REKLAMA
TYLKO U NAS

Rząd zaczyna przejadać nasz sukces

Piotr Lonczak2013-04-26 13:03
publikacja
2013-04-26 13:03

Rekordowe ceny obligacji w ostatnich miesiącach są dowodem, że wiarygodność naszego kraju znacząco wzrosła. Tymczasem rząd zaczyna już przejadać sukces wszystkich Polaków.

Premier Donald Tusk powiedział, że dzięki rekordowo niskiej rentowności obligacji rząd może sobie pozwolić na sfinansowanie urlopów macierzyńskich dla matek, którym do tej pory nie przysługiwał urlop roczny, ale sześciomiesięczny.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami rządu 1 września mają wejść w życie przepisy wydłużające urlopy macierzyńskie do roku. Miały objąć rodziców dzieci urodzonych po tej dacie, a także osoby, które będą wtedy na urlopach, czyli do dłuższych urlopów mieliby prawo rodzice dzieci urodzonych po 17 marca. Wywołało to protesty, powstał ruch "matek I kwartału", który domagał się, by nowymi przepisami objąć cały rocznik 2013.

Zobacz też:
Rząd znalazł pieniądze na wszystko

"Roczny urlop macierzyński stał się w Polsce faktem" - powiedział Donald Tusk. "Wielkie wrażenie zrobiła na mnie determinacja rodziców I kwartału i kultura prowadzonego przez nich dialogu. (...) Wszyscy ciężko pracowali, żeby odpowiedzialnie wygospodarować pieniądze na urlopy dla matek pierwszego kwartału. Rok 2013 miał być ROKIEM RODZINY, stąd nasza decyzja" - dodał. "Udało nam się uzyskać podstawę finansową dla objęcia rocznym urlopem Matek I Kwartału. Obsługa polskiego długu mniej kosztuje - stąd udało się znaleźć dodatkowe środki" - mówi premier.

Poza dłuższym urlopem macierzyńskim dla "matek I kwartału" premier zapowiedział w piątek, że w 2014 r. do szkoły powinny obowiązkowo pójść sześciolatki urodzone między styczniem a lipcem 2008 r., a od 1 września 2013 r. opłata za każdą dodatkową godzinę przedszkola wyniesie nie więcej niż złotówkę.


»"Matki I kwartału" wywalczyły dłuższe urlopy

Gest premiera sam w sobie jest jak najbardziej szlachetny – dzietność w Polsce jest jedną z najniższych na świecie, co w perspektywie rodzi poważne napięcia w systemie emerytalnym. Koszty dla budżetu – czyli 200 mln złotych – również nie są na takim poziomie, aby powalić finanse publiczne. Jednak problem leży w innym miejscu.

Grecki scenariusz

Polski rząd, podobnie jak rządy krajów strefy euro, które balansują dzisiaj na krawędzi wypłacalności, uległ iluzji taniego kredytu.

Komentuje Jarosław Ryba, analityk obszaru Inwestowanie Bankier.pl
Jarosław Ryba Okazało się, że dłuższe urlopy macierzyńskie są prezentem od rynków finansowych. Spadające rentowności polskich papierów skarbowych – obecnie na rekordowo niskich poziomach – sprawiają, że w budżecie zostało więcej pieniędzy. Nie tylko polskie obligacje cieszą się dużym zainteresowaniem - rosnące ceny wielu bezpiecznych państwowych obligacji to skutek nadpłynności w systemie, wywołanej przez politykę największych banków centralnych. Gdyby Polska znajdowała się w strefie euro, koszty obsługi długu byłyby jeszcze niższe.

Rekordowo niskie rentowności polskich obligacji w dużym stopniu mają uzasadnienie w paramentach fiskalnych naszego rządu (obniżenie relacji długu do PKB w czasie, kiedy w całej UE ten wskaźnik wciąż rośnie) oraz w wynikach gospodarki. W dodatku rząd przeprowadził reformę emerytalną, co jest bardzo dobrze widziane przez zachodnich inwestorów.

Jednak wszyscy powinni mieć świadomość, a zwłaszcza politycy odpowiadający za nasze finanse publiczne, że historyczne szczyty obligacji przede wszystkim są rezultatem działań kluczowych banków centralnych na czele z Fedem i Bankiem Japonii, które na potęgę dostarczają płynność. Na ten fakt od dłuższego czasu zwraca uwagę Rada Polityki Pieniężnej, podkreślając jednocześnie niebezpieczeństwa, jakie rodzi takie zjawisko.

Komentuje Grzegorz Marynowicz, analityk Bankier.pl
Grzegorz Marynowicz

Premier sięga po pieniądze, których nie ma

Informując o porozumieniu z „Matkami pierwszego kwartału”, premier Donald Tusk powiedział, że jest ono możliwe dzięki lepszej sytuacji budżetu związanej z niższymi kosztami obsługi polskiego długu. Szacowane na 300-350 mln zł oszczędności pójdą na sfinansowanie rocznego urlopu macierzyńskiego. Dodatkowo 200 mln zł rząd przeznaczy na program przedszkolny. Źródłem finansowania ma być część rezerwy przeznaczonej na usuwanie skutków powodzi. Optymizm premiera dotyczący sytuacji budżetu jest jednak przedwczesny. Przedstawione kilka dni temu statystyki dotyczące realizacji budżetu po marcu są alarmujące. Zaplanowany na 35 mld zł deficyt po 3 miesiącach roku został zrealizowany na poziomie 68 proc. Dochody z tytułu VAT wyniosły 27 mld zł (tylko 21% rocznego planu), z akcyzy 13 mld zł (20% rocznego planu), z PIT 9 mld zł (21,2% planu) i z CIT 6 mld zł (21% planu). Warto także przypomnieć, że już w rok temu w budżecie zabrakło 17 mld zł z dochodów podatkowych.

Teraz rząd, zamiast skupiać uwagę na dalszym obniżaniu relacji długu do PKB i reformach, które sprowadzą nominalny dług na niższe poziomy, zaczyna po prostu konsumować możliwość przeprowadzenia reform stworzoną dla nas przez banki centralne. Jednocześnie nieustanie chwali się kolejnymi rekordami obligacji. Takie postępowanie zgubiło już kraje Południa Europy, dla których kredytowy sen, zapewniany dzięki rekordowym cenom obligacji, skończył się 27-procentowym bezrobociem w Hiszpanii.

Jeżeli rząd pójdzie za ciosem i postanowi przeznaczyć oszczędności na koszcie obsługi długu na przykład na fanaberie związkowców, osiągnięcia ostatnich lat zostaną zaprzepaszczone. Rząd powinien w tym miejscu pamiętać, że wiarygodność Polski na arenie międzynarodowej to nie jego sukces, lecz sukces Polaków, dlatego powinien obchodzić się z nim w mniej bezmyślny sposób.

Komentuje Łukasz Piechowiak, analityk Bankier.pl
Łukasz Piechowiak

Rok bezrobotnych rodzin

Koszty objęcia matek I kwartału reformą to ok. 500 mln zł rocznie. Pieniądze te nie biorą się znikąd. Komuś trzeba je zabrać lub podnieść podatki. Taka operacja wywołuje dziesiątki negatywnych konsekwencji, które w bardzo niekorzystny sposób odbiją się na rynku pracy, a także samym budżecie. Bardzo możliwe, że tegoroczny deficyt osiągnie poziom 50 mld zł. Zatem na dłuższych urlopach macierzyńskich zarobią głównie banki pożyczające nam pieniądze. Długi jednak trzeba spłacać.

Obecnie stopa bezrobocie przekracza 14% i raczej nie zejdziemy do zakładanego w ustawie budżetowej poziomu 13%. Dodatkowo przedsiębiorcy dostają od państwa wyraźny sygnał, że nie opłaca się zatrudniać kobiet, bo te mogą zniknąć z pracy praktycznie z dnia na dzień i w skrajnych wypadkach na ponad rok. To olbrzymie koszty, bo trzeba zatrudnić kogoś na ich miejsce ...więcej.

Piotr Lonczak
Bankier.pl
p.lonczak@bankier.pl

Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (33)

dodaj komentarz
~megdog
dlaczego moje pieniadze maja isc na jakies matki?? sponsoring, alimenty dla kobiet, jeszcze podatki??
~1959
Prawdą jest że Tusk jest jaki jest ale alternatywy nie widać .Wybór jest niewielki-syf czy żerzączka-wybór należy do ciebie.




~logik
Ile dzieci ma pan, panie Lonczak? kto będzie na emerytów pracował? To nawet nie jest kwestia poglądów, trzeba nie umieć liczyć, aby nie wiedzieć, że przy systemie "długu pokoleniowego" ZUS się załamie jak będzie ubywać ludzi. Niech pan zostawi dzieci i ich matki, a zajmie się emerytami po 25 lat, nauczycielami pracującymi Ile dzieci ma pan, panie Lonczak? kto będzie na emerytów pracował? To nawet nie jest kwestia poglądów, trzeba nie umieć liczyć, aby nie wiedzieć, że przy systemie "długu pokoleniowego" ZUS się załamie jak będzie ubywać ludzi. Niech pan zostawi dzieci i ich matki, a zajmie się emerytami po 25 lat, nauczycielami pracującymi najkrócej na świecie, albo 13-tkami i nagrodami urzędników.
~RE LOGIG
ilu doczeka emerytury??
a kazdemu sciagaja
sasiad przepracowal 40 lat
po roku na emeryturze umarl

~tutu
A moze ci przy żłobie przestaliby sobie przyznawać wysokie premie?
~polak
Te dzieci jak dorosną będą niewolnikami w Angli.Niemczech i innych?
~polak
polskim rodzinom nie wolno pomagać, trzeba finansowac squrqwesynskie żydostwo z banków
~abc
Tak, w naszym kraju polityka prorodzinna to pomoc tylko i wyłącznie już posiadającym dzieci, a najlepiej rodzinom patologicznym gdzie dzieci po prostu się produkuje, nie myśląc o dalszych konsekwencjach. Tych, którzy chcieliby je mieć a borykają się z problemem niepłodności pozostawia się samych sobie. Kosztowne badania, prywatne Tak, w naszym kraju polityka prorodzinna to pomoc tylko i wyłącznie już posiadającym dzieci, a najlepiej rodzinom patologicznym gdzie dzieci po prostu się produkuje, nie myśląc o dalszych konsekwencjach. Tych, którzy chcieliby je mieć a borykają się z problemem niepłodności pozostawia się samych sobie. Kosztowne badania, prywatne leczenie to już nikogo nie interesuje i w tym kierunku żadnej pomocy niestety nie ma...
~bez komentarza
niedługo przyjdzie już całkowicie zdechnąć z głodu bo trzeba dołożyć tym co mają pierd..ca rozmnażania. Wszyscy bez wyjątku odliczają sobie od podatku ulgę na dzieci, i bogaci i biedni. Śmiechu warte ! Wiele osób nie stac na życie a idioci wymyślili że inwestycja w dzieci. Jasne. To załatwi wszystko. Będą pracować na emerytury niedługo przyjdzie już całkowicie zdechnąć z głodu bo trzeba dołożyć tym co mają pierd..ca rozmnażania. Wszyscy bez wyjątku odliczają sobie od podatku ulgę na dzieci, i bogaci i biedni. Śmiechu warte ! Wiele osób nie stac na życie a idioci wymyślili że inwestycja w dzieci. Jasne. To załatwi wszystko. Będą pracować na emerytury których mi i tak nie dozyjemy.
~ona
Kraj powinien byc dla ludzi, przedewszystkim dla rodzin bo to one go napedzaja. To jest najwazniejsza inwestycja, Inne kraje jakos sobie radza i z bezrobociem i z rocznymi urlopami, wiec tu nie matki pierwszego kwartalu sa winne tylko metalnosc, rzad, chciwosc, i brak zrozumienia ktory az bije od tego artykulu.

Powiązane: Praca, płaca i kariera

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki