Komisja Europejska nie zapewniła wystarczająco szerokiego publicznego dostępu do umów na zakup szczepionek przeciwko Covid-19 - orzekł w środę Sąd UE. KE może odwołać się od wyroku.


Chodzi o skargę złożoną przez europosłów oraz osoby fizyczne w związku z decyzją KE o udzieleniu jedynie częściowego dostępu do umów zawieranych w latach 2020-2021 z firmami farmaceutycznymi na zakup szczepionek przeciwko Covid-19 oraz niektórych innych informacji. Eurodeputowani domagali się do nich dostępu w celu zrozumienia ich warunków oraz upewnienia się, że interes publiczny jest chroniony.
Sąd UE, niższa instancja Trybunału Sprawiedliwości UE, częściowo uwzględnił w środę obie skargi i stwierdził nieważność decyzji KE w zakresie, w jakim zawierają nieprawidłowości. W wyroku podkreślono, że KE niewystarczająco uzasadniła, dlaczego dostęp do pełnego brzmienia kontraktów został ograniczony; nie uwzględniła też w wystarczającym stopniu wszystkich istotnych okoliczności w celu prawidłowego wyważenia wchodzących w grę interesów związanych z brakiem konfliktu interesów i ryzykiem naruszenia życia prywatnego odpowiednich osób.
KE zdecydowała włączyć do umów klauzule dotyczące kwestii odszkodowań za straty spowodowane wadą produktu. Chodziło o zrekompensowanie ryzyka ponoszonego przez przedsiębiorstwa farmaceutyczne w związku ze skróceniem terminu opracowania szczepionek, co - jak przypomniał Sąd UE - uznały państwa członkowskie, a sprawa była znana opinii publicznej. Jak podkreślono w wyroku, KE nie wykazała więc, że szerszy dostęp do tych klauzul rzeczywiście zaszkodziłby interesom handlowym firm farmaceutycznych.
KE ma dwa miesiące i dziesięć dni na odwołanie się od wyroku.
Wyrok zapadł na dzień przed głosowaniem w Parlamencie Europejskim, w którym europosłowie zdecydują, czy przewodnicząca KE Ursula von der Leyen pozostanie na stanowisku na drugą kadencję. To von der Leyen przedstawiła w 2020 r. pomysł wspólnych zakupów szczepionek. Sukces przyćmił jednak skandal z jej udziałem. Niemka miała wymienić SMS-y z prezesem koncernu Pfizer w szczytowym momencie negocjowania wielomiliardowego kontraktu, ale ich treści nie można było potem ustalić, bo wiadomości zniknęły ze służbowego telefonu przewodniczącej KE. O dostęp do ich treści domagali się m.in. europosłowie.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)
mce/ ap/