jeszcze gratulacje!
Irmina Somers: Dziękuję! Również dla Ciebie!
Nagrodę im. Macieja Płażyńskiego otrzymałaś, zwyciężając w kategorii dziennikarz zagraniczny publikujący na tematy Polonii, za cykl programów telewizyjnych „OK! Poland” emitowanych w kanadyjskiej telewizji. Trudno jest przekonywać Kanadyjczyków, że Polacy to nowoczesny naród, który nie ma się czego wstydzić?
Przeciętny Kanadyjczyk tak naprawdę niewiele wie o Polsce, stąd pomysł programu pokazującego jej teraźniejszość i trochę historii w przystępnej formie, bardziej na luzie. Zależało mi również na tym, aby przypomnieć, jak wiele wybitnych nazwisk - od Kopernika, przez Chopina po Jana Pawła II pochodzi właśnie z kraju nad Wisłą. A czy trudno przekonać Kanadyjczyków do nas?

Uważam, że jest dokładnie odwrotnie. Oni naprawdę są otwarci na inne kultury oraz ich poznawanie, ale nie należy też zapominać, że na wizerunek naszego kraju za granicą pracujemy my sami.
A jaki jest ten wizerunek dzisiaj?
Nie zauważam, żeby panował tu jakiś szczególny stereotyp Polaka. Nawet przysłowiowe pierogi to anachroniczne wspomnienie. Polacy są tacy, jak wszyscy - jedni lepsi, inni gorsi. Nie mamy, myślę, takich wspólnych cech, które pozwalałyby tworzyć jakieś stereotypy. Niemniej jednak mogę powiedzieć, iż wśród społeczności kanadyjskiej Polak jest postrzegany jako dobry, przykładny pracownik.

Emigracja do Kanady
Dlaczego wybrałaś właśnie to miejsce do życia? I jak w ogóle się tu znalazłaś?
Wyjechałam w ostatni dzień 2005 roku. Na wakacje. Chciałam zobaczyć, jak wygląda północna Ameryka z zamiarem ostatecznego zamieszkania w Nowym Jorku. Ale po drodze było Toronto. Urzekli mnie ludzie: nagle wszyscy grzecznie ustawiają się w kolejce do tramwaju albo kiedy ktoś staje na Twojej drodze w sklepie, to przeprasza… To są małe rzeczy, ale z małych rzeczy tworzą się te większe…
Na pewno wynika to z kultury osobistej i tak, jak to brzmi nieprawdopodobnie, jest też dowodem na to, iż różne nacje i religie mieszkające pod jednym parasolem potrafią odnaleźć wspólny mianownik i przystosować się do otaczającej je rzeczywistości.
W Kanadzie żyje się i wygodniej i bezpieczniej, co zaspakaja nasze elementarne potrzeby, jak to się ładnie po angielsku mówi, human being. Nie oszukujmy się - cenimy sobie wygodę życia, a nade wszystko bezpieczeństwo. Uważam, że kraj ten zapewnia i jedno, i drugie. W rankingach światowych to jedno z najbezpieczniejszych miejsc do życia.
Ale co – tak po prostu wyjechałaś i nie wróciłaś? Nie wierzę.
Ja wiem, że ta moja decyzja o wyjeździe może brzmi trochę jak szaleństwo, ale ja wówczas miałam niesamowitą potrzebę zmiany i poczułam, że wzywa mnie świat. (śmiech) Szczerze mówiąc, nie dałam sobie zbyt wiele czasu do namysłu i analizy, bo w końcu mogłoby się okazać, że nie zdecyduję się na tak szalony krok. Miałam bardzo dobrą i ciekawą pracę, fantastycznych przyjaciół i znajomych (na szczęście są obecni do dziś), a ja mimo wszystko czułam, że gdzieś za wielką wodą czekają nowe wyzwania i doświadczenia, które wzbogacą mnie jako człowieka. Tak też się stało.

Nie miałam zbyt wiele czasu na przygotowanie się, nie zdążyłam nawet poinformować wszystkich o swojej decyzji. Pamiętam, jak niektórzy moi przyjaciele jeszcze w dwa lata po wyjeździe wciąż zapraszali mnie na kawę w Warszawie, ponieważ nie wierzyli, że wyjechałam.
Z tymi, którzy wyjechali do Kanady w „Tam mieszkam” spotykamy się po raz drugi. Poprzednio - w Quebecku, francuskiej prowincji z aspiracjami do separacji od reszty kraju, miejscu raczej niepodobnym do pozostałej części kraju. Toronto to chyba w porównaniu do okolic Montrealu taka „mała Kanada”?
Mieszkańcy prowincji Quebec to Francuzi. Od momentu przybycia na ten kontynent zadbali o charakter swojej kultury, sztuki, stylu życia, zbudowali miasta, których architektura odbiegała od amerykańskich skyscrapers, stworzyli klimat najbardziej europejski na całym kontynencie Ameryki Północnej. Quebec City i Montreal to perły turystyki na wschodnim wybrzeżu kraju.
Toronto nazwałabym raczej miniaturką świata, choćby ze względu na fakt, że tutaj ponad 50 procent mieszkańców rozmawia w innym języku niż angielski. Podzielone na dzielnice miasto (np. włoska, portugalska, chińska, grecka) daje również możliwość zapoznania się z innymi grupami etnicznymi, uczestniczenia w ich rozmaitych kulturalnych czy kulinarnych festiwalach.
Pytałam przy tej poprzedniej rozmowie, więc zapytam i Ciebie – jakie Ty masz pierwsze, naturalne skojarzenia, myśląc o Kanadzie jako miejscu do życia?
Spokój, zdecydowanie wolniejsze tempo, więcej miejsca i powietrza. Nie zanieczyszczone jeszcze środowisko, bezpośredniość w kontaktach międzyludzkich, przez co więcej uśmiechu na co dzień.
Ponadto tutaj raczej nikt nikogo nie ocenia, na przykład po wyglądzie... Obraz spacerującego w pidżamie i klapkach po poranną gazetę nikogo nie dziwi. Czasami po przejażdżce metrem można odnieść wrażenie, że tutaj Halloween trwa cały rok. Pełen luz.
To wszystko powoduje, że człowiek czuje się swobodnie, że jest akceptowany takim, jaki jest. Pamiętam, że to, co mnie na początku bardzo zaskoczyło, to fakt, że nie zwraca się tutaj również uwagi na to, jaką posiadasz pozycję zawodową. Czy sprzątasz, czy jesteś lekarzem, czy kierowcą autobusu, roznosisz gazety – nie ma to znaczenia. Pracujesz? Zarabiasz? Nie kradniesz? To najważniejsze.
Toronto literalnie nosi oficjalny tytuł najbardziej wieloetnicznego miasta świata [ONZ: World’s Most Multicultural City – red.] – co drugi mieszkaniec to imigrant, w skali kraju – co piąty. Aklimatyzacja w takim miejscu przebiega łagodniej?
Oczywiście, że tak. Chociaż należy pamiętać, że emigracja nigdy nie jest łatwa, ale za to potrafi nauczyć pokory i szacunku do innych. Czesław Miłosz powiedział kiedyś, że emigracja jest zawsze niszcząca, łamie ludzi słabych, ale jeśli człowiek jest dostatecznie mocny, to może to doświadczenie przekuć w wartość. Myślę, że jest w tym wiele racji.
Jakie masz doświadczenia z samego początku pobytu w Kanadzie?
Początki mojej emigracji nie należały do najłatwiejszych. Przede wszystkim wydawało mi się, że przyjechałam z angielskim... a tu... niestety. Nie rozumiem, o czym mówią w radio, o czym (za szybko) rozmawiają między sobą, dlaczego dookoła tyle różnych odmian języka angielskiego. Angielski wyuczony a angielski w praktyce to dwa różne światy. Może to być paraliżujące, zwłaszcza w sytuacji, kiedy musisz ponownie zdawać prawo jazdy, znaleźć pracę, mieszkanie, wypełniać dokumenty.
Na szczęście Kanadyjczycy doskonale rozumieją to i pomagają w adaptacji. Multikulturowe Toronto z kolei z czasem staje się Twoim domem, bo okazuję się, że nie jesteś wyjątkowy, jesteś jednym z wielu z podobnymi zmaganiami.

Z bardziej zabawnych sytuacji z początków mojej emigracji pamiętam swoje pierwsze zderzenie z autostradami, w tym z największą w Ameryce Północnej – 401. Zawsze wydawało mi się, że jestem piratem drogowym, a tutaj w pierwszych tygodniach panicznie bałam się zmiany pasów na ośmiopasmówce – zdarzało się, że objeżdżałam całe Toronto obwodnicami kilka razy, zanim wjechałam na właściwy Exit.
Jak długo trwał u Ciebie ten okres dostosowawczy? Pamiętasz pierwsze odczucie, że jesteś w miejscu, które już całkiem dobrze znasz?
Na początku, zwłaszcza w momentach kryzysowych, bardzo często mówiono mi: Irmina, nie przejmuj się, za trzy lata będzie lepiej, później jeszcze lepiej za pięć i siedem. Ja jednak muszę przyznać, że już po roku czasu poczułam się jak u siebie i wiedziałam, że musi się udać! Chociaż jeszcze raz zaznaczę – nie było łatwo. Myślę, że dla mnie zupełnie przełomowym momentem był czas, w którym zaczęłam śnić w języku angielskim (naprawdę!).
Z czasem zdałam sobie również sprawę, że naprawdę jestem wielką szczęściarą, wychowaną i wykształconą w Polsce, mam teraz szansę jako dorosły człowiek poznawać zupełnie inną kulturę i obyczaje, a przede wszystkim siebie. To takie naturalne bogactwo.
Po trzech latach w Kanadzie można liczyć na tutejsze obywatelstwo.
Z tym obywatelstwem po trzech latach to niezupełnie tak... najpierw czeka nas długi proces uzyskania pozwolenia na stały pobyt, który potrafi trwać od 3 do 5 lat, dopiero po tym czasie można ubiegać się o obywatelstwo. W ostatnich latach przepisy zostały zaostrzone, a biurokratyczna procedura odgrywa tę samą rolę, co w innych krajach.
Jakie wobec tego bonusy otrzymują imigranci w tym miejscu, które przecież słynie z otwartości wobec nich?
Otwarte drzwi tego kraju dla tysięcy z różnych miejsc świata poszukujących zastępczej ojczyzny z legalnym statusem zaistnienia to benefit mówiący sam za siebie. A to, jak się odnajdziemy czy kiedy zbudujemy swój dom, to już sprawa nas samych, ponieważ życie jest w naszych rękach. Oprócz paszportu nie budzącego wrogości mamy darmową służbę zdrowia, przez co człowiek czuje się bezpieczniej. Poza tym Kanada to kraj olbrzymich możliwości, doskonały dla małych, średnich i dużych przedsiębiorców.
Polonia w Kanadzie ma długą tradycję. W samym tylko Toronto oficjalnie jest nas ponad 250 tysięcy. To pomaga czy przeszkadza nowym imigrantom z Polski?
Chyba naturalną potrzebą każdego emigranta są kontakty z rodakami, z rodzimą kulturą. Na pewno pomaga to nie tylko nowym, ale wszystkim emigrantom, którzy nie chcą się odcinać od polskości. A Polonia kanadyjska jest akurat bardzo przyjazna i kulturalna! Mamy tutaj doskonały Salon Poezji, Muzyki i Teatru, kabarety, orkiestry, świetnych artystów solowych oraz niezłe media.
Praca w Kanadzie
Na rynku pracy jesteśmy traktowani na równi z innymi czy ci, których znasz, narzekają, że traktuje się ich inaczej?
Polacy to malkontenci, trudno, ale należy to sobie szczerze powiedzieć. Narzekają dużo i często, jak mało kto. Traktowani jesteśmy tak, jak reszta skupionych tutaj narodowości, nie zgadzam się z opinią, że miałaby tu istnieć dyskryminacja tytułem pochodzenia. Jeśli taki dyskomfort czujemy, to jest on w nas samych.
Ten kraj zbudowali i budują ludzie o różnym kolorze skóry, wszyscy więc mamy te same prawa. Rząd kanadyjski koncentruje się na tym, jak prosperują biznesy, a nie kto nimi kieruje i kto jest zatrudniony.
Które branże uznawane są dziś w Toronto za najbardziej rozwojowe?
Budownictwo, a co za tym idzie handel nieruchomościami. W ostatnich latach te branże przyniosły miliardowe obroty w całej Kanadzie. Recesja przygląda się temu z boku. To rzeczywiście zjawiskowa sytuacja - przepowiadano nam ten sam scenariusz zawalenia się rynku nieruchomości, co w USA. Kanada się obroniła, w marcu ceny domów poszły w górę o 7,6%, rynek się kręci, możemy się więc bogacić, jeśli mamy głowę na karku.
Poza tym zdecydowanie informatyka, telekomunikacja i branża finansowa.
Jak doszło do tego, że zajęłaś się tu dziennikarstwem?
Spontaniczność, odwaga, splot przypadków; to nie był cel i wytyczona droga. Jestem z wykształcenia muzykiem, to tam początkowo szukałam swojej przyszłości zawodowej, ale życie bywa nieprzewidywalne i wspaniale mnie zaskoczyło. Ale to moja tajemnica, pozwól, że będę jej wierna.
W porządku. Wróćmy więc do Toronto, które - to ciekawe - działa prężniej niż stolica Kanady. Oznacza to duże możliwości, ale i wysokie koszty życia. Ile pieniędzy trzeba dziś wyciągnąć z kieszeni, żeby wynająć sobie mieszkanie?
Koszt - za przyzwoite mieszkanie - to minimum 1300 dolarów miesięcznie.
…przy czym „przyzwoite” pewnie oznacza tu co innego niż w Polsce.
Nie lubię porównań, ale uważam, że te standardy mieszkaniowe zdecydowanie wygrywają w Kanadzie.
Zdaje się, że życie w mieście wcale nie jest największą ambicją przyjeżdżających tu osób?
Ja nie wiem, czy nazywałabym to ambicją, czy bardziej potrzebą takiego czy innego stylu życia. Toronto jest miejscem do życia dla osób bardzo zamożnych, studentów (ogromne środowisko akademickie) oraz bezdomnych korzystających z opieki społecznej. Piękne, nowoczesne miasto. Jednak średnio zarabiająca osoba wybiera obrzeża lub pobliskie miasteczka. Tak jest po prostu taniej i też spokojniej.
Tutaj nie ma aż takiego znaczenia, czy mieszka sie w Toronto, czy na obrzeżach i tak wszędzie jest daleko. (śmiech) Myślę, że to jest tak, jak w większości krajów - im dalej od centrum, tym trochę taniej i więcej miejsca.
Na dom z garażem.
Jeśli już jesteśmy przy tym temacie, tu pod tym względem jest jak dla mnie bardzo śmiesznie. Wystarczy wjechać w pierwszą lepszą uliczkę domków. Garaże owszem – ale służą jako magazyn do przechowywania różnych różności – za to samochody zawsze stoją na wjeździe do garażu – nawet podczas głębokiej, śnieżnej zimy. Taki styl.
I domy też w innym stylu.
System budownictwa jest wyjątkowy. Tu wszystko buduje się szybciej, w oparciu o kompletnie odmienną technologię niż w Polsce. Konstrukcje są lekkie, jednak bardzo stabilne.
Powiedz, formalny proces przeniesienia się do Kanady na stałe trwałby długo?
Proces emigracyjny zmienia się co sześć miesięcy. Jest on wyjątkowo restrykcyjny dla ludzi powyżej 35. roku życia. Dużo też zależy od biegłej znajomości języka angielskiego lub francuskiego i prowincji, w której zamierzamy się osiedlić. Procedura nabycia statusu prawnego obywatelstwa różni się również w zależności od tego, skąd przybywamy, z uwagi na umowy prawne zawarte między poszczególnymi krajami a Kanadą. Informacje o programach dostępne są na stronach internetowych kanadyjskiego rządu.
Czego nie masz tu, a bardzo byś sobie tego życzyła?
Rodziny i przyjaciół…
Często to słyszę. Powrót do rodzinnego kraju jest więc na liście Twoich dalszych planów?
Powrót do Polski nie jest na liście moich planów, ale jak wiadomo życie lubi nas zaskakiwać, zatem mogą mieć miejsce rzeczy nieplanowane...
Dziękuję za rozmowę.
