REKLAMA

Rząd planuje podniesienie składki rentowej o 2%

Łukasz Piechowiak2011-11-18 20:00główny ekonomista Bankier.pl
publikacja
2011-11-18 20:00
W expose premier dużo mówił o sposobie zwiększenia wpływów do budżetu oraz o zmianach w systemie emerytalnym zarówno dla tych ubezpieczonych w ZUS jak i KRUS. Niestety zadziwiająco mało było odniesień do rynku pracy, a przecież to z pracy generowany jest dochód do budżetu i wzrost PKB. Z expose wynika jedna ważna rzecz dla przedsiębiorców – wzrosną koszty pracy, zatrudnienie będzie droższe.

W 2007 roku Sejm obniżył składkę rentową z 13% do 6%. Po stronie pracowników zmalała o 5%, a pracodawców 2%. Dzięki temu pensje pracowników wzrosły średnio o kilkadziesiąt złotych oraz zmalały koszty pracy po stronie pracodawców. 4 lata po tych korzystnych z punktu widzenia rynku pracy zmianach, premier Donald Tusk zapowiedział zwiększenie składki rentowej o 2% po stronie pracodawców.



Obecnie w części płaconej przez pracownika wynosi ona 1,5%, a pracodawcy – 4,5%. Jeżeli zapowiedziane zmiany wejdą w życie, to pracodawcy odprowadzą od pensji pracownika o 2% wyższą składkę. Oznacza to, że koszt zatrudnienia osoby z wynagrodzeniem 2000 zł brutto nie będzie wynosić 2369,6 zł, ale 2409,6 zł więcej – składka rentowa płacona przez pracodawcę zwiększy się z 90 zł do 130 zł, czyli o 40 zł. Od nowego roku wzrasta do 1500 zł wynagrodzenie minimalne. Przy obecnej składce rentowej, całkowity koszt zatrudnienia wynosiłby 1777,2 zł. W nowej zaproponowanej przez premiera rzeczywistości, koszt ten wyniesie 1807 zł. Pracownik otrzyma na rękę 1111 zł.

Na co idzie składka rentowa?


Składki wpłacane na fundusz rentowy od pracodawcy i pracownika przeznaczane są na finansowanie wypłat:
1. rent z tytułu niezdolności do pracy,
2. rent szkoleniowych,
3. rent rodzinnych,
4. dodatków do rent rodzinnych dla sierot zupełnych,
5. dodatków pielęgnacyjnych,
6. zasiłków pogrzebowych, świadczeń zleconych zakładowi do wypłaty podlegających finansowaniu z budżetu państwa,
7. kosztów prewencji rentowej.

Łącznie wpłwywy do budżetu funduszu fentowego w 2011 roku wyniosły 24 294 mln zł, z tego 24 282 426 pochodzi ze składek. Zatem teoretycznie większe dochody tłumaczyć należy podwyżką wynagrodzeń oraz mniejszym bezrobociem. Jednak na renty w 2011 roku wydamy łącznie ok. 40 mld zł - o 800 mln zł więcej niż w 2010 roku. Trochę wzrosły wpływy do funduszu z tytułu składek o ok. 1 mld zł, stąd można wnioskować, że nieznacznie obniżył się deficyt, który jednak w dalszym ciągu wynosi ponad 15 mld zł.  Rząd chce go obniżyć, stąd pomysł na zwiększenie składki rentowej.



Zwiększone wydatki w dużej mierze wynikają ze wzrostu wysokości niektórych świadczeń (np. z uwagi na zmianę przeciętnego wynagrodzenia, które zwykle stanowi kwotę bazową). Na renty wydamy 32,7 mld zł, czyli 1 mld zł więcej niż rok temu. Z drugiej strony inne świadczenia finansowane z funduszu rentowego uległy znacznemu obniżeniu – np. zasiłek pogrzebowy z ponad 7 tys. zł do 4 tys. zł - rząd na tym zaoszczędził ok. 600 mln zł. Należy zwrócić uwagę, że różnego typu dodatki do emerytur i rent, dla sierot, za tajne nauczanie, itp. w 2011 roku to koszt 4,4 mld zł wobec 4,2 w 2010 roku. Z kolei emerytury przyznane z urzędu zamiast renty to wydatek rzędu 1,6 mld zł.

To było do przewidzenia


Już rok temu w lipcu minister Boni nie wykluczał zwiększenia składki rentowej motywując to koniecznością uzupełnienia dochodów do budżetu państwa. Potwierdza to tylko tezę, że budżet ZUS i wchodzące w jego skład poszczególne fundusze traktowane są jak jeden „worek”.

Większość świadczeń wypłacanych z funduszu rentowego w ogóle nie wzrośnie, gdyż te wyliczane są w oparciu o różne wskaźniki np. płaca minimalna lub przeciętne wynagrodzenie. I to ich zmiana powoduje wzrost lub spadek wysokości świadczenia. Co więcej, wzrost składki rentowej może spowodować spadek tempa wzrostu średniej krajowej, a to negatywnie odbije się na rencistach.



Podwyższona składka rentowa płacona przez pracodawców będzie kolejnym bardzo niekorzystnym zarówno dla pracodawców oraz pracowników źródłem finansowania ZUS-u. Dla tych ostatnich oddala perspektywę podwyżek płacowych (pochłonie je składka rentowa), a także zwiększa ryzyko utraty pracy. Niektórzy eksperci przekonują, że nie ma w Polsce istotnej korelacji pomiędzy wzrostem płacy minimalnej a bezrobociem. Stąd niedaleko do rządowego stwierdzenia, że nie ma korelacji pomiędzy wzrostem kosztów pracy, a stopą bezrobocia.

Nie warto zawierzać tym argumentom. Lepiej skłaniać się ku wersji, że nawet jeżeli 2% podwyżka składki rentowej nie spowoduje wzrostu bezrobocia, to istnieje duże ryzyko, że będzie to wynikać z zastępowania umów o pracę umowami śmieciowymi, itp. Te z kolei wkrótce też mogą zostać w pełni „oskładkowane”. Innymi słowy, korzystniej byłoby zweryfikować wydatki z funduszu rentowego niż zwiększać do niego wpływy kosztem całego rynku pracy.

Łukasz Piechowiak
Bankier.pl
l.piechowiak@bankier.pl
 
Źródło:
Tematy
Orange Nieruchomości
Orange Nieruchomości
Advertisement

Komentarze (4)

dodaj komentarz
~zimny
Trzeba zniejsc zasilek pogrzebowy kazdy powinien sie sam ubezpieczyc
~scd
Jak uniknąć ZUS?
http://zus.pox.pl/bezskladek.htm
~Michał
Liberały z PiSu obniżyli to porządny komunistyczny rzad podwyższył
~świętokrzyski
pozwolę się nie zgodzić, nie co do szczegółów ale co do filozofii, składka emerytalno -rentowa ma co do istoty zapewnić ciągłość międzypokoleniową funduszu społecznego jakim jest zus, natomiast to co pan pisze dotyczy jakiej wielkości emerytury i renty będą w Polsce, dlatego im niższe składki tym niższe emeryturyi renty, natomiast pozwolę się nie zgodzić, nie co do szczegółów ale co do filozofii, składka emerytalno -rentowa ma co do istoty zapewnić ciągłość międzypokoleniową funduszu społecznego jakim jest zus, natomiast to co pan pisze dotyczy jakiej wielkości emerytury i renty będą w Polsce, dlatego im niższe składki tym niższe emeryturyi renty, natomiast to że w Polsce mamy sytuację bazową taką jaką mamy, czyli wielu emerytów , dużo mniej osób oskładkowanych, to niestety rozwiązania tego problemu mają niewiele wspólnego z mikro i makroekonomią którą to co do szczegółów które pan przedstawił prawidłowo, jednakże przy założeniu proporcji beneficjentów i oskładkowanych na korzyść dla tych drugich, niestety ok. 2 mln Polków płaci składki w innych systemach europejskich, a kolejne 1,5 mln w Polsce nie płaci ich wcale, pamiętajmy że jako beneficjencji i tak zasilą system roszczeniami tylko trochę później, w obecnej sytuacji demograficznej i gospodarcznej większość propozycji politycznych nie znajdzie uzasadnienia w relacjach mikro i makroekonomicznych o których pan pisze, liczą się przecież przywileje i populistyczne rozdawnictwo, a nie stan funduszu społecznego, im bardziej społecznego tym lepiej, im więcej uczestników funduszu tym lepiej dla niego i dla uczestników funduszu, to co pan pisze ma znaczenie dla zrównoważonego budżetu funduszu (teraz i jeszcze długo nie będzie zrównoważony), a w tej chwili ważniejsze jest włączenie do funduszu jak największej liczby oskładkowanych, nawet zgodnie z tym co pan pisze czyli jak najniższą składką, ale docelowo jednak, pamiętajmy że im niższa składka tym niższa emerytura

Polecane

Najnowsze

Popularne

Ważne linki